Nie czytałem wprawdzie poematu Puszkina, ale odnoszę wrażenie, że musiał on zostać zmasakrowany w tym filmie (nie widać w nim nawet śladu poezji). Nakręcony jest z elegancją, ale za to okropnie sucho i chłodno, co sprawia, że jest po prostu nudny - i nie jest to nuda znacząca, ale banalna i niezamierzona. A im bliżej końca, tym gorzej, aż trudno wytrwać. Szkoda przede wszystkim aktorów, którzy radzą sobie nie najgorzej. Z tym, że Ralph Fiennes to klasa sama w sobie.