Nie do końca się z Tobą zgodze, chociaż absolutnie nie neguje Twojej opini. Pierwsza rzecz jest taka, że według mnie film był całkiem dobry . Sceny akurat miały dużo sensu ,ale to trzeba czasem przysiąść i pomyśleć a nie każdy ma na to czas ,więc zanim mnie tutaj zjedziesz polecam ponowne obejrzenie:)

wybacz ale film nie skłonił mnie do głębszych przemyśleń nt sensu, wartości życia, przyjaciół, miłości itp, Wg mnie strata czasu i ponownie tego nie zrobię. Super, że w miłym tonie polemikę prowadzisz. Cheers :)

No oczywiście ,że w miłym. Każdy ma prawo do własnego zdania, ale ja myślę że w tym filmie właśnie było ukazane to co negujesz. Nie było wartości? A tak szczerze Cię zapytam co było ostatnim życzeniem Marley? To miłość sama w sobie stanowi dla nas największą wartość bo bez niej człowiek "dziczeje". Przyjaciele?? No właśnie ona miała ich zaje** więc nie wiem jak to możliwe ,że nie zostali dostrzeżenie przez Ciebie. Pozdrawiam:)

Mi sie wydaje ze film mial sklaniac do glebszych przemyslen, tyle ze nie wszystkim przychodzi to tak latwo, np mi . poniewaz kiedy juz zaczynalem sie wkrecac w historie filmu w ta tragedie itd to uderzala mnie strasznie pusta rola glowniej bohaterki, nie wiem czy to wina Hudson ( nie przapadam za nia) czy poprostu miala zagrac pusta panne. Mi to przeszkadzalo na tyle ze film odebralem jako infantylny, choc nie nieguje tego ze mogl niesc ze soba jakies wartosci. mogl a pewnie i takie bylo zamierzenia autorow, tyle ze ten sposob mnie poprostu nie przekonal.