Pierwsza myśl jaka naszła mnie po obejrzeniu "Odważna" to skojarzenie z "Batmanem", którego z resztą jakiś czas temu oglądałem. Początek filmu nadzwyczaj ciekawy i w pewien sposób nawet zaskakujący, następnie niestety cała produkcja traci na wartości, przez pewien okres trwania filmu widz obserwuje zdesperowaną kobietę, która pod wpływem śmierci kandydata na męża postanawia wymierzać sprawiedliwość przestępcą, skąd to znamy... Oczywiście nie obyło by się bez standardowego filmowego modelu, jakim jest poznanie mężczyzny, w tym wypadku policjanta, co posłużyło reżyserowi w celu zwiększenia dramatyzmu oraz zaciekawienia widza i ten zabieg na szczęście się powiódł. Gdyż rozmowy między stworzonymi w ten sposób przyjaciółmi są rzeczywiście ciekawe, a momentami nawet śmieszne, gdyż widz w przeciwieństwie do policjanta wie że osoba która z nim rozmawia o popełnianych morderstwach to poszukiwany zabójca. Niestety poza tym film całkowicie traci na wartości, spodziewałem się, że reżyser pokaże zachowanie kobiety po stracie ukochanego w bardziej realistyczny sposób, a tu okazuje się że tytułowa "Odważna" po zakupie jednego małego pistoletu staje się totalnym terminatorem, co wydaję się z psychologicznego punktu widzenia mało prawdopodobne... Fakt, że cios który otrzymała winien zmienić jej zachowanie, ale sądzę że powinno odbywać się to w zupełnie przeciwną stronę. Śmieszne jest to że kobieta przed zakupem broni bała się wszystkiego co ją otaczało, jednak gdy tylko chwyciła tzw. "gnata" obudził się w niej duch walki, sytuacja wzięta prosto z komiksu... Zakończenie filmu uważam za duży plus, podobał mi się moment, gdy policjant zezwolił kobiecie na zabicie oprawców, jednak było to niestety z góry do przewidzenia... Ogólnie mówiąc film jak dla mnie 7/10.