"Okręt" – film bez nachalnego patosu, jakże częstego w amerykańskich produkcjach, traktujących o wojnie. Oczywiście, że nie zabrakło go i tutaj, jednak jest on na tyle stonowany, że w żaden sposób nie psuje końcowego efektu, jaki dostarcza nam film. Swoją drogą genialna ostatnia scena, potwierdza to w zupełności. Nie ma tu super-herosów, gładkolicych żołnierzyków, jest załoga skazana wyłącznie na siebie. Niemcy nie są przedstawieni jako bezwolne maszynki do mordowania, są nad wyraz ludzcy, w wielu miejscach film może dostarczyć sporo wzruszeń ( Jurgen Prochnow, grający kapitana i ten jego kojący, dodający otuchy uśmiech). Film oglądałem w dzieciństwie, niedawno ponownie i muszę powiedzieć, że mało który obraz dorównuje mu, jeżeli chodzi o przedstawienie grozy, napięcia, emocji, strachu, niepewności. Wszystko to jest niesamowicie skumulowane, dodatkową spotęgowane fantastyczną muzyką. Nie rozumiem negatywnych komentarzy, uważających "Okręt" za nudny. Kto nie oglądał niech się nie zastanawia. Warto.