Ojciec chrzestny

The Godfather
1972
8,6 574 tys. ocen
8,6 10 1 574154
9,1 74 krytyków
Ojciec chrzestny
powrót do forum filmu Ojciec chrzestny

Trzygodzinny prolog sycylijskiej mitologii o gangsterach to żelazny klasyk, synonim dobrego gustu i legenda kina. Słyszysz: film gangsterski, widzisz Brando głaszczącego kota, z wypomadowanymi włosami i zapiętego pod szyję w drogi, szyty na miarę garniak.
Nieśpieszna epopeja o początkach upadku rodu Corleone i wejściu gangsterki w nową erę to materiał na co najmniej dziesięciosezonowy serial. Sam film, mimo iż trwa trzy godziny, jakby ślizgał się po temacie, a w powietrzu czuć ogrom książki Puzo. Wiele w nim niedomówień (no i o co chodzi z tymi rybami w papierze? tak się pozdrawiali rybacy na Sycylii?), nierozwiązanych wątków (jak rozwiązała się w końcu sprawa z mężem Connie po śmierci Santino? Dlaczego nikt nie zareagował na pobicie ciężarnej?)), skrótów myślowych (Michael zbyt szybko przebywa rolę z powracającego z wojny/trzeźwo patrzącego na świat syna marnotrawnego do nowego Dona). Paradoksalnie jednak ciężko się połapać w natłoku postaci, wątków i planach czasowych. Kto z kim i dlaczego trzyma, ile tak naprawdę Michael miał podbite oko i kto tak naprawdę ginie w finalnej sekwencji i dlaczego widzę ich po raz pierwszy na ekranie.
Mimo to, Coppoli nie brakuje jaj, aby wyciszać historię w najmniej spodziewanych momentach i delektować się skwarem śródziemnomorskich peryferiów Europy. Kiedyś nie podobało mi się to, wybijało mnie z rytmu i odkładało prawdziwą gangsterkę na później, czyli nigdy. Teraz potrafię się już rozsmakować w tym leniwym klimacie południa, epizodzie, który wynosi opowieść o gangsterach wręcz na baśniowy, mityczny poziom. Jednak w finale reżīser brutalnie sprowadza widza na ziemię, pokazuje upadek człowieka i równoczesne podniesienie się z kolan rodziny Corleone, zderza opowieść miejską o honorowych gangsterach z brudną historyjką o zdardzieckich gnidach. Coppola buduje i równocześnie burzy w ten sposób mit o wielkich gangsterach, za co bardzo go szanuję.
Prawdopodobnie przez jego reżīserki kunszt i niesamowitą obsadę nie zwracałem uwagi na datę przydatności filmu, która tak bardzo było widać we wszystkich scenach obrazujących rozpad ciała ludzkiego (niestety, kiczowate umieranie bądź przyjmowanie ciosów jest po prostu kiczowate).