Historia opowiedziana w filmie nie należy do prostych i przyjemnych. "Oko obserwatora" zaczyna się jak thriller szpiegowski by z czasem przejść w film psychologiczny, a nawet w dramat. Głównych bohaterów łączy bardzo specyficzna więź, a reżyser dzięki odpowiednim środkom wyrazu dobrze to pokazał. A jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ogromny potencjał tej opowieści nie został do końca należycie wykorzystany. Może to sprawka klimatu, który momentami jest naprawdę gęsty. Może zbyt gęsty...
Na uwagę zasługują odtwórcy głównych ról. Ewan McGregor jest świetny w roli agenta obsesyjnie tropiącego niebezpieczną uwodzicielkę. Zagrał tą rolę z finezją i wyczuciem. Ashley Judd o dziwo poradziła sobie ze swoją rolą do tego stopnia, że byłem zafascynowany postacią w którą się wcieliła. Muzyka i zdjęcia to kolejne plusy tej nietypowej produkcji, którą zaraz dodam do ulubionych, bo jest w niej coś z filmów Hitchcocka, De Palmy, Lyncha i ma ona to coś w sobie.
P.S.
Krytycy nie pozostawili na filmie suchej nitki: Rotten Tomatoes - 7%, z czego Cream of the Crop - 0% (!), natomiast użytkownicy serwisu - 37%. Zwykli oglądacze filmów także się nie rozpływają w zachwytach: IMDb - 4.4/10. Na szczęście Złotych Malin nie było :) Była za to nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych w Brukseli dla najlepszego reżysera. Dobre i to :)