Trójka kolesi zamierza oddać się swojej ulubionej zabawie, jaką jest polowanie. Ich punktem docelowym nie są jednak zwierzęta, lecz ludzie. W tym celu udają się na coroczną wyprawę za miasto. Po drodze terroryzują spotkaną na szosie parkę, która nie zdaje sobie sprawy, że wkrótce stanie się walczącą o przetrwanie zwierzyną łowną. Porwani Nancy i Martin, zostają przewiezieni do odizolowanego domku w lesie. Jako, że całe zajście ma być dla trójki oprawców jak najlepszą rozrywką, postanawiają najpierw "pobawić się" z uprowadzoną parką. Martin i Nancy usługują swoim porywaczom i spełniają ich wszelkie zachcianki. Kobieta naiwnie myśli, że ulegając swym gnębicielom (zwłaszcza Piotrkowi Fondzie) ocali skórę, lecz jest w dużym błędzie. Kiedy łowcy mają już dość zabawy "w dom" z przestraszoną parą, postanawiają dać im wyprawkę oraz 30 minut na to, aby uciekli do lasu. Po tym czasie przywdziewają swe kamizelki, biorą w dłoń strzelby i wyruszają na upragnione polowanie...
Film w sporej mierze przypomina o dwa lata wcześniejszy "Deliverance" (inspiracja była na bank), choć widać, że nie starano się wiernie zżynać, lecz wprowadzić pewne modyfikacje i urozmaicenia. "Open seazon" to b-klasa sama w sobie, ogląda się nieźle, choć nie ma co oczekiwać nieziemskich rewelacji. Peter Fonda dokazuje, łono natury cieszy oko, a akcja nie przynudza, więc seans można uznać za całkiem strawny.