Nie wiem dlaczego, ale w tym temacie „Still Alice” przemówił do mnie mocniej. Tu wszystko bardziej uporządkowane, ewolucyjne. Znakomity Hopkins gra także, a może przede wszystkim swoim wiekiem. Jakkolwiek to wszystko poruszające, jest też przewidywalne i oczywiste do ostatniej sceny. A jednak Zeller umie opowiedzieć samotność i zagubienie na swój ciekawy sposób. Świetna gra z czasoprzestrzenią i zacna oprawa muzyczna. Film o nieuniknionym. Jesteśmy pamięcią. Bez niej – jak wspomina bohater – zostaje z nas drzewo, z którego opadły liście. Dobry.