Wraz z sukcesami nowej wersji TEKSAŃSKIEJ MASAKRY PIŁĄ MECHANICZNĄ oraz niespodziewanej popularności serii PIŁA moda na horror w Hollywood (szczególnie "odświeżanie" klasyki) nadal trwa.
Producenci z Fabryki Snów dbają o to by co sezon w kinach i na DVD dostarczać nam coraz to nowej porcji mocnych wrażeń, a z braku nowych i świeżych pomysłów (diąć na łatwiznę) bardzo chętnie realizują nowe wersje klasyki grozy z lat 70-ych i 80-ych.
Czemu to robią? Takie fil;my znacznie łatwiej wypromować, bo ich tytuły i renoma są powszechnie znane, a w kasach biletowych można liczyć na pojawiających się tłumnie fanów pierwowzoru oraz na zupełnie nieobytą z klasyką młodzież, która jest głodna krwi i mocnych wrażeń.
Nowych wersji doczekały się więc takie klasyki jak: HALLOWEEN, BAL MATURALNY, WZGÓRZA MAJĄ OCZY, OSTATNI DOM PO LEWEJ, KIEDY DZWONI NIEZNAJOMY, AMITYVILLE HORROR, OMEN, PIĄTEK 13-EGO, ŚWIT ŻYWYCH TRUPÓW, MY BLOODY VALENTINE, KOSZMAR Z ULICY WIĄZÓW i jeszcze kilka innych.
Większość wymienionych przeze mnie tytułów (poza 2-3 wyjątkami-ale nie będę kolejny raz ujawniać swych preferencji) była jedynie bladym odbiciem oryginałów, nie wnosiła do nich nic nowego (poza większoą ilością krwi) i w przeciwieństwie do klasycznych poprzedników nie miała większych ambicji intelektualnych.
OJCZYM Nelsona McCormicka wpisuje się w długą i popularną tradycję zbędnęgo odkurzania klasyki z lat 70-ych i 80-ych. Reżyser obrazu Nelson McCormick ma na swoim koncie dość kiepski ramake BALU MATURALNEGO, który mimio sporego budżetu i dużych możliwości technologicznych nie dorastał do pięt przeciętnemu poprzednikowi nakręconemu w roku 1980.
Jednak oryginalny OJCZYM (7.5/10) z roku 1987 Josepha Rubena - mimo, iż był tanim thrillerem klasy B- to już nieporównywalnie wyższa półka niż BAL MATURALNY AD 1980. Jak łatwo było przewidzieć dla Nelsona McCormicka było to zadaniem znacznie przerastającym jego możliwości.
Dzieło Jospeha Rubena mimo pewnej schematyczności fabuły miało w sobie bardzo wiele suspensu, kilka intrygujących podskórnych treści oraz niezapomnianą kreację Terry O'Quinna.
OJCZYM AD 1987 był sprawnie nakręconym thrillerem z ciekawie rozwiniętą psychologią postaci, kilkoma niejednoznacznościami. Był to również film bezlitośnie demaskujący sielskie życie na przedmieściach i będący swego rodzaju społeczną metaforę współczesności.
OJCZYM AD 2009 pozbawiony jest tego typu wieloznaczności czy też głębszych ambicji.
Dzieło Nelsona McCormicka otwiera jednak bardzo dobrze nakręcona przerażająca sekwencja, która jest niemal identyczne do tej jaką mialiśmy okazję zobaczyć w klasyku z roku 1987. Poznajemy w niej tytułowego ojczyma-socjopatę, który z miejsca gdzie wydarzyła się wielka i niezwykle makabryczna tragedia wychodzi sobie jak gdyby nigdy nic (uprzednio nieco zmieniając swój wygląd), a następnei wsiada do samochodu by dalej przemierzać Amerykę.
Taki nie budzący wątpliwości co do psychopatycznych skłonności głównego bohatera "opening" był w oryginale Rubena jedynie przygrywką dla dalszego rozbudowania postaci maniakalnego mordercy i dywagacji co do rzeczywistych motywów nim kierujących. Obraz z roku 1987 wywoływał ciarki, budził w widzu wątpliwości i potęgował atmosferę osaczenia.
