Na początek - nie wiem czy ten film można nazwać familijny - trup ściele się gęsto i raczej nikt nie zatrzymuje się na chwilę refleksji nad tym, że właśnie pozbawił kogoś życia. Poza tym _znowu_ ratowanie świata, znowu wielka rozstrzygająca bitwa - jakoś ciężko było mi przetrawić to samo danie podane po raz drugi, tylko że zimne.
A wracając do głównego tematu tego posta - Aslan znowu promuje wartości chrześcijańskie, tylko tym razem nieco inaczej niż w pierwszym filmie. Mianowicie wystawia wszystkich pokładających w niego nadzieje na próbę i dopiero kiedy uznał, że wystarczająco dużo ludzi ( i nie tylko) poniosło śmierć w bezsensownej rzezi, spacyfikował antagonistów dosłownie dwoma ryknięciami.
Ale to tylko moje zrzędzenie i jestem ciekaw waszego zdania :)
No fakt. Nad tym pojęciem "film familijny" można się zastanowić. Końcówka już była bardziej przyjemniejsza, a jeśli chodzi o bitwy to jakby każdy tak się zastanawiał, że zabił przed chwilą kogoś, to co to byłaby za bitwa. Jak ma się dany rozkaz, to się go wykonuje.