Ta ocena przeraża. Powinna być taka sama jak "Justin Bieber: Never Say Never" (a nawet ten film ma za wysoką).
Jaki sens jest robienie takich filmów, o piosenkarzach, którzy zaledwie weszli na rynek muzyczny?
Bardziej zrozumiałe by było, jak się zrobiło film o Madonnie, Eltonie Johnie, Bon Jovi, Depeche Mode czy Metalica.
Ludzie! Zrobili o nich film bo w zaledwie 3 lata zyskali taką popularność na skalę The Beatles. Zdobyli wiele nagród, mają wielkie grono wiernych fanów, pomagali dzieciom i stali się właśnie najsławniejszym boysbandem na świecie. Czy tego chcecie czy nie, jestem przekonana że jeszcze ten zespół zapisze się w historii muzyki.
Zresztą... pożyjemy, zobaczymy.
"Ta ocena przeraża. Powinna być taka sama jak "Justin Bieber: Never Say Never" (a nawet ten film ma za wysoką)."
Oglądałaś/-łeś w ogóle te filmy czy oceniasz jako zakompleksiony i powierzchowny "hejter"?
Ale to też nie było pytanie do mnie :). Mogę go obejrzeć tylko przypadkiem, nie planuję tego i w związku z tym nie oceniam.