Nimród Antal jak najszybciej powinien wrócić na węgierskie śmieci i tam kręcić swe filmy, bo przygoda z kinem popularnym idzie mu jeszcze coraz gorzej. O ile w „Motelu” świetnie zakamuflował wyeksploatowane do znudzenia wątki i zbudował trzymający w nieustannym napięciu obraz, o tyle, w „Armored” poległ na całej linii.
To przykład najgorszego rodzaju kina sensacyjnego, do bólu schematycznego, fatalnie rozpisanego, naiwnego, które udaje, że jest rozrywką inteligentną z trudnymi moralnymi dylematami do rozstrzygnięcia i świetnie nakreślonymi postaciami. Ale to tylko dalekie echo dobrych filmów podpisanych przez Davida Ayera z lat ostatnich.
Kino Antala to jego daleki, ledwie słyszalny pogłos. Szkoda uszu. I oczu. Szkoda czasu…
Moja ocena - 2/10
Zgadzam się w całej rozciągłości, film totalnie zawodzi, dziwi mnie, że przyzwoici całkiem aktorzy zgodzili się zagrać w takiej produkcji. Gdyby w rolach głównych występowali Chuck Norris , Jean-Claude Van Damme czy Steaven Seagal to nie traciłbym czasu. Odradzam całkowicie.
Moja ocena to 3/10
zgodzę się z wami, ale trzeba przyznać że film odróżnia od sensacyjniaków z Seagalem i innymi, ciekawa praca kamery. To było atutem także "Motelu" i oczywiście "Kontrolerów". Ja daję 4/10 mimo wszystko