Co prawda na tytułowy pojedynek trzeba czekać dwie godziny, ale powiem Wam że warto.
R. Scott nigdy nie był dobry w pokazywaniu scen romantycznych. Na szczęście postanowił nakręcić film o epoce, która kojarzy się raczej z ciemnym, zabobonnym ludem, porywczymi mężczyznami i wszechobecną potęgą kościoła. No i to mu się udało. Świetna obsada, ponury klimat epoki a na koniec jeden z najlepszych pojedynków rycerskich jakie kino widziało. Jest ziąb, błoto, smród niemytych ciał i próba pokazania że kobieta nie jest tylko własnością mężczyzny. Tylko ten Ben Afleck mi tu nie pasuje. Cały czas mam wrażenie że gra w innym filmie, albo na granicy parodii.