Film jest rewelacyjny. Fabuła intryguje, klimat iście teatralny (in plus), a portrety psychologiczne bohaterów są świetnie skrojone. Tylko to zakończenie...
Po pierwsze - sama scena śmierci McLeoda jest rażąco niepasująca do całego filmu, wręcz niepotrzebna i absurdalna. Czy takie były wymogi Biura Haysa? Policjanci stoją nad konającym McLeodem (który podobno oberwał w brzuch!), żaden nie kwapi się zadzwonić po pogotowie, wszyscy wydają się pogodzeni z losem, wręcz drętwi...i ta religijna otoczka. Wychodzi na to, że wśród kilku niejednoznacznych charakterów, to McLeod był tym najgorszym typem. Absurd.
Po drugie - sprawę osobistego zaangażowania McLeoda w sprawę Schneidera uważam za niewyjaśnioną. Kiedy jego zwierzchnik prosi go o wytłumaczenie, jakie osobiste motywy kryją się za jego nadmiernym zaangażowaniem w sprawę doktora, McLeod odmawia odpowiedzi. Mogłoby się wydawać, że chodzi o przeszłość żony...ale jak się okazuje w pozostałej części filmu, McLeod nic na ten temat nie wiedział! To znaczy, że skoro przeszłość jego żony i wiedza na temat jej kontaków ze Schneiderem była mu zupełnie obca, to musiały istnieć jakieś inne motywy, pobudki przemawiające za jego wysiłkiem wymierzanym w celu dopadnięcia lekarza. Bo chyba nie chodziło "tylko" o cały jego charakter i światopogląd oparty na poczuciu absolutnej sprawiedliwości i pewnego rodzaju nieczułości spowodowanej nienawiścią do ojca?
Wprost przeciwnie - Wyler musiał zabiegać o zgodę cenzorów na pokazanie śmierci policjanta z rąk przestępcy, bo kodeks Haysa tego zabraniał. Scena jest jak najbardziej uzasadniona - McLeod mówi wcześniej, że nie ma po co wracać do pustego mieszkania, wolałby sobie strzelić w łeb. Dlatego wybiera taką formę samobójstwa-odkupienia. W tle wyraźnie słychać, jak jeden z kolegów wzywa karetkę (a inny księdza). Co do motywów ścigania Schneidera (podobnie jak tego zakochanego chłopaka) właśnie o to chodziło - że McLeod miał chorobliwą potrzebę wymierzania sprawiedliwości za wszelką cenę, bez wnikania w niuanse. I dopiero w chwili śmierci potrafił się wzbić ponad to.