Obejrzałam po gorących zachętach i promocji filmu. Niestety... Alicja kiepska... Słaby angielski, mizerna rola... Tylko pływa i okrywa się płaszczem. Collin niestety też nie porwał mego serca i duszy. Rozczarowana... i to bardzo.
Ja dałem 2/10. Chciałem dać 1/10, ale za docenienie polskiej aktorki podwyższyłem o punkt. Zupełnie nie przemówił do mnie klimat zimnej, deszczowej irlandzkiej mieściny. Nie mam słów, a tym bardziej ochoty na jakiekolwiek zagłębianie się w beznadziejność tego filmu. Tam po prostu nie było nic, po za ładną buzią i nogami AB-C :)
dokładnie: zimna deszczowa irlandzka mieścina. jedno jest pewne: ja do tego filmu nie powrócę :)
A jakim angielskim miała mówić postać szmuglującej prochy Rumunki? Queen's English? A może wierszami Shakespear'a? Jak na nią to ten angielski i tak był o wiele za dobry, więc nie rozumiem twojego zarzutu. Poza tym zgadzam się całkowicie, film śmiertelnie nudny, bohaterownie nieprzekonujący, dzieciak irytujący. Ciekawie zrobiło się dopiero jak zaczęła się awantura z rumuńskimi handlarzami narkotyków - szkoda tylko, że tak późno i że tak szybko się potopili :P.
jak na TAK lansowaną gwiazdę mogła się bardziej postarać. Podobno taka cudownie postrzegana jest za granicą? Niestety podzwiana jest za nogi i wygląd, a nie za jakieś szczególne aktorskie zdolności. Zresztą nie mnie to oceniać. Dla mnie, nic nie znającej się osoby, jest słaba słaba słaba i jeszcze raz słaba!
taak... masz rację to była dobra i jedyna jako taka akcja tego filmu, ale żeby nie było za dobrze zatopili ich i z głowy. (:
Ale mimo wszystko musimy dziewczynę pchać do przodu jak się da. W końcu ona jest najbliżej tego "wielkiego Hollywood". Dopóki ktoś chce oglądać te nogi i ładną buźkę to powinniśmy się cieszyć. No a skoro ożeniła się z Farrelem to angielski sobie jeszcze wyrobi w domu. Ja jej życzę wszystkiego dobrego.