Stworzyłem ten neologizm jak widać poprzez awersję znaczeniową słowa "oldschool". Dlaczego? Bo to film w miarę nowy (II połowa lat 90.). Bardzo dobry klimatem, który niestety pod koniec kuleje. Genialne aktorstwo, zwłaszcza Kevina Bacona (chyba życiowa rola) i Zachary'ego Davida Cope'a. Najbardziej w pamięć zapada scena w której Jake ogląda "Czarnoksiężnika z Oz", a telewizor robi mu figle przeskakując bezustannie (mimo usilnych działań pilotem) na "Noc żywych trupów".