Odnosze nieodparte wrazenie, ze oskar zostal przynany wg poprawnosci politycznej samej historii jaka zostala opowiedziana, a nie filmowi. Gdybym go obejrzal przed oskarami i ktos mi powiedzial, ze ten film dostanie oskara, to bym go wysmial... No ale coz, zeby dostac oskara wystarczy jak widac spelnic 2 warunki: 1. zrobic film na faktach, 2. o bohaterskich Amerykanach, ktorzy "nigdy nikogo ze swoich nie zostawiaja". Temat juz tak wyswiechtany, ze po prostu nudny. Sama historia owszem ciekawa, ale kiepsko opowiedziana, zbyt nachalnie probowano zrobic z tego kino trzymajace w napiciu, co skutkowalo wieloma malo realnymi sytuacjami i wywolywalo wrazenie bardzo naciaganej i koloryzowanej historyjki. Film przywodzi na mysl typowe historyjki wedkarskie, gdzie zlowienie zwyklego wymiarowego szczupaka rosnie w opowiadaniach do rangi walki z wielkim merlinem i historii wrecz zywcem wyjetej z opowiadania "stary czlowiek i morze". Dobrze chociaz ze za gre aktorska nikt z tego filmu nie dostal oskara, bo to by bylo juz zdecydowane przegiecie, aktorzy momentami wrecz irytowali poziomem swojego warsztatu. Z aktorow nalepsi byli chyba iranscy statysci. :)
Są to hamerykańskie nagrody dla hamerykanów. Masz pełna rację, a to, że niby wielka hameryka zawsze dobra to czysta propaganda dla ich głupiego narodu. Film dobry, ale nie na oskara... Nie powinniśmy brać za bardzo pod uwagę tych rozdań nagród, jedynie z zainteresowania.
Wiem wiem... Ale myslalem, ze chociaz tak slynne i poniekad prestizowe na caly swiat nagrody, beda przyznawane z wiekszym obiektywizmem, a nie pod publiczke. Taka sytuacja tylko utrwala na swiecie przekonanie i stereotyp, ze jednak narod amerykanski, to glupi narod i karmi sie tania papka podbudowujaca jeszcze bardziej ich i tak juz rozbuchane ego... Film takze drazniacy z powodu utrwalania starych jak swiat i nie do konca zgodnych z prawda sterotypow, iz wiekszosc hamerykanow to prawdziwi bohaterowie i tylko nielicznie "daja ciala", natomiast spoleczenstwa bliskiego wchodu sa przedstawiane bezosobowo, jako bezmyslny tlum zadny krwi i gotow zabic kazdego amerykana pod byle pretekstem... Owszem, sporo w tym prawdy, jednak film to zbytnio uogolnia i za malo daje do zrozumienia, ze hamerykanie sami sa sobie winni... Wsadzili kij w mrowisko, zagrzebali, a potem sie dziwia, ze ich ktos nienawidzi... Przez wiele lat amerykanie zapracowali sobie na taka opnie i sytacje calym swoim dzialeniem i polityka, tymczasem film probuje zwalic wszystko na jedna osobe, ktora dala ciala... Czysta ignorancja i hipokryzja... Szkoda ze nie zrobili filmu o operacji "wielki szpon" ("eagle claw" po ichniemu, tudziez "rice bowl"), o ktorej to film zdaje sie nie wspomina, a tylko o tej ostatecznej udanej... :)
poprawka: oczywiscie operacja "orli szpon", a nie wielki szpon, nie moglem juz edytowac... :) Jak ktos nie kojarzy to sobie poczytajcie...
W całości się zgadzam! Jak napisałeś to hamerykanie robią sobie kłopotów. Te wszystkie misje w krajach arabskich to dla kasy. Teraz ponoć przenoszą się do afryki... Myślą, że panują nad światem (haha). Jak widziałem napisałeś poniżej o tym, że dobre filmy schodzą do podziemia. Ja mam taką zasadę, że kto szuka ten znajdzie. Trzeba im przyznać, że robią naprawdę dobre filmy, najlepsze na świecie, ale często nie te co trzeba są faworyzowane. Trzeba również pamiętać, że wiele Hoolywodzkich reżyserów nie zawsze są rodzonymi hamerykanami. Niektórzy mają inne pochodzenie, korzenie - co oznacza, że ich naród nie jest taki wspaniały.
