Tylko bez zbędnego pieprzenia, że koreańska lepsza, bo to jak spam o "fistingu po łokieć" na tym
forum.
Uwielbiam oryginał i każdy kto go oglądał, wie, że prawdopodobnie każda inna wersja może lizać
młotek wersji Parka. Ale ja się pytam: Czy to jest solidnie zrobiony film? Wyobrażając sobie, że tej
wersji koreańskiej nie było? Jest zwrot akcji? Brutalnie? Ciekawie?
Ja wiem, że żyjemy w świecie, gdzie remake hitu jest traktowany jak żyd z protezą jąder w obozie
pracy, nawet jak jest solidny. Ale chciałbym w końcu jakąś obiektywną ocenę :)
z góry dziękuje.
Jest taki sam zwrot akcji jak w oryginalne, zmienili tylko zakończenie - bohater bohatersko zamyka się w pokoju na zawsze i rezygnuje z dymania własnej córki. Taś taś. Film pocięty i chyba lepiej poczekać na wersję rozszerzoną.
Ja podszedłem do filmu bez nienawiści i dałem 5/10. Mówiąc w skrócie, scena walki w korytarzu mi się nawet podobała. Brutalność została zachowana, jeśli o to chodzi. Pozmieniano parę rzeczy, tak sobie te zmiany wyszły.. Film dobrze się ogląda, jest nieco krótszy, dla mnie gorszy klimat. Więcej napisałem tu: http://prawdziwefilmy.pl/2013/oldboy-zemsta-jest-cierpliwa-recenzja-38
Jest właśnie bardzo oryginalna, bo to bardzo luźna adaptacja, dodająca własne pomysły, a amerykański to chamskie zerżnięcie tych właśnie pomysłów i debilne wypieranie się ich przez Spajka pod pretekstem ekranizacji mangi
Przytocz jakąś wypowiedź w której on twierdził, że to adapatacja mangi :)
Równie luźna jak Amerykańska wersja jest adaptacją w stosunku do Koreańskiego.
Nie chce mi się tego oglądać. Uwierzę ci tym razem na słowo.
Czemu Napruta zablokowali, a ciebie nie?
Wydaje mi się, że na początkowych napisach wyświetla się based on motion picture Oldboy wiec chyba tak nie do konca wyparl się tego, że to remake filmu. Czytałeś mangę? Jakie jest tam zakończenie?
Pierwsze 50 stron na razie, więc zakończenia Ci nie powiem. Klimat jest zupełnie inny i fabuła jest zupełnie inaczej poprowadzona niż w filmie Parka.
Słyszałem że w mandze nie ma wątku kazirodczego, ale tego nie potwierdzę na razie
w mandze nie ma tego całego twista z córką, który jest chyba najlepszą częścią filmu. w zasadzie jest on niezbyt wierny komiksowi, raczej "na podstawie". większość osób, które przeczytały mange po obejrzeniu filmu jest rozczarowana finałem. ogólnie ktoś kto wpadł na pomysł nowego zakończenia pisząc scenariusz do koreańskiego "Oldboy'a" wygrał życie :)
Co byś polecił oryginalnego/dobrego jako ekranizacja mangi? Podaj proszę tytuł, ale nie animacji, tylko jakiejś fabuły. Chętnie obejrzę.
Ja tam polecam iść do kina, widziałem oryginał ale ciężko porównywać jest te dwa filmy. Nie dorabiając ideologii film trzyma w napięciu, kilka zwrotów akcji, dobre ujęcia. Film i tak wybija się z tytułów dostępnych ostatnio na dużym ekranie ...
Ten film siedzi głęboko na dnie tytułów dostępnych ostatnio na dużym ekranie.(oczywiście nie wychwalając przy tym w żaden sposób reszty filmów). Ten tytuł doprowadzał do łez... swoją prostotą i wręcz parodią thrillera. Nie sądze, żeby twórcy mieli to na myśli tworząc ten film, patrząc na podany gatunek. Dno totalne. aż chce się wyjść. Jedyne co moge powiedzieć dobrego o filmie to jeden krotki, ciekawy motyw utrzymywania człowieka w pokoju, a przy tym w niewiedzy przez 20 lat.(co jak widze jest zerżniete z innego filmu), reszta to porażka (nie oceniam go przez pryzmat "oryginalnej" wersji, ponieważ nie oglądałem jej). Nawet sceny akcji (czym mógłby uratować się film) są przedstawione całkowicie tandetnie. A finał? Łapiesz się za głowę z myśla: CO TO MA BYĆ ?!?! (oczywiście bez zaskoczenia, lecz z powodu zawiedzenia się).
