Film ascetyczny w swojej formie,nieco teatralny. 
Postac dedektywa nie przekonywujaca,zajmuje sie odkryciem przyczyn morderstwa,w trakcie wglebiania sie w sprawe robi sie sentymentalny, po czym sam podejmuje sie wykonanania wyroku na mordercach,zeby w koncu zalamac sie ,plakac w objeciach zony i szukac u niej pomocy psychicznej. 
Oczywiscie koniec filmu,gdzie Weles dostaje rozgrzeszenia od matki zamordowanej(watek z matka tez nie przemawial do mnie logocznie) jest sztuczny, 
Detektyw zostaje w filmie dziwnie rozgrzeszony za wlasne morderstwa i to wykonane w podobny sposob w jaki mordercy zabili dziewczyne.Rozumiem jego wscieklosc ,ale.... 
Psychologicznia analiza detektywa po prostu nie jest w/g mnie prawdziwa. 
Co do N.Cagesa ...nie jest to jego rola najwyzszych lotow,choc poprawna.