"Ojciec Chrzestny" wielkim filmem jest. To prawda. Jednak oprócz dobrze opowiedzianej, bardzo dobrej historii z niezapomnianą obsadą tak naprawdę nie ma do powiedzenia nic więcej - do tego stopnia, że nie mam wielkich oporów przed nazwaniem go filmem... zwyczajnie pustym.
Francis Ford Coppola, który przeniósł "Ojca Chrzestnego" na ekran, ma na koncie wiele wybitnych dzieł, i jeżeli dobrze zagłębić się w jego filmografię okazuje się, że "Ojciec..." niekoniecznie jest jego perłą w koronie. A co nią jest, jeżeli uda nam się odróżnić pojęcia "najlepszy" i "najsłynniejszy"? O, choćby "Czas Apokalipsy" na przykład. Idąc dalej natrafiamy na "Mechaniczną Pomarańczę" Kubricka i również nakręconą przez niego "2001: Odyseję Kosmiczną" - film, o którym powstały dziesiątki książek i prac naukowych, że już olbrzymiej liczbie możliwych interpretacji nie wspomnę. To je odróżnia od "Ojca Chrzestnego" - głębia, drugie dno. Zwyczajnie mają do powiedzenia coś więcej, poza świetna - ale pusta - historia, jaka stanowi tło wydarzeń "Ojca...". Ba, nawet filmy stosunkowo mało znane i raczej rzadko pojawiające się w rankingach, takie jak "Krzyk Kamienia" mają do powiedzenia o wiele, wiele więcej niż ekranizacja książki Puzo.
To moim zdaniem odróżnia zwykły film - jakkolwiek świetny by nie był - od dzieła, i to DZIEŁA pisanego z wielkiej litery: motyw, jakis środek artystycznego wyrazu, który daje coś do myślenia. Mi "Ojciec Chrzestny" dał świetną, acz pustą historię w gangsterskich realiach, która ani nie zmieniła mojego życia, ani nie wywołała ekstazy. Gdy pojawiły się napisy końcowe, nie siedziałem przez kolejnych 5 minut z szeroko otwartym ustami. A dokładnie to zapewniła mi "Odyseja...". I nie tylko ona.
W moim przekonaniu z "Ojcem.." jest jak z pracami Jana Matejki - fakt, ładne, nawet bardzo ładne, tylko że... to tylko zwykłe obrazy. Nie arcydzieła, jak malunki wielu innych mistrzów, które nie pozwalają oderwać od siebie wzroku, fascynują, oraz co najważniejsze - zadają pytania i żądają na nie odpowiedzi. To jest właśnie moim zdaniem domena arcydzieła, bez względu na dziedzinę sztuki, jaką reprezentuje.
I właśnie dlatego, choć "Ojciec Chrzestny" bardzo mi się podobał, to nie jestem w stanie nazwać go arcydziełem. W mojej opinii nim jest, bo czy to co ma do zaoferowania wystarczy, aby nazwać go najlepszym filmem w historii? Na to pytanie każdy powinien sam sobie odpowiedzieć.
A na zakończenie dodam tylko tyle, że gorąco polecam zapoznać się z książką Mario Puzo, "Ojciec Chrzestny", na podstawie której powstał film - jest ona kolejnym dowodem na to, że literacki oryginał praktycznie zawsze jest lepszy od swojej ekranizacji. Tak jest i tym razem - moim zdaniem oczywiście.
no ,filmy dzielą się na "ambitne" i "nieambitne" ,także tego ambitnego do tego nieambitnego przyrównać nie można bo to zupełnie inne odmiany sztuki filmowej.
