Ojciec chrzestny

The Godfather
1972
8,6 575 tys. ocen
8,6 10 1 574674
9,1 75 krytyków
Ojciec chrzestny
powrót do forum filmu Ojciec chrzestny

Powieść i film zawsze dzieli ogromna przepaść. Nawet gdy film to jedna z największych perełek kina - do powieści nie ma startu. Choć powieść jest dość krótka, a akcja w niej dynamiczna to pozostawia po sobie dużo więcej niż film Coppoli. Reżyser w filmie pominął wiele wątków, które co prawda książkę momentami bezlitośnie dłużyły. Mowa tu np. o wątku Johny'ego Fontany czy choćby Nina Valenti i Lucy Mancini. Może pominięcia te były dobrym krokiem, jeśli chodzi o ekranową wersję "Ojca chrzestnego". Największy błąd, w każdym przypadku, to obejrzeć film a potem wziąć się za powieść. Tak właśnie zrobiłem ja w przypadku "Ojca", czego żałuję. Powieść naprawdę mogła by zaskakoczyć, gdybyśmy nie znali perypetii mafijnej rodziny. Puzo zaserwował nam kilka ciekawie wplecionych retrospekcji, jak np. wątek śmierci Sonny'ego. Gdyby Coppola w swym filmie wykorzystał te retrospekcje, zrobiły by one niewątpliwie wrażenie. Oceniając powieść ogółem, na pierwszy plan nasuwa się psychologiczny rys bohaterów. Michael Corleone - zimny drań, którego przemiany widoczne są dopiero tak naprawdę w powieści. Jego bezduszność i pycha, bezinteresowność w związkach z kobietami. Tak naprawdę nie można powiedzieć, że miał jakiekolwiek dylematy zabijając swego szwagra "Dziś załatwiam wszystkie rodzinne sprawy", czy żeniąc się z Appolonią. Rys bohatera - genialny. Vito Corleone - majstersztyk. Kiedy filmowy Brando nie przypadł mi do gustu, książkowy książę podziemi wywarł na mnie ogromne wrażenie. Człowiek bezlitosny, ale z drugiej strony nad wyraz skromny i dobroduszny. Mało który pisarz potrafi tak dogłębnie zajrzeć w psychikę swych postaci. Warto wspomnieć również o mało znaczącej, ale bardzo wymownej ostatniej scenie książki, którą Coppola pominął. Mowa o rozmowie Hagena z Kay Adams. Mówi ona wiele o stosunku Hagena do Michaela i o nim samym. W powieści barwniejsze są również postacie Sonny'ego i Carla. Na mnie osobiście, jak już wspomniałem, większe wrażenie zrobiła powieśc, ale wiem że są tacy którzy staną po stronie ekranizacji. Przepaść bowiem nie jest ogromna, co jest zasługą geniuszu Coppoli.

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
Il_cattivo

W skrócie. Książka i film są świetne. Co prawda w powieści pojawiają się wątki według mnie nie wnoszące nic szczególnego, a zarazem krótkie, chociażby rozdział o kobiecie (nazwiska nie pamiętam, ponieważ dość dawno czytałam tę książkę), która chciała zrobić sobie operację, hmm... narządów płciowych. Ten rozdział był zbędny. Film sprawnie pomija niektóre wątki, a przy tym nic nie traci. Podsumowując, arcydzieło - i książka, i film.

ocenił(a) film na 10
Moniia

To właśnie wątek Lucy Mancini, która w filmie była ukazana tylko podczas stosunku z Sonny'm. Fakt, wątek zbędny, z lekka przynudzający książkę.

Elias, Mickie, Burbon - nie wiem ile jeszcze razy zmienisz swój nick - pozostawiam twój "komentarz" bez komentarza ;) ;)

użytkownik usunięty
Il_cattivo

Co za szybka reakcja moderacji, dawniej tak nie było! ohoho