Chyba oglądaliśmy dwa rózne filmy - jak dla mnie było tam wyraźnie i rzeczowo powiedziane - Amerykanie dostali to na co sami zasłużyli! Na samym początku było nawet podkreślone, że dokonali przewrotu i usadzili u władzy szacha, który był ich marionetką po to by przejąć ropę. Potem kilkakrotnie w filmie było podkreślane iż trudno im się dziwić, że reagują w taki sposób skoro przez 50 lat za sprawą amerykanów byli gnębieni ( a nawet facet na bazarze, który nienawidził amerykanów bo przez nich zginął jego syn).
Faktycznie niektóre elementy są przerysowane (jak gonienie samolotu po płycie lotniska - przecież wystarczyło połączyć się z pilotem w kabinie i zagrozić że jak nie zawróci to go zestrzelą - przecież opuszczenie strefy powietrznej danego kraju zajmuje trochę dłużej niż 1 minutę), ale z drugiej strony pokazali też tych więzionych dyplomatów jako niewdzięcznych i samolubnych, pokazali, że rząd uratować ich chciał tylko by uniknąć skandalu i rozładowania napięcia ( a wcale nie interesował się 6 ludźmi jako takimi). Ogólnie film zaliczyłbym bardziej do grona antypropagandowych.
Czy Oscar zasłużony? Skoro mu go przyznali to pewnie tak (chociaż ja sam bym dokonał innego wyboru jako najlepszy film roku) - przecież śmiesznym jest twierdzić że niezasłużony - to ich nagroda i mogą ją sobie przyznać komu chcą. Jak się komuś nie podoba to może wymyślić własną nagrodę i ją przyznać innemu filmowi.
bardzo dobrze piszesz również oglądając Oscary zastanawiałam sie za co ten Oscar jak w ogóle nie słyszałam o tym filmie,a potem oglądnęłam i byłam jeszcze bardziej zdumiona
Trochę dziwny ten film, za początek, pierwsze 30 minut dałbym 2/10, później jak już się zaczyna całe wdrążanie operacji Argo w życie jest już lepiej. Jeśli spojrzeć na to że ktoś wpadł na taki sposób wywiezienia ludzi z Iranu, to jest genialne i strasznie głupie przy okazji, ale sam pomysł ciekawy, patrząc pod względem faktów. Trudno mi ocenić ten film, bo nie jest ani genialny ani aż tak słaby, ale na pewno na Oscara nie zasłużył, nie wiem czym się akademia kierowała w ogóle go nominując. Jak dla mnie z tych co już obejrzałem to Les Miserables byli najlepszym filmem (mimo, że wielu osobom forma musicalowa nie odpowiada, ale poza śpiewającymi aktorami, film chyba najlepiej zrealizowany.), potem Django, później Lincoln, ale jeszcze wszystkich nie obejrzałem
"No ale coz, zeby dostac oskara wystarczy jak widac spelnic 2 warunki: 1. zrobic film na faktach, 2. o bohaterskich Amerykanach, ktorzy "nigdy nikogo ze swoich nie zostawiaja"."
Ech, a pisali, że wystarczy o Żydach... Pisali też że wystarczy o gejach, albo o uciśnionych czarnych... Jak widać zmienia się to co roku ;) Ilekroć czytam takie teksty zastanawiam się jak to możliwe że przeciętny (bez urazy) użytkownik FW zna niezawodną receptę na Oscara, a 99% filmowców jej nie dostrzega i robi filmy o innej tematyce. Głupi czy co? Czy też może nie zależy im na tej nagrodzie (yeah, right...). Przypomnę też, co zadziwiająco wielu ludziom umyka, że ten dostał wiele innych nagród, w tym brytyjskie BAFTy i francuskiego Cezara. (I zapewne się na tym nie skończy) Też za "wspaniałych Amerykanów"? Ale że nie zasłużył to się zgodzę.
