Ktoś również siedzi w kinie i zastanawia się jak można coś takiego wyprodukować? Klapa po
całości: reżyser tragedia,kreacja bohaterów to zupełna porażka. Dam ocenę dwa, ponieważ sam
pomysł o kreowaniu życia dziecka w ten sposób był dobry .
Tak :-) film nie zbyt rewelacyjny troszkę miejscami przesadnie użyto efektów komputerowych ale da sie wytrzymać pierwsze wiaderko popcornu z nudów zjedzone :-)
Ja się w sumie cieszę, że był pierwszy, bo chyba bym "ciut" przysnęła, gdyby był, na przykład, ostatni. Słyszałam plotki o rasizmie Lee i po tym filmie chyba się przekonałam o ich prawdziwości w jakimś stopniu. Na sali, gdzie byłam na enemefie, widzowie raczej reagowali śmiechem (albo chociaż chichotem/uśmiechem) na sceny walki (i tą wręcz groteskowo lejącą się krwią), które były dość mało realistyczne (SPOILER!! tuziny pokonanych przeciwników i tylko jeden sztylet w plecach, a potem jeszcze z tym sztyletem kolejny pokonany tuzin - serio? Adrenalina adrenaliną, ale chyba przesada). Pomysł na fabułę sam w sobie dobry (SPOILER!! ale raczej pomijając, jak dla mnie, relacje w rodzinie Adriana, chociaż trzeba przyznać, że były zaskakujące, szczególnie w tak skrajnej formie), lecz to prawdopodobnie w większości zasługa mangi (nie czytałam, ale zamierzam) czy wersji koreańskiej (bo wątpię, żeby zaczerpnięto coś z wersji BOLLYWOOD, chociaż, kto wie :P). W każdym razie, było z czego czerpać inspirację. Film ogólnie średni, ale w sumie potrafi zaskoczyć (szczególnie jak ktoś nie oglądał wersji z 2003, bądź nie czytał komiksu).
a oglądałoś oryginał? tam również, ledwo żywy z kosą w plecach, zorał całą windę koreańskich amatorów ulicznego Kendo-bushido. Oglądając oryginał - wierzę że można :D
No właśnie niestety nie, ale po świętach mam poważny zamiar obejrzeć. A jeśli znajdę, to przeczytam też mangę, bo sam pomysł na fabułę mi się podoba :D Jedno muszę przyznać - oglądając ten film było od razu widać, że jest na podstawie komiksu właśnie przez te, często gęsto, przerysowane sceny walki. Po prostu może ta scena z kilkoma tuzinami i kosą przechyliła moją szalę tolerancji na nierealność (nigdy nie wiem dlaczego napastnicy jak są w grupie, nie napadają na raz, tylko pozwalają się po kolei wykończyć, ewentualnie dwójkami). Może gdyby wykonanie było lepsze, a nie przypominało mi w jakimś stopniu błędy takie jak z "powalającymi włosami" Johansson w Avengersach, albo żeby mi się nie przypomniała, swego czasu znana w "Internetach", scena z indyjskiego filmu akcji, może wtedy akurat te fragmenty filmu nie wywoływały by u mnie lekkiego uśmiechu na twarzy. Kończąc ten mój dość długi wywód, nawet pomimo wszelakich wad tej produkcji (począwszy od reżysera), to ja osobiście oglądałam go z pewnym zaciekawieniem ze względu na fabułę, która w dużej mierze (chyba) była zasługą twórców mangi.