Ale znajdź mi lepszy film bez głębi niż "Godfather".
o czym Ty wogóle piszesz? ładne to Ty sobie możesz powiesić pocztówki nad łóżkiem ale na pewno nie jest to określenia na dzieła Matejki,widziałeś kiedyś Stańczyka,Rejtana, Śmierć Urszulki Kochanowskiej,czy Unię lubelską? to są właśnie arcydzieła które nie pozwalają od siebie wzroku oderwać
co do Ojca,Ty widzisz ganksterską otoczkę dookoła niczego,ja widzę walkę czowieka o byt jego rodziny,ludzi dążących do celu za wszelką cenę,oraz tych dla których ten cel nie jest wart by poświęcić dla niego wszystko,widzę syna który stara się uciec od swojego dziedzictwa,od tego jaki jest jego ojciec,a w pewnej chwili staje się taki sam,widzę jak później robi żeczy które kiedyś wywoływały u niego odrazę i jak traci wszystko co kocha i dla czego jak mu się wydaje poświęcił swoje życie i stał się taki jaki jest,widzę kobietę która mimo że nienawidziła tego co robił jej mąż to wspierała go i kochała całe życie,która poświęciła sie i żyła dla rodziny,nigdy nie mówiąc nawet słowa skargi
ta ganksterka otoczka o której piszesz i którą wszyscy na tym forum wycirają sobie gębę to właśnie tylko skorupka,coś przez co trzba spojrzeć żeby zobaczyć co kryje się pod spodem
przy okazji,nie mówię że film może się komuś nie podobać,że można go nie rozumieć,komuś może nie podobać sie gra aktorów,chociaz ta stoi tutaj na najwyższym poziomie u wszystkich aktorów,ale z pewnością film ten nie jest pusty
co do książek,zgadzam sie że są świetne,i jak dla mnie również lepsze niż film,ale nie zgadzam się że to reguła,bo znam wiele ekranizacji lepszych od swoich literackich orginałów
Ojciec chrzestny porusza następujace kwestie i zachca do refleksji nad m.in :
1) przemianą "porządnego" obywatela - bohatera wojennego w zimnego, wyrachowanego mordercę (wieczne pytanie czy Michael od zawszsze posiadał "gen gangstera" czy też "nabył" go w wyniku okoliczności w których znalazł się wbrew sobie,
2) zagadnieniem odpowiedzialności za rodzinę i granic do których można sie posunąć w celu obrony jej interesów,
3)prymatu interesu nad więzami przyjaźni,
4)skuteczności władzy w kontekście temperamentu władcy (Vito i Michael są skutecznymi, wycofanymi melancholikami, podczas gdy pełen temperamentu choleryk Santino psuje czego się tylko dotknie)
5) istnienia czy też nieistnienia różnicy miedzy organizacją mafijną a polityczną (Kate: Michael nie badź naiwny - gubernatorowie i prezydenci nie zabijają.Michael: I kto tu jest naiwny?),
6) zagadnieniem czy w sercu mężczyzny jest miejsce na dwie miłości jednocześnie czy też nowa wypiera poprzednią (jak to jest że Michael kochając Kate oszalał na punkcie Apoloni),
7) prymatu cech osobowościowych nad więzami krwi w kontekście przydatności do wykonywania zadań rodzinnych i biznsesowych (Tom Hagen przygranięty Irlandczyk jest consiliere podczas gdy Fredo nie prowadzi żadnych poważnych spraw),
8) zwycięstwa rozumu i perspektywicznego myślenia (zapowiedź likwidacji szefów pięciu rodzin przez Michaela pada z ust Vita już podczas konferencji pokojowej u Barziniego - "nie ja złamię pokój który tu zawarliśmy") i konieczności planowania wielu ruchow naprzód w wielu dziedzinach życia - np. biznesie, czy wojnie.
a wszytsko to (i wiele wiele więcej ) przy genialnej muzyce i perfekcyjnie oddanych realiach epoki lat czterdziestych,
Gratuluję nonsensu dnia.
Gwoli uzupełnienia : Oczywiscie KAY nie Kate(ale od zawsze tak ja nazywam w myślach).
Ogólnie zgadzam się z założycielem tematu. Godfather może do końca pusty nie jest ale też raczej nie jest to zbyt ambitne kino
Ignatio, masz trochę racji w swoim wywodzie ale w ten sam sposób można dorobić głębie i ideologie do Pearl Harbor, Mrocznego Rycerza albo Szybkich i wściekłych i to troszkę lekka nadinterpretacja i przesada, nie uważasz?