No coz, piszesz po czesci prawde, ale nalezy tu rozroznic 2 sprawy: srodowisko filmowe vs widzowie. Wiadomo nie od dzis, ze nagrody sa rozdawane w takim, a nie innym hermetycznym srodowisku, gdzie to srodowisko przyznaje je "swoim", bo przeciez czlonkami akademii zostaja glownie nominowani i laureaci... Tworzy sie zamkniete srodowisko... Nie oceniaja tu zwykli ludzie w formie publicznego glosowania, co dopiero wtedy by bylo sensowna miara oceny jakiegos filmu. Nagordy czesto moga niezasluzenie dostac ci, ktorzy maja chody u pozostalej czesci kliki, kase itd... I jest wlasnie dokladnie tak jak piszesz, czesto nagordy zgarniaja ci, ktorzy maja kase, robia wszystko z romachem, stac ich na promocje filmu na calym swiecie, na urzadzanie wszelakich eventow marketingowych itd... O takich sytuacjach niestety publicznie nie uslyszysz, a przynajmniej nie u nas... Producenci niejednokrotnie zabiegaja na wszelakie mozliwe sposoby o profity dla swoich filmow. Czy wiesz np, ze przed zeszlorocznym przyznaniem nagrod producenci The Social Network zorganizowali jedensto-godzinna balange dla czlonkow Akademii (czyli de facto przyznajacych nagrody) w jednym z najbardziej prestizowych klubow swiatka Hollywood? Arianna Huffington (Jak zostac krolem) z kolei nie omieszkala zrobic podobnej imprezy w swojej chacie dla calej ekipy filmowej i przy okazji zaprosic wielu sposrod czlonkow akademii. Marketing, marketing, marketing... I jak pozniej wierzyc w obiektywna ocene?
"The Social Network" było dwa lata temu nominowane i nagradzane, zatem nie przed zeszłorocznym. Ale co do reszty racja, promocja rzecz ultraważna, tyle że ostatnio robi się ją raczej sposobem, nie kasą. No i kto powiedział, że te nagrody mają być obiektywne? ;) Toż przecież nawet gdyby akademicy głosowali włącznie wedle swych gustów (a chyba tak powinni, nie?) to byłoby to subektywne właśnie. Z drugiej strony: gdyby promocja była wszystkim, to film najlepiej wypromowany powinien wygrać w każdej kategorii, prawda? Czemu więc "Argo" wygrało tylko w trzech? I czemu akurat w tych trzech? Hm...
Poza tym: naturalnie trzeba rozróżnić środowisko filmowe a widzowie. Tyle że akurat "Argo" jest bardzo pozytywnie oceniane również przez widzów - na imdb ma wysokaśną ocenę 8.0, na rottentomatoes zaś ocena ocena od widzów to 93% (od krytyków 96%). I wiesz... Patrząc na Oscary i na nagrody przyznawane przez ludzi (m.in. People's Choice Awards) to ja jednak wolę te pierwsze. Marny ze mnie demokrata jeśli o nagrody filmowe idzie...
Hmmm chyba nie chce juz kontynuowac tej dyskusji... :) Ze wzgledu iz zahacza ona o moja subiektywna opinie i moze wywolac burze, a ja nie lubie jalowych dyskusji. :) W skrocie powiem tylko, ze imo swiat po prostu glupieje. Niewielki odsetek ludzi chce ogladac madre i wymagajace kino. Reszta zmeczona dniem codziennym, serwowanymi w mediach sensacjami pokroju siwiec, matki madzi, kolejnej afery politycznej, kryzysu, swiadomosci swego marnego zywota itd, woli obejrzec cos niewymagajacego i to sie po prostu ludziom zaczyna podobac. Nie zapominajmy takze, iz rosnie nam pokolenie popkultury, dla ktorego trensformers czy zmierzch to wyzyny filmowe. :) Dzisiejsze wszelkie glosowania i ocenianie masowe to tez lipa, bo skoro wszedzie trolluje nasza cudna mlodziezy, ktorej gusta i upodobania sa nieprzewidywalne, to nie moze byc obiektywnie. Dzis internet i wszelkie masowe media sa glownie w rekach dorastajacego pokolenia. A potem mamy dzieki temu kwiatki pokroju koko koko euro spoko, bo mlodziezy sobie dla jaj masowo smsy wysylala. :) A moze to po prostu ja jestem jakis inny i sie juz starzeje i czepiam byle czego. Mozliwe, ale dobrze mi z tym. :) Postawilem filmowi konkretne zarzuty, widze takze, ze sporo ludzi sie pod tym podpisuje, wiec moze cos w tym jednak jest i nie jestem jedyny. :)
Eee, a niby kiedy masy wolały mądre i wymagające kino oglądać? Toż zawsze kino masowe równało się kinu łatwemu i niezbyt mądremu, z kilkoma wyjątkami potwierdzającymi tę regułę. Z drugiej strony ludziska jednak w większości kompletnymi bezguściami nie są - na listach największych hitów wszechczasów (np. na liście filmów z miliardem $ na koncie) znaczna większość pozycji to filmy coś sobą jednak reprezentujące.
