Powiem prosto. Zbudowałam sobie idealny świat z Donem Corleone. Oczywiście książkowy ,bo jakże inaczej. Ale filmweb to nie strona do dyskusji o książkach ,lecz o filmach.
Ojciec chrzestny jest jednym z tych filmów ,które są uważane za najwyższą półkę i wieczną klasykę. Ale czy ktoś kto obeznał się najpierw z utworem Maria Puzo ,a dopiero potem z filmem ( nie odwrotnie ! no i opinia ludzi , choćby nie wiem jak uzasadniona i przekonująca, którzy z jakiegoś powodu nie przeczytali książki jest mi zbyteczna ) , mógłby mi udzielić konstruktywnej opinii na temat czy warto "zepsuć" sobie wizje tego świata ? Używam tego słowa w dość ogólnym znaczeniu, pod żadnym pozorem nie oceniam - mam na myśli celowe przebicie "bańki" by poznać nowe i nieznane czego skutkiem jednak może byc , zobaczenie Vito w innym świetle niż chcielibyśmy go widzieć co jest nie do przyjęcia.
Czy obejrzenie "OC" wzbogaca twoje doświadczenie z tym światem czy wręcz przeciwnie ? W sumie można powiedziec ze jestem w kropce - chce zobaczyć ten film a jednak nie chce żeby to wpłynęło na moją ocenę postaci itd. mam na myśli vito, który na zdjęciach z filmu wygląda zbyt delikatnie i płaczliwie jak na dona . Ale może za słabo się przyglądam :P
Moim zdaniem film jest strasznie cienki w porównaniu z książka,akcja wydawała mi sie powolna i brakowało klimatu książki. Ja bardzo rozczarowałem się filmem.
Ja osobiscie wole film od ksiazki (tak, czytalem ksiazke jako pierwsza). Puzo za bardzo skupia sie na watkach drugoplanowych, ktore czesto sa w ogole niepotrzebne (np. historia Lucy Mancini).
Zanim obejrzałem film to najpierw przeczytałem książke. Książka bardzo dobra ale film jeszcze lepszy. Coppola pominął wątek Johnnego Fontane, w książce bardzo obszerny, ale według mnie aż nazbyt(troche nie pasuje on do reszty). Co do Brando to zagrał świetnie, inaczej niż w książce ukazał Corleone ale nie byłem zawiedziony. Moim zdaniem przebili go jednak Duvall w roli Hagena Pacino w roli Michela i najlepszy z wszystkich Caan w roli Santino. Oni przectawili swoje postacie idealnie odzwierciedlając ich książkowe pierwowzory. Na minus zasługuje z pewnością pominięcie postaci Neriego, w filmie to postać epizodyczna. No i największy zawód czyli Luca Brasi gdybym nie czytał książki to pewnie byłbym pod wrażeniem gry tego aktora. Ale z książkowego Brasiego w filmie nic nie zostało. Nie pasował już pod względem fizycznym w książce niski a tu olbrzym, w książce z porarzającym, przebiegłym spojrzeniem a tu taki na pierwszy rzut oka przygłup. Troche zepsuł tą postać w porównaniu do książki(coppola dobierając złego aktora). Jeżeli książka Ci się podobała i jesteś fanem dobrego kina to się nie zawiedziesz, gwarantuje. I dzięki zaciekawy temat.