NIE POLECAM
Pozdrawiam :)
Oryginalną wersję obejrzałem bodaj w zeszłym roku jakoś na początku. Osobiście uważam to za arcydzieło pod każdym kątem. Wszystkiego było tyle ile powinno. Niczego w przesadnych ilościach. Potem dopieściłęm dwie pozostałe części trylogii (Pan i Pani Zemsta). Osobiście uważam, że warto obejrzeć całość z Oldbojem na czele. Zresztą inne filmy, w których grają dwaj główni bohaterowie są bardzo dobrze. Przez Oldboya polubiłem koreańskie kino więc polecam zapoznać się w pierwowzorem.
Ja nie oglądałam oryginału i ten film mi się podobał. Fakt, był trochę przerysowany w niektórych momentach, ale widocznie taki był zamysł. Natomiast uwielbiam thrillery, w dodatku takie, w których do samego końca nie jest wiadomo kto się kryje za całą intrygą. Zatem jestem na tak ;-)
To o co prosisz jest dosłownie nie wykonalne, ponieważ każda opinia jest w jakimś stopniu subiektywna ;). Ja uważam, że nowy Oldboy jest całkiem niezły, ale dzielą go lata świetlne od oryginału. Fabuła jest niby taka sama, ale opowiedziana inaczej, zwłaszcza na początku, część wątków zmieniła się i film posiada kompletnie inne zakończenie (dużo gorsze). Niestety, przez to że to tylko remake, to nie jest ani tak oryginalny, ani tak zaskakujący (no zaskoczyć może czasami sposób ukazania jakiegoś wątku). Film jest dobrze zagrany, zwłaszcza przez Brolina i Jacksona. Sceny akcji są wykonane w identyczny sposób chociaż troszkę podkręcone (trwają chyba dłużej i więcej się w nich dzieje), i nadal mogą robić wrażenie. Film niestety momentami jest nielogiczny, przerysowany przez co zabawny w niezamierzony sposób i nie posiada już takiego pazura co wcześniej (finał nie wywołuje tyle emocji co ten w oryginale, nawet przy kolejnym seansie). W ogóle film jest prostszy i nie posiada takiej głębi, czy estetyki co pierwszy film. Muzyka tym razem zawodzi, jest strasznie sztampowa i nijaka, a efekty specjalne przy scenach przemocy wyglądają żałośnie.
Jeżeli miał bym go ocenić, nie wiedząc o istnieniu filmu z 2003 to być może dał bym 7, albo nawet 8- nadal był bym przy dobrym aktorstwie, scenach walki, pochwalił bym pomysł, oraz twist, nie przywiązał bym wagi do głębi i walorów artystycznych, jednak nadal nie podobała by mi się muzyka, efekty, przerysowania, niektóre nielogiczności oraz zakończenie.
PS Film od samego początku zapewnia, że jest remakem filmu Parka. W napisach wstępnych pojawia się informacja "Based on Korean movie Oldboy"- czy jakoś tak, ale z całą pewnością kończy się słowami Korean Movie.
Ależ mi wystarczyło to co dostałem wyżej.
Było to czego się spodziewałem. Jedna z moich ulubionych fabuł filmowych odświeżona typowo amerykańsko - moja dziewczyna nie znająca oryginału, mówi, że reżyseria i niektóre sceny pozwalają sie domyśleć zakończenia w połowie. I faktycznie coś w tym jest.
Albowiem obejrzałem jeszcze raz OldBoya Parka i na rany Chrystusa, tam wszystko było tak zajebiście pociągnięte, zagrane i wszystko wszystko, że można stanąć na ch*ju, zakręcić się na nim kilkukrotnie, upaść, wstać i uznać że nic już nie będzie takie samo. Czysta zajebioza. A amerykańska... - bolące jak rozbite szkło w napletku - "no tak... tego się domyślałem, po scenie gdy.."
Jednakże(!):
Może to zaboli niektórych co to przeczyta, ale jestem jednym z nielicznych, co uważa, że ten film powstał słusznie - znam setki osób, które gdy tylko zobaczą "cingcionga" i nie jest to "Wejście Smoka" gwałcą guzik "następny program" jak pies moich sąsiadów wszystko co walcowate i miękkie. Taka odświeżona wersja była potrzebna, żeby ta historia przedostała się i w te na swój sposób upośledzone, ograniczone i amerykańsko-zorientowane główki.