Polemizowalbym. Media znacznie przyczyniaja sie do takiego obrotu sprawy. Sam jeszcze jako nastolatek wyroslem na filmach chociazby Lyncha, do dzis pamietam pierwsze spotkanie z twin peaks czy blue velvet i to w tv publicznej ( bo w sumie tylko taka istniala, a stacje komercyjne raczkowaly dopiero) w wyznaczonym do tego najpopularniejszym na film czasie antenowym, czyli o 20. Czym skorupka za mlodu... A dzis? Jesli w ogole gra sie jakies w miare ambitne kino, to najczescie tylko w tv publicznej, ale o godzinie 23+, albo w stacjach malo popularnych typu ale kino, kino polska, czy kanaly platne itp. Natomiast w standardowym czasie antenowym (o 20-22) puszcza sie wszelakie papkowate "mega hity", "mega produkcje", walczac o widza, bo przeciez dzis nie liczy sie co sie widzowi przedstawi, tylko liczy sie ogladalnosc i to, by przyciagnac uwage widza do swojego kanalu sprzed kanalu konkurencji. Akurat w tym przypadku komercjalizacja nie wyszla nam na dobre. :/
Oczywiście, dawniej ludzie w naszym kraju oglądali więcej ambitnego kina, bo nie mieli wyboru. To znaczy mieli - mogli wyłączyć telewizor i np. poczytać, ale jakoś na to się nie zdobywali... Tyle że i tak największym, i to zdecydowanie, telewizyjnym hitem PRLu okazała się być "Niewolnica Isaura", więc za bardzo ludzie od tego kina nie zmądrzeli. Jeśli zaś chodzi o sytuację dzisiejszą, to można (i należy) wieszać psy na TVP, bo gadają i jakiejś misji... Ale tylko dlatego. Reszta jest już winą ludzi, uważam. Dziś po prostu ludzie decydują pilotem co wolą oglądać i wychodzi na to, że wolą "Taniec z gwiazdami" niż np. Kieślowskiego na TVPKultura. Sam podkreśliłeś, że te kilka kanałów jest mało popularnych... Na wolnym rynku to popyt kształtuje podaż, nie odwrotnie. I tak jest wszędzie przecież, nie tylko u nas.
Zgadzam się oczywiście. Film generalnie dobry, jednak OSCAR - nie jestem przekonany.
Film na pewno jest specyficzny, ale muszę przyznać, że zdziwiło mnie to, że nie trzymał Cię w napięciu, ja odebrałam go zupełnie odwrotnie i to właśnie uznałam za duży plus.
Napisalem dlaczego tak bylo... Nad uczuciem napiecia przewazylo uczucie irytacji absurdalnymi zbiegami okolicznosci... A to w "ostatniej chwili" odebrano telefon w biurze filmowcow, "w ostatniej chwili" dzieci zlozyly zdjecie, "w ostatniej chwili" gosc dostal telefon, "w ostatniej chwili" dodzwonil sie gdzie trzeba, "w ostatniejchwili" zaciela sie i odblokowala skrzynia bigow, "w ostatniej chwili" wystartowali itd... Mnie to irytowalo, tania sztuczka "ostatniej chwili" powtarzana do znudzenia przez caly film - mnie to po prostu w pewnym momencie zaczelo nudzic, by finalnie w ostatnich scenach kumulacją nastepujacych po sobie sytuacji zirytowac... Troche przedobrzyli, dla mnie wyszlo strasznie sztucznie i naciaganie, ale to tylko moja subiektywna opinia...