W dziełku McCormicka takie "cuda" niemal w ogóle nie mają miejsca. Nowy OJCZYM to thrilelr jak najbardziej "sterylny", do bólu schematyczny i operujący ogranymi motywami.
Scenariuszowych zmian w stosunku do oryginału jest tu wprawdzie kilka (w tym ta najistotniejsza zmiana płci głównego antagonisty psychopaty), ale nie na tyle wiele byśmy mogli stwierdzić, iż mamy tu do czynienia z jakąś poważną ":reinterpretacją" znanej nam historii lub szczególnie oryginalnym podejściem twórców nowego projektu do kultowej materii sprzed 23 lat.
Twórca BALU MATURALNEGO snuje swą filmową opowieść szybko, dynamicznie- ale bez specjalnego polotu czy zabawy w głębsze psychologiczne niuanse.
Nie znajdziemy tu też specjalnie duzej ilości napięcia czy też starannie budowanej atmosfery osaczenia.
Główna zagadką filmu jest w zasadzie fakt czy najstarszy syn głównej z bohaterek w porę zdoła "zdemaskować" żądnego krwi ojczyma by w finalnej scenie uratować od zguby swą rodzicielkę oraz ukochaną dziewczynę.
OJCZYM to kolejny dość bezbarwny thriller opowiadający o "obcym i niebezpiecznym" nowym członku typowej amerykańskiej rodziny.
Jak na nowoczesne standardy zaskakująco mało tu dwuznaczności czy też brutalnchy scen. OJCZYM Nelsona McCormicka w dużej mierze przypomina taśmowo realizowaną produkcję telewizyjną jaką mozżemy się emocjnoować w nudne jesienne wieczory.
Z tą jednak różnicą, że rzeczony obraz ma nieco większy budżet oraz obsadę aktorska złożoną z bardziej rozpoznawalnych dla przeciętnego odbiorcy nazwisk.
Mimi całej też przewidywalności, schematyzmu, mechaniczności oraz psychologicznej infantylności film ten ogląda się w miarę przyzwoicie i z pewnym zainteresowaniem.
Duża w tym zasługa nie tylko dosć sprawnej realizacji, wartko toczącej się akcji- ale przede wszystkim dobrze dobranej obsady.
Znany z kreacji sympatycznych facetów z kłopotami Dylan Walsh (KONGO, NAIWNIAK, GDZIE SERCE TWOJE, DOM NAD JEZIOREM, WYSTARCZY ZALAĆ) nieźle sprawdza się jako psychopatyczny ojcyzm z piekła rodem. Walsh tworzy tu w miarę wiarygodną kreację pomimo faktu, iż twórcy niespecjalnie troszczą się o wzbogacenie jego postaci o pewne psychologiczne niuanse czy też kierujące nim motywy.
Całkiem niexle wypadł też mlody Penn Badgley w roli problemowego nastolatka, który po pobycie w szkole wojskowej powraca na łono rodziny. Pochwalić należy też soldine kreacje Seli WArd oraz urodziwej Amber Heard.
Jednakże aktorski poijedynek pomiędzy Badgleyem i Walshem jest solą tego filmu i głównym elementem podtrzymującym tę wytartą fabułkę w ryzach.
OJCZYM to film sprawnie nakręconym, nieźle obsadzony i jak na dzisiejsze standardy niezbyt brutalny (co też można zapisać mu na plus). Dziełko Nelsona McCormicka ma też wyjątkowo dobre otwarcie (niemal dokładna kopia oryginału) i w miarę emocjonujące (choć sztampowe) zakończenie.
Niestety brak jest w tym filmie choćby szczypty oryginalności, głębszych ambicji czy też rozbudowanej charakterystyki głównych bohaterów.
Ot, otrzymaliśmy sprawnie nakręcony dreszczowiec, który pomimo konotacji z filmową klasyką z roku 1987 do historii kina z pewnością nie przejdzie.
Obraz ukazał się właśnie ukazał się u nas na DVD, więc widzów szczególnie nim zainteresowanych odsyłam do najbliższej wypożyczalni lub sklepu z płytami. Można ten film zobaczyć, choć ja zdecydowanie radzę (jeśli ktoś jeszcze nie widział) sięgnąć uprzednio po pierwowzór z roku 1987.