Jako fanka tego typu filmów miałam ogromne oczekiwania (i jeszcze ta obsada!). Faktem jest, że
Tyler do wybitnych aktorek nie należy, ale ma sobie jakiś czar i urok, którym mnie zawsze
ujmowała. Niestety w tym filmie była drewniana i nijaka, a scena pożegnania prędzej wywoływała
łzy śmiechu niż smutku. Nawet Ralph nie podołał, był jakiś anemiczny, a jego głos kojarzył mi się z
jego rolą w Czerwonym Smoku. Film bez szału, bez większych uniesień (a chyba o to tu chodziło !),
nie wart nawet zapamiętania. Warto obejrzeć dla pięknych widoków i onirycznej atmosfery.