No jednak nie uważam. Kino "zbyt ambitne" oznacza dla mnie całkowicie niestrawdą nudę jak np. niektóre dzieła Bergmana (szczyt pseudointelektualizmu w scenariuszu Wiarołomnych), czy włoskiej nowej fali. Naszkicowne przez mnie problemy do rozważań na tle Ojca Chrzestengo pojawiły się u mnie spontanicznie bez żadnego sztucznego "pogłębiania". Uważam zresztą że wielkość filmu polega często na umiejętności przekazania ważkich treści w fabule, formie i dekoracjach, interesujących także dla tzw. mniej wyrobionej widowni. I tak do tego gatunku dzieł wybitnych, niosących poważne przesłania w atrakcyjnym opakowaniu należą poza Ojcem Chrzestnym m.in Łowca Androidów, Dawno Temu w Ameryce czy Czas Apokalipsy. Idąc tropem tytułów podanych przez Ciebie niechybnie dojdziemy do wniosku że głębokie treści kryją sie również w serialu Klan (pochwała przyzwoitości, szacunek dla rodziny) i tym sposobem ośmieszymy każdą próbę poszukiwania istotnych treści w dziele filmowym.
Miałem kiedyś napisać coś podobnego.. Jaszczur uprzedziłeś mnie i to w znakomitym stylu. Także nic dodać nic ująć. Pozdrawiam.
Ja za 1 czy 2 razem tez dostrzegalem tylko genialna pustke, ale... za
kazdym nastepnym razem dostrzegalem coraz to wiecej i wiecej. Z kasiazka
bylo podobnie, za 1 razem byla dla mnie tylko swietna opowiescia
gansterska, bardzo klimatyczna ale za 2 razem czyms znacznie wiekszym.
Doszlo do tego, ze zdajac w tym roku mature, temat "adaptacja filmowa a
jej literacki pierwowzor" oparlem na porownaniu wlasnie dziela Puzo i
dziel(a) Coppoli :D To bedzie pierwsza rzecz zwiazana ze szkola ktora bede
tworzyl z zaciekawieniem, no i choc wynik z poslkiego mnie nie obchodzi
zbytnio to z ustnej postaram sie chyba zdac na 100% ^^
Jaszczur przestań pieprzyć... Wszystko co mówisz jest kłamstwem, trylogia Ojca Chrzestnego to niezwykłe arcydzieła, które przeszły do historii na zawsze. A marne argumenty, że film jest pusty nic nie znaczą. Lepiej powiedz od razu, że za ambitne kino dla Ciebie.
Jesteś większym idiotą ,niż mi się wcześniej wydawało.
Co jest ambitnego w "Ojczulku" ,co?
Ja rozumiem ,że dla takiego tempaka każdy film starszy niż z lat osiemdzisiątych jest ambitny.
Ech, co za dzieciak.
PS.Wątpie by ktokolwiek inny zniżył się do twojego poziomu ,ale ja chętnie pogadam ,podaj argumenty dlaczego "Ojciec" jest ambitny a ja ci na pewno odpowiem.
O, nie wspomniałeś po raz tysięczny (i to w ciągu ostatniego tygodnia) o tym, że trylogia Coppolli to JEDYNE arcydzieła jakie powstały. Mały krok w dobrym kierunku, tak trzymaj. Bądź twardy jak chleb z biedronki, uda ci się!
Teraz serio: Dołączam się do prośby. Chętnie posłucham, co twoim zdaniem czyni Ojca Chrzestnego filmem ambitnym, do tego - o zgrozo - ZBYT ambitnym, aby go pojąć.
Twierdzisz, że wszystko co napisałem jest kłamstwem. Primo: może dla ciebie. Ja wyraziłem swoje zdanie na temat tego filmu (tak, SWOJE! W przeciwieńtwie do ciebie nie staram się wszystkim udowadniam że wiem najlepiej i tylko JA mam rację) i wyjaśniłem dlaczego jest takie a nie inne. Mówiąc wprost: podałem argumenty. Twoim zdaniem marne, dobrze, więc czekamy na twoje kontrargumenty, które marne nie będą. Proszę, masz pole do popisu.
Drugie primo (:P) - nie piepszę. Piszę. Rozumiem, że właśnie przechodzisz największą, gimnazjalną burzę hormonów i wszystko kojarzy ci się z pieprzeniem, ale daj na luz.
