Nie poruszył mnie. Miło było popatrzeć na rybki, kutry i dziewczę z sieci (no bo przecież nie na zarośniętego Syracuse'a), ale czy na tle innych, dobrych filmów Jordana ten wnosi coś nowego? Chyba jednak nie. Tak naprawdę bohaterem obrazu jest tu muzyka zespołu Sigur Rós, która marszczy zimne, irlandzkie wody i daje posmakować nieco magii. Widz nadal wychodzi spragniony.