piękny film, taki odprężający, a jednoczesnie lekko smutny w przeslaniu. Wrzuciłbym go do jednego worka ze szwedzkimi Farval Falkenberg i Man tanker sitt. Co do soundtracku to jak ulał pasowałby tutaj Bird by snow - nawet z tego samego regionu usa :>

Ja interpretuję go zupełnie inaczej. Do tego nie wrzucę go do jednego worka z tymi tytułami tylko z powodu lasu w tle...

Dobry film o przyjaźni,zaufaniu,prawdzie.

Historia dwóch panów, którzy rozeszli się różnymi ścieżkami. Jeden założyl rodzinę, drugi zaś prowadził życie lekkie, bez zobowiązań. Symbolicznie pan nr 1 był zorganizowany jak współczesne miasto natomiast pan nr 2 był jak las i żył wciąż w lesie. Ich spotkanie po latach stanowiło punkt kulminacyjny, kiedy okazało się, że życie w mieście , założenie rodziny i życie wedle prawa i zwyczajów zmieniło pana nr 1 w zombie czyli żywego trupa lub robota jak kto woli, a las i trawka zachipnotyzowało pana nr 2, który wciąż miał marzenia i wizje jak młody chłopak. Pierwszy nie mógł znależć przyjemności w leśnym, dzikim zapomnieniu, drugi zaś nie odnalazł uczuć w zorganizowanej społeczności.

*Zahipnotyzowało.