Również się zgadzam. Dodam jeszcze, że kino amerykańskie przechodzi kryzys. Powstają filmy rozliczające ostatnie lata wojen lub super widowiska fantastyczne 3D. Czy kino Amerykańskie ma coś jeszcze nam do zaoferowania ?
Oj nie... Wszedzie na swiecie wciaz pojawiaja sie fantastyczne filmy, niestety wszystko co nie jest mocno lobbowane przez producentow, ktorzy maja kupe kasy i chca miec jej jeszcze wiecej, zaczyna schodzic do podziemia. :/ Wiele filmow nie wyplywa nawet na nasz rynek, poniewaz nie maja sily przebicia przez kolejne nedzne produkcje pokroju Woodego Allena, czy innych snobow... Wystarczy poogladac reklamy w TV, zeby zauwazyc jak bardzo promuje sie niektore filmy, bo przeciez musza zarobic. Jednak nadal jest masa swietnych filmow, niestety nie uswiadczymy ich w naszych ukierunkowanych na czysty zysk gigantach kinowych. Trzeba szukac i docierac do takich filmow w inny sposob, niestety samemu. Ale tak to jest, jesli nie chce sie byc karmionym tylko przez promowana papke.
wiem coś o tym... Obejrzałem ten film tylko dlatego by wyrobić sobie zdanie na temat tegorocznych Oscarów oraz by przekonać się w jakim kierunku ten mechanizm zmierza. Faktem jest, że powstaje mnóstwo świetnych filmów, które giną w masie filmów robionych dla kasy ! Na szczęście istnieją kina studyjne i DVD.
To nawet po czesci na plus... W dobie silnie rozwinietego handlu przez internet, wiele rewelacyjnych produkcji mozna kupic za przyslowiowe grosze, albo czasem jako tani dodatek do jakiejs gazety itp. :) Za jakas najnowsza superprodukcje trzeba zaplacic czesto conajmniej klikadziesiat zl, podczas gdy za ta cene mozna kupic kilka mniej promowanych, a wcale nie gorszych filmow. :) Zdarza sie, ze na naszym poczciwym alledrogo wynajduje rewelacyjne produkcje, ktore chodza po 3-4 zl (dvd), bo nie ma na nie chetnych, podczas gdy za duza kase na aukcji obok masa ludzi kupuje jakies papkowate superprodukcje... Kwestia bycia cool i ogladania tego co promowane i modne, czy bycia soba i ogladania i doceniania tego co naprawde dobre. :)
Nie rozumiem też faktu gdzie w tegorocznych Oskarach jest francuski fim Nietykalni ?
I jeszcze jako ciekawostka: http://www.huffingtonpost.co.uk/2013/03/12/iran-to-sue-hollywood-over-oscar-winn ing-argos-unrealistic-hostage-crisis-1979_n_2858951.html?utm_hp_ref=uk
Po czesci nie sposob sie z tym nie zgodzic. Ciekawe czy faktycznie zloza pozew i jaki bedzie wynik. :)
Czyżbym była tutaj jedyną osobą, która twierdzi, że "Operacja Argo" zdecydowanie zasługuje na Oskara?
Myślę że tak :-).Może jakieś argumenty za Oskarem dla tego średniego filmu?Kontrargumenty, z którymi w większości się zgadzam ,masz powyżej.
Przede wszystkim zrobił na mnie wrażenie brak patosu, bohaterowie, których głównym zadaniem było opanowanie emocji i zachowanie zimnej krwi w skrajnych okolicznościach. Drobiazg mógł spowodować, że plan się nie powiedzie. Najmniejsza utrata kontroli nad sobą groziła śmiercią.
Ten film nie wykracza poza ramy radzieckiego kina propagandowego w którym Wania z pepeszą i w walonkach strzelał do Niemca tudzieź demaskował sabotażystę chcącego wysadzić w powietrzę hutę stali pod Lenigradem. Tylko strony się pozmieniały. Z drugiek strony gdyby tak nie przykitowali scenariusza nikt nie chciałby tego oglądać. Módlmy się tylko ludzie nie czerpali swojej wiedzi historycznej z tego typu produkcji.