A pan, panie Order nie powinien liczyć na normalną dyskusję z nim. Skoro zamiast rozwiniętej odpowiedzi ograniczył się do "pieprzysz", "twoje argumenty nic nie znaczą", to pojęcie rzeczowej dyskusji na poziomie musi być mu obce.
No i z tego wszystkiego napisałem z profilu kumpla. Przepraszam i ponownie kieruję wypowiedź do Eliasa.
No i z tego wszystkiego napisałem z profilu kumpla. Przepraszam i ponownie kieruję wypowiedź do Eliasa.
Czytając ten temat, spodziewałem się że natknę się na post Eliasa, który niczym Lew broni swego "Ojczulka"... Nawet wywróżyłem, że post będzie wyglądać mniej więcej tak: "Głupoty gadasz, ojciec chrzestny to arcydzieło, nie znasz się, przecież to klasyk"..
No i się nie zawiodłem.
Podsumowując, Elias, jesteś wyjątkowo prostym i przewidywalnym dziciakie. Tak trzymaj.
btw, też czekam na argumenty;)
Mam wymienić wszystkie zalety Ojca Chrzestnego czy powiedzieć dlaczego to ambitny film ?
Wystarczy zybyś powiedział dlaczego to film ambitny ,bo dlaczego dobry to sami wiemy.
Tylko proszę nie pisz:
świetne aktorstwo
fabuła
zdjęcia
obsada
itd, bo to to każdy wie!
Ambitny od razu widać po fabule. Nie nazywam ambitnym filmem np. waszego ulubionego Fight clubu, bo od razu widać o czym jest. Walki itp. to się nadaje dla dzieci. Ojciec Chrzestny to niezwykle poruszający film, wszystko w nim jest prawdziwe. A zalety to można dosłownie wszystko wymienić, od genialnego aktorstwa po fenomenalne dialogi.
Mylisz dwa pojęcia: wybitny i ambitny... Ambitny jest "Mechniczna pomarańcza", "Zagubiona autostrada", "Powrót", "Chinatown", "Dzień świra".. Są to filmy które przesycone są symboliką, wielopłaszczyznowością, tajemnicą...
"Ojciec chrzestny" ambitnym filmem nie jest, ale nie przeczę, że wybitnym...
I nie sądzę, że w "Ojcu chrzestnym" wszystko jest prawdziwe. Bliżej "Chłopcom z ferajny" do takiego miana
"Zagubiona autostrada" to film Lyncha ,nie sądzisz chyba ,że tak wybitny koneser jak Elias sięga po takie "kupy"?
Ty bucu ,jeśli w Fight Clubie widzisz tylko walki to masz niźle zryty czerep.
Podziemny krąg to opowieść o tym jak dana jednostka jest zagubiona w dzisiejszym świecie przepełnionym gonieniem za nic nie wartymi pieniędzmi.
Popada w chorobę psychiczną ,którą wywołuje marność jego egzystencji.
Ten film zadaje ważne pytania.
Kim jest Tyler i co symbolizuje ,może jest tylko tworem wywołanym samotnością Jack'a ,może jego ciemną stroną ,może wysłannikiem szatana.
Ogólnie to film bogaty w smaczki thriller psychologiczny krytykujący amerykański styl życia ,konsumpcjonizm i pokazujący dobitnie marność ludzkiej egzystencji ,na którą chcą nie chcąc jesteśmy skazani.
Wielokrotnie przychodzą mi refleksje ,które nie dają spokoju.
Do tego filmu trzeba dojrzeć(nie sugeruje oczywiście ,że każdy komu film się nie podobał jest niedojrzały).
Godfather natomiast jest o mafijnej rodzinie..i tyle :)
Mechaniczna pomarańcza to film wybitny - Il Cattivo
po prostu rofl, wy jesteście dzieciarnio, która nie zna pojęć.
Pogrążasz się dzieciaczku.
Mechanicznej pomarańczy nigdy nie docenisz bo i nie jest dla takich jak ty przeznaczona.
I sam pojęć nie znasz.
Wybitny-"bardzo uzdolniony o niezwykłych walorach artystycznych, naukowych itp. wyjątkowy, szczególny, o dużym nasileniu"
wikipedia
uzdolniony tyczy się raczej artysty lub twórcy ,ale walory artystyczne w "Pomarańczy.." są naprawde duże ,oprócz tego jest również wyjątkowy ,oryginalny itp.
