Oceniajac film, biorę pod uwagę różne czynniki, gra aktorska, muzyka, fabuła, klimat, to czy zapada z pamieć, to czy jest 'mądry' czy po prostu efektowny, itd.
Ojciec Chrzestny, zdaniem wielu osób aspirujący do najlepszego filmu w historii kina, powinien być dobry pod kazdym z tych względów, prawda? Moim zdaniem, mocne strony to: muzyka, bardzo nastrojowa, przyjemna; gra aktorska, aktorzy dobrani na tyle dobrze, że nawet nie musieli silić sie na groźne miny by budzić strach; klimat jest na początku... Do filmu wracam wspomnieniami zawsze gdy słyszę coś o gangsterach, OC dobrze oddaje obrzydliwość i bezprawie ich półświatka.
To by było tyle. Fabuła jest przewidywalna, ten zabił, ten sie zemścił i tak w kółko. Klimat, choć był na początku, potem zmienił się w nudę. Czy film ma jakieś przesłanie? Może "Pracuj, bądź uczciwy a nie będziesz musiał zabijać, ale uważaj, zawsze znajdą sie głupki którzy chcą drogą prostszą."
Do efektów specjalnych i montażu sie nie odniosę - prawdopodobnie jak na tamte czasy był dobry.
Prawdopodobnie przejrzysz teraz moje oceny, stwierdzisz, że OC nie zrozumiałem i pewnie trzeba do niego dojrzeć lub nawet zasugerujesz, że jestem trollem. Bo na takich filmwebowicze sie dzielą: ekspertów i trolli, prawda?
Weź pod uwagę, że to na podstawie powieści Puzo. Więc przewidywalność fabuły to efekcie nie do końca efekt filmu.
Poza tym również nie uważam tej serii za wybitną. Pierwsza część jest doskonałym filmem ze względu na czynnik, który nazywa się Marlon Brando. Dużo gorzej z drugą częścią. Może dlatego, że irytuje mnie Al P. A zamykający serię film jest wg mnie bardzo dobry. Ale nie wybitny.
Żaden Oc nie jest wybitny. Są to filmy fajnie zrobione, z dobrą grą aktorską itp. Ale nie wyróżnia się w niczym spośród innych tego typu filmów.
1. To co mowisz to prawda, ale nadal to nie dowodzi, że ten film to arcydzieło.
2. Nazywasz 'szczeniakami' a swoją wypowiedzią prezentujesz poziom gimnazjum.
Nikt tu na razie się nie odniósł do żadnego 'Avatara' ani 'Trona'; musisz popadać ze skrajności w skrajność żeby twoja słaba argumentacja nabrała jakiegoś odcienia. W rzeczywistości lubisz po prostu poszczekać emocjonując się przy tym jak fanatyk.
Hmm... Też nie uważam, żeby była to rewelacja. Aczkolwiek na tamte czasu film zrobił ogromną furorę i z całą pewnością zasłużył na uznanie.
Ja zauważyłam tu historię, w której najważniejsza jest rodzina (wspólne obiady bez rozmowy o interesach) i jeśli ktoś odwróci się przeciwko niej zostaje potraktowany tak, jak według nich powinien, czyli zabity.
Poza tym w ich gangsterskim światku liczą się też zasady między głównymi rodzinami, na których najbardziej opierał się chyba Don Corleone. Teraz jak go zabraknie, zdawać by się mogło, że zostanie jedna wielka rozpierducha;)))
Pzdr.
bo do takich szczeniaków trzeba prosto i zwiężle formuować dialogi, aby do nich cokolwiek trafiło a nie prawić morały i bawić sie w filozofa bo to nic nie da
To Ci powiem jak jest naprawde. Jedynie dyskusja prowadzi do jakichś rozwiazań. Twoje podejscie jest podejściem typowym dla większosci ludzi starych lub z wypranymi mózgami - masz mózg ukryty za kratami ignorancji które filtrują tylko te informacje które pasują do przyjetej przez Ciebie koncepcji rzeczywistosci a reszta się odbija. Ludzi próbujących dotrzeć do Ciebie traktujesz jak intruzów i odpowiadasz prymitywnym, zwierzęcym instynktem agresji. Nie musi to być Twoja wina, pewnie rodzice wychowali Cię w ten sposób, że dialog polega na wypowiadaniu się tylko jednej osoby, a jej racja ma być uznana za wszelka cenę. Zawładnęła Tobą idea 'ten film jest dobry' i tej idei podporządkowujesz świat, manipulując nim w taki sposób aby wyszło, że masz rację. Po Twoich wypowiedziach widać, że stosunek uczuć do argumentów jest jak 9 do1. Twoja wiara jest tak silna, że za nic masz logiczne myślenie. Twoje bełkotliwe, bezładne wypowiedzi w których nie widać gdzie sie kończą a gdzie zaczynają zdania są upustem Twojego niezadowolenia. Możesz kląć, obrażać innych ale wierz mi - sam się tym tylko pogrążasz.