wreszcie zdecydowałam się go obejrzeć i nie żałuję, uważam, że jest naprawdę dobry!! Genialna gra aktorska Pacino i Brando. Ciągle się coś dzieje, ciekawa fabuła, akcja i do tego przyjemna muzyka.
Najbardziej podobała mi się ostatnia scena, gdzie Michael powiedział Kay, że jeden jedyny raz może zadać mu pytanie dotyczące jego interesów i oczywiście skłamał. To było takie jakby "ukoronowanie" na ojca chrzestnego. Ale, w gruncie rzeczy nie miał innego wyjścia niż wtedy skłamać.
I potem, kiedy zostaje po raz pierwszy nazwany "Don Corleone", kiedy całują go po ręce, a jego żona stoi i na to patrzy. A potem: "puk", zamykamy drzwiczki. Koniec filmu. Świetne:)
Jedyne co bym zmieniła to wygląd krwi(wiem, mieli ograniczone możliwości) i chyba wycięłabym wątek z Appolonią, dodając, że aktorka po prostu tragiczna:/