Nie rozumiem więc co przeszkadza nazwaniu filmu Kubricka wybitnym.
Ambitny film to taki ,który skłania do przemyśleń "Ojczulek" nie skłania a "Pomarańcza" owszem.
ku... namieszałem :)
Nie mniej jednak nie nazywaj ludzi dzieciarnią bo sam masz 15 lat ,a to mało ,chociaż wydaje ci się ,że pozjadałeś wszystkie rozumy i widzisz więcej niż inni wcale tak nie jest.
Jeszcze tak zapytam co to znacy ambitny ,bo jam myślał ,że to taki co do refleksji skłania ,ale najwyraźniej się myliłem.
Order, nie wysilaj sie bo mi jakos nie chce sie wierzyc ze Elias poda swoje kontrargumenty, ja np. wielokrotnie prosilem go zeby uzasadnil swoja teze przeciwko Zielonej Mili (oczywiscie bezskutecznie), a nasz Sierzant po prostu dalej pisal swoje, skutecznie mnie ignorujac. To samo zreszta sie tyczy Fight Clubu, ale poza argumentem "zalosny film dla mlodziezy" (tekst 15-latka) nie dopatrzylem sie chociazby ich sladowych ilosci.
Heh, jeszcze dwa dni temu jedyne arcydziela to Czas Apokalipsy i Pulp Fiction, dzis trylogia Coppoli a za dwa dni pewnie jeszcze co innego... zobaczysz Elias, niedlugo bedziesz blagal na kolanach moderatorow zeby ci pousuwali te bzdury ktore wypisujesz.
Jaszczur, mała rada: zorientuj się w temacie zanim znowu błyśniesz.
http://www3.interscience.wiley.com/cgi-bin/fulltext/120177020/PDFSTART
http://www.ejumpcut.org/archive/onlinessays/JC07folder/Godfather2.html - z tym bym polemizował, ale analiza ciekawa
To samo tyczy się znaffcuf pokroju Ordera, "smakoszy wybitnego kina", co to Fight Club uważają za ambitny film, do którego trzeba dorosnąć. Niezłą mam bekę jak to czytam...
wyluzuj troszku bo nikt tu się za "smakosza wybitnego kina nie uważa"..
A interpretować możesz dowolny film a i tak nic z tego nie wyjdzie.
Order weź już nie pisz na żadnych forach, to samo tyczy się Jaszczura i cattivo.
eliasek jak widzę szczęśliwy bo ktoś mu racje przyznał ,ale w sumie sie nie dziwie.
A co do tego postu
O ironio!
Nikt mu racji nie przyznał, przecież on nic mądrego nie napisał tylko skopiował z innych tematów i dopisał od siebie coś co wie dziecko dziesięcioletnie
@ksq666
Nie wiem, czy przeczytałeś post tytułowy, ale ja napisałem, że "Ojciec Chrzestny" jest dziełem wybitnym :) Bo faktycznie za takie go uważam, choć z pewnością nie za najwybitniejsze. Ale to już kwestia gustu i indywidualnych upodobań oraz oczekiwań.
I na przyszłości nie klnij na forum publicznym, bo może - jak twierdzisz - poczułeś się jak ojciec, jednak swoim postem pokazałeś dziecinność, i to na badzo hamskim poziomie. Nie czepiam się - to tylko taka drobna uwaga.
@Kagan
Byłbym w stanie polemizować na ten temat, przeprowadzić ciekawą dyskusję, ale nie zrobię tego. Powód jest prosty - nie masz poszanowania dla cudzego gustu, co pokazałeś w obu postach, które tu napisałeś. Ja w swoim tekście niezliczoną ilość razy napisałem, ze takie jest moje zdanie i moje prywatne odczucia, i że niekomu nie próuję wmawiać swojej racji, a ty z kolei starasz mi wmówić, że się mylę, bo moje zdanie jest inne od twojego.
Co do artykułów, do których dałeś linki - nie zaprzeczę, ciekawe. Prezentują interesujące spojrzenie na temat, lecz chociaż moje zdanie na temat "Ojca..." jest inne, to nie napisze, ze chrzanią głupoty albo się nie znają.
