Historia jak z hollywoodzkiego epickiego melodramatu w europejskiej stylistyce. Opowiedziana w sposób oszczędny, skromny z bardzo przekonywującymi postaciami. Mimo poczucia wtórności podczas oglądania filmu całkiem udana produkcja.
Te dwa zdania to najlepsze i najwierniejsze podsumowanie filmu, jakie mogło powstać. Zgadzam się w 100% i nic nie trzeba dodawać.
Ten film bardzo mi się kojarzył z "Jestem miłością" Luki Guadagnino. Głównie przez zarys fabuły (lepsze pochodzenie społeczne kobiety, niższy stanem mężczyzna), jak i postać głównej bohaterki - uderzająco podobnej do Tildy Swinton. Mam wrażenie, że oglądałam ten sam film, różniący się jedynie zakończeniem...