Ten film poruszyl mną. Nie wiem dlaczego właśnie ten. Bertolucci przedstawil nam PuYi bardzo dokładnie, ale tak że nie utożsamiamy sie w nim i dzięki temu możemy wszystko obserwować z szerszej perspektywy. Do tego kolory. Zauważylem że w "Małym Buddzie" Bertolucci użyl podobnego kontrastu - z jednej strony bardzo czerwone i jaskrawe, z drugiej niebieskie i pomure. Do tego muzyka. Ryuichi Sakamto stworzyl istne arcydzieło. Z czystym sumieniem polecam. To film który ma przesłanie wieksze niż "miłość jest niesmiertelna" czy cos w tym stylu. Pokazuje życie takie jakim jest.
nie do końca...
Pu Yi nie jest przedstawiony dokładnie. Jako postać jest "podrasowany" by budzić sympatię. Rozwinięte są np. wątki dotyczące jego kontaktów z żonami. W rzeczywistości nie wiele go interesowały. Traktował je zresztą dosyć źle. Jedna z nich odeszła, bynajmniej nie ze względów takich, jak pokazane na filmie.
Przeczytaj książkę. Tam Pu Yi jawi się w zupełnie innym świetle. Katował np. swoją służbę, był nielojalny wobec najbliższych, nadgorliwy wobec Japończyków. Czytając jego autobiografię bynajmniej nie utożsamisz się z tym człowiekiem.