To sie nazywa szacunek dla gustu innych ludzi. Szkoda, ze tak mało osób na tym portalu to respektuje. Czyżbym nie miał prawda do własnego zdania?
@Elisa
Chciałbyś. Wiem, że drażni cię ktokolwiek, kto ma inne zdanie od ciebie, i z góry uważasz go za kretyna i ignoratna, a tym samym potwierdzasz swoją gówniarską, dziecinną mentalność, ale nikt nie przestanie pisać na tej stronie, bo ty masz taki dziecięcy kaprys.
Wiesz, co nas od siebie odróżnia? Ja napisałem swoje zdanie na temat "Ojca Chrzestnego", poparłem je arguementami, które IMO uważam za słuszne, lecz nie traktuję z góry nikogo, kto uważa inaczej (innymi słowy: nikomu nie narzucam swojej racji i nie uważam jej za bezdyskusyjną prawdę). Co ty z kolei robisz, uważając siebie za największego znawcę na tej stronie, a na prośbę o poparcie swojej (co w twoim mniemaniu znaczy to samo, co "nieomylnej") opini stosownymi argumentami... olewasz to. Czyżby dlatego, że nie potrafisz?
Nie ma dla mnie znaczenia, ile ktoś ma lat. W twoim przypadku niestety czarno białe zdjecie znanego aktora w avatarze nie wystarczy, aby nagle stać się z kimś dojrzałym.
Człowieku, Ty napisałeś, że Ojciec to pusta historia. Linki, które podałem udowadniają, że tak nie jest. Gusta, własne zdania nie mają tu nic do rzeczy. Historia przedstawiona w Godfatherze ma drugie dno - to fakt obiektywny. A że tego nie dostrzegałeś nie jest sprawą gustu tylko percepcji i Twojej niewiedzy. Jeśli po czymś pojechałem, to po ignorancji właśnie, a nie po guście, który szanuję, tak jak gust każdego użytkownika.
Kagan, czytałeś może powieść Puzo, "Ojciec chrzestny" na podstawie której powstał film?
Jeżeli nie, to polecam i mógłbym cię przekonać, że osoba która to uczyniła ma prawo napisać, że filmowi wiele brakuje. Naprawdę, mimo iż to wielki film - przy powieści wypada naprawdę blado:(
Ja o jednym, a Ty o drugim. Nie, nie czytałem książki. Czy fakt jej istnienia ma jakiś związek z tematem, bo nie dostrzegam? Poza tym, o słodki paradoksie, druga część sagi to dzieło samodzielne a jest niegorsza od pierwszej, a może nawet i lepsza.
Wypada blado bo to chyba najlepsza ksiazka wszechczasow jaka czytalem,
nawet na jej temat pisze mature.
Ale zeby porownywac film do ksiazki? Gdzie tu logika? Ksiazke czytasz a
film ogladasz to taka mala uwaga :)
Japierdole dlaczego mam nie klnac jak nikogo nie obrazam (poza "jestescie
jebnieci" ale to bardziej metafora do waszego klocenia sie nie
przedstawiajac argumentow w wiekszosci). Wulgarny jezyk uwazam za swietne
wyrazanie emocji, zrozumiale dla wiekszosci polskiego spoleczenstwa
(oczywiscie z umiarem).
A wracajac do tematu, sam napisales ze to pusty film, to czy pisales ze
jest ambitny czy nie to nie ma znaczenia, ja nie odpisywalem tobie tylko
ogolnie podsumowalem ta wasza zaciekla dyskusje gdzie kazdy ma swoje
zdanie a wiekszosc nie wie chyba dlaczego takie ma ^^
Napisalem co sadze o tym filmie, poza tym polecam ksiazke bo jest
genialna, mnostwo watkow o ktorych w filmie nie ma nawet mowy!
Potem wychodza takie bzdury, ze to pusty film... O.o Pod tym wzgledem film
na pewno nie przoduje ale nazywac go pustym to duza przesada, chyba sie
sie nie rozumie prostego filmu ale wtedy nie zrozumialbys tych
"pelniejszych" wiec w sumie chuj to wie :D