Nie zapomnę tego lata. Poszedłem sobie tydzień przed tym na "Indy'ego". Potem byłem na "Narnii" jeszcze cztery razy. Za każdym razem dobrze się bawiłem i chyba przezywałem jakieś catharsis. Szkoda tylko że nie byęłm więcej razy na wersji z napisami.
Ja tak marzyłem by się znaleźć na planie czegoś takiego... Jednocześnie zastanawiał się, czy podołałbym takiemu zadaniu.
Jak bym umiała mowic po angielsku tak jak ty to bym nie zwlekała i wyjechała do anglii do szkoły aktorskiej...:(
A jak bym sie stała aktorką to juz by mi było łatwiej spodkać sie z jakąs sławną osobowoscia ;]
No oczywiście że trzeba mieć talent;] ale żeby go rozwijac trzeba iśc też do szkoły aktorskiej:) ja narazie nie odkryłam w sobie żadnych talentów;) heh
Ja myślałem nad szkoła aktorską. Ale wolę tam nie pójść. Z doświadczenia wiem, że lepiej nie iść na kierunek na który chce się od tak z uczuć.
Ja tak mam z Japonistyką... chciałabym isc ale nie jestem pewna... alee jeszcze czas ^^
no fajnie jest spełnić swoje marzenia;] choć czasem są trudniejsze niż się wydaje...
Ja to co przeszedłem porównałem do małżeństwa. Tzn. niechciane małżeństwo z rozsądku okazało sie trwalsze od tego z miłości... mówię tak o moich studiach.
Można spełnić swoje marzenia jeśli ma się na to ochotę...każdy napewno spełni marzenie aby studiować.
A ochota może bardzo łatwo przejść, jeżeli to co się lubi staje się obowiązkiem.
Z jednej strony to jest właśnie dziwne, bo jeśli coś lubimy, to wręcz powinniśmy być zadowoleni, że jest tak, a nie inaczej... A często tak nie jest.
Ja tam jest zadowolna z tego co robię nie narzekam.A ludzie teraz stają się coraz dziwnijesi i źli i dlatego tak jest.
Łatwo się mówi. Ale wykonać znacznie ciężej. Po spróbowaniu czegoś można coś znienawidzieć.
zawsze tak jest gdy komus cos sie wydaje latwe a potem okazuje sie ze to nie jest takie proste:) mam nadzieje ze mi sie to nie znudzi
Lepiej nie zajmować sie na poważnie tym, co się lubi. Traci się wtedy orzyjemność tego.
Nieprawda. Jeśli masz zainteresowania, należy je rozwijać. Na przykład, ja jestem tancerką. Od trzech lat trenuję prawie codziennie taniec towarzyski. A kiedy doszłam do wniosku, że chcę trenować taniec, to miałam oglądać tylko filmiki na youtubie i myśleć "O ludzie, jak ja bym chciała tak tańczyć!"? Ale żeby tak się stało, to musiałam coś z tym zrobić. I co? Trenuję, staram się, jestem coraz lepsza. I nie osiadam na laurach, tylko zawsze staram się rozwijać swoje umiejętności.
A co do aktorstwa, to moje niespełnione marzenie z dzieciństwa. Tylko że niestety, w tym chyba nie mam szans. Nie chcę grać w teatrze, a do filmu bardzo trudno się dostać. Więc pozostaje mi tańczyć i być w tym coraz lepszą ;)
Ja nie dawno nie wiedziałam czym chce się zajmować. Wszyscy moi znajomi wiedzieli co chca robic w zyciu tylko ja nie! I teraz doszłam do wniosku ze chcialabym coś takiego robić. POczątki zawsze są trudne. Każdy musiał zaczynać od zera:)
Dlatego że ludzie od razu chieliby mieć wszystko...jeśli ktosc będzie pracował i uczył się to na pewno coś osiągnie.Zawsze trzeba mieć wiarę.
Wiarę... Ja już dawno straciłem wiarę w siebie... Tyle razy się na niej zawiodłem...
Już raz umarłem... Nie wierzę w siebie... Tyle razy mi nie wychodziło... a teraz ostatnio wszystko wskazuje na to, że poniosę kolejną klęskę...
Jeśli pójdzie nie tak... to może zacznę probować sił w pisaniu... Co ja mówię!.. Jakie mam szanse?!? Przecież ja nie dorastam do pięt najgorszym pseudoliteratom!..
Ja tez wiele razy straciłam wiare w siebie ale potem probowałam nabrac sił i sie nie poddac;/
Kiedy upadłem, popadłem w depresję. Do dzisiaj na nią cierpię... Podczas pierwszej połowy zeszłego roku, rozmowy na filmwebie pomogły mi podnieść się na duchu. Zyskałem wiarę w siebie, która ostatnio została podważona...:(
O czym wy tu piszecie...zawsze trzeba wierzyć swoje mozliwości bo mogą one się okazać naprade dobre.
Zależy dla kogo. Ja na przykład, mam skłonność do panikowania i histeryzowania.
Ja też kilka razy byłam w dole;/ ale najwiekszym to pewnie będzie ostatnia częśc Opowieści z Narnii i Harrego Pottera:(
Może to głupie i dziecinne ale najbardziej przybija mnie to że jak ogladam np. OzN to w pewnej chwili przypominam sobie ze to nie dzieje się naprawde i wtedy nie mam ochoty ogladac tego filmu:(
To dziwne jak dla mnie. Gdy ja oglądam np. OzN czy Władcę Pierścieni, to w tych momentach czuję się, jakbym ja również była w innym świecie. Przez te dwie, trzy godziny czuję się naprawdę świetnie, nie czuję więzi z życiem codziennym... Najgorsze, gdy się kończy film, i trzeba wrócić do tego zwykłego, szarego świata :(
Oglądając Opowieści z Narnii wiem że to jest nieralne i wymślone...ale można też przenieść się w wyobraźnie.
Zgadzam sie z ostatnim zdaniem;( dodam ze wtedy chodze jak bym zycia w sobie nie miala
Ja niestety, za często jestem głową w chnurach. Dużo za dużo. Dlatego nie bardzo chce mi pisać jako hobby.
Ja przez całe życie chodze z głową w chmurach;] nic innego nie robie tylko marze