Dla osób niewidzących oryginału, którzy pewnie i tak go nie zobaczą przez wyżej wymienione ograniczenie i jakieś stadium wrodzonego rasizmu filmowego, ten OldBoy i tak będzie zajebisty. Bo OldBoy to OldBoy - w imię zasady, że ze złego scenariuszu złego filmu się nie zrobi.
Co nie podobało mi się w amerykańskiej jeszcze to przywiązanie do szczegółów.
Żałowałem, że w amerykańskiej wersji nie przywiązywali wagi do detali jak w koreańskiej. Strasznie się zdziwiłem kiedy zobaczyłem bohaterów przed i po 20 latach- tam kompletnie nikt się nie starzeje! Domyślam się, że Brolin na początku gra 30 letniego mężczyznę, ale i tak wygląda jak facet 40 i przez ten okres 20 lat nic się nie zmienia. Nie mogli pokusić się o jakąś minimalną charakteryzację na wstępie: farbą zakryć siwiznę, ukryć parę zmarszczek- to amerykańska produkcja z XXI wieku, więc mam prawo wymagać o takie detale. W koreańskiej wersji Dea-Su wydawał się młodszy, niż w chwili kiedy zostaje uwolniony, nie jestem pewien, ale takie odczuwałem wrażenie. Jeszcze bardziej zabolało mnie, że Joe jakoś świetnie sobie radzi w społeczeństwie mimo iż przez 20 lat nie miał z nikim kontaktu. Dea-Su bardziej wygląda jak ktoś, kto przez 15 lat nie widział innego człowieka- do dzisiaj pamiętam scenę w windzie, albo pierwszy dialog z Mido.
PS Jeżeli wersja reżyserska (którą Lee i Brolin tak preferują) wyjdzie, to na pewno ją obejrzę, z czystej ciekawości. Trwa ona podobno aż 3h (nie za długo?), ale skoro wersja kino pokazywała to co znamy z koreańskiej wersji, to znaczy że te dodatkowe półtorej godziny powinny zawierać głównie coś nowego.
ja obejrzałem głównie żeby zobaczyć jak sobie poradzą z sławną bijatyką. Poradzili sobie nieźle, choć gorzej niż w wersji koreańskiej. Ujęcie jest mniej więcej równie długie, zdecydowanie szybsze i dynamiczniejsze, tylko kilka ciosów 'nie siada' (widać wyraźnie że młotek przelatuje centymetry od twarzy a typa wynosi w powietrze że o mało kapci nie zgubi :) ) i muzyka nie ta. Ale nie jest źle
no niby tak z tą bijatyką - niby sobie z nią poradzili - lecz w ogole mam z nią maly problem w tym remake'u, bowiem w tym nowym - kompletnie przeniesionym na zachod czyli do USA kontekscie - jakos tyle tej teatralnosci nie za bardzo pasuje: Joe Doucett martretuje sie jak niegdys Bog kung-fu Bruce Lee przez cale hordy wrogów - co wydaje się nieco dziwne, na amerykańskiej ziemi w 2013 roku.
Bardzo pozytywnie odebralem aktorstwo Josha Brolina, ktory swojej roli, moim zdaniem poswiecil cale serce. Widac wyraznie jak w tej intensywnej tour de force jako przeżarty samozwątpieniem, zdezorientowany anioł zemsty, nadaje tej jednostronnie ujemnej figurze Joe Doucett'a pomimo tego jeszcze serce i duszę - co nadaje dopiero temu filmowi w ogole pewną głębię.
Rowniez te występy Sharlto Copley'a ("Dystrykt 9" czyli mojego Boga Wikusa!), który jest zawsze tylko wzywany do Hollywoodu, gdy postaci ma sie wylewać szaleństwo wszystkimi porami, są tutaj znacznie skuteczniejsze niż ten jego ostatni - nerwujący, goscinny wystep jako irytujący, szwargocząco-chrząkający berserker w "Elysium". Południowoafrykańczyk promieniuje nieco ubocznie tajemniczoscią i misterium, co z kolei pasuje do narracyjnej funkcji jego charakteru, który okazuje się być ostateczną cząstką w tej calej zagadkowej strukturze...