Szmirą może być dla kogoś, kto nie gustuje w spokojnych filmach i jego ideałem są pościgi, wybuchy, strzelaniny. Oceny 1/10 kompletnie nie są obiektywne, wynikają z osobistych upodobań - a przecież ocenę podnosi choćby dobre aktorstwo (zwłaszcza Farrella) i świetnie rozegrane scenki humorystyczne z księdzem - sala śmiała się, bo aktorzy mówiąc półsłówkami nadają swoim wypowiedziom duuużą dwuznaczność, albo po prostu dogryzają sobie - chyba więc opinia o tych scenach nie jest tylko moją, skoro słyszałam chichoty.
"Ondine" to raczej cukierkowy obyczaj, dobrym określeniem będzie "mglisty", w sam raz dla młodych dziewcząt. Film rozgrywa się głównie na łodzi rybackiej, małym domku nad morzem i domu, a w zasadzie na jego ganku, w którym mieszka córka bohatera. Od czasu do czasu śmigną jakieś inne miejsca, ale te trzy wymienione widuje się najczęściej - i myślę, że to już może określić, w jaki sposób toczy się fabuła.
Akcji rzeczywiście nie ma za wiele, historia nie jest skomplikowana, ale jednocześnie wydarzenia posuwają się bardzo szybko do przodu - o, na przykład [SPOILER]
Ondine i Syracuse dość szybko lądują w łóżku, co mnie raczej cieszyło, że nie ukrywali o co im chodzi i darowali sobie flirty :)
Denerwować może tylko zbytnia naiwność. Ondine znajduje pewną rzecz w wodzie, która miała tak naprawdę zerowe szanse, żeby się tam pojawić.
Podsumowując - mnie osobiście "Ondine" się bardzo podobała, bo lubię spokojne filmy (swoją drogą, mój facet siedzący obok podczas seansu jakoś nie narzekał i wyszedł z kina w dobrym humorze, więc film chyba jest jak najbardziej strawny). Jak ktoś nie lubi takich - niech nie ogląda. Reszcie polecam. Oceniłabym go na 6/10, w przypływie humoru może na 7 :) Niby nisko, ale pewnie niedługo obejrzę jeszcze raz :)