Kolejny leming narzekający na dłużyzny.

Co z tego, że historia jest bardzo dobrze opowiedziana i zagrana. Co z tego, że wizualnie to jest czysta sztuka.
Co z tego, że w kazdej historii uzupełniane jest coś, czego nie widzieliśmy, a sceny (prócz sceny gwałtu), za bardzo się nie powielają.

Co z tego wszystkiego, skoro potem taki leming pójdzie do kina i będzie zaniżał oceny swoją ignorancją...

Co do sceny gwałtu tez mnie ona irytowała, ale nie jest ona 1:1 biorąc pod uwagę pamięć Le Grisa czy żony. W pamięci Le Grisa podczas gwałtu jest ona "zadowolona" w pewnym momencie i ulega, natomiast w pamięci do końca nie ulega ona gwałcicielowi.

No chyba o to chodziło aby wyłapać te różnice w obydwu wersjach.

Weekend otwarcia jest dramatycznie słaby i to w skali globu, film praktycznie nie ma szans zwrócić się z biletów. Za parę dni do kin wchodzi z kolei Diuna, która celuje w podobne audytorium, czyli generalnie ludzi 25+ więc film Scotta najpewniej dołączy do grona "box office bombs". W całej trwającej ponad 40 lat karierze Ridley nie miał tak słabego weekendu otwarcia (9mln przy 100mln budżetu). A szkoda, mnie zaskoczył bardzo pozytywnie. Sceny nie były do końca powielone ponieważ w każdej były choćby drobne niuanse, jak np. sposób gubienia kapci przez Marguerite ściganą przez le Gruise'a. W jego wspomnieniach zrzuciła je subtelnie, w jej - spadły gdy uciekała.

Nie wiem dlatego o tym pisze, według mnie mimo wszystko był gwałt. Le G
ris nawet we wspomnieniach to potwierdził.

Le Gris nie uważał tego za gwałt, był wychowany w takim społeczeństwie, w którym normalnym zachowaniem dla kobiety było opieranie się, a dla mężczyzny zdobycie jej. W późnym średniowieczu dworskim ideałem mężczyzny, do którego dążył taki Le Gris był elokwentny, odważny, zabawny, honorowy zawadiaka. Idealna kobieta była zaś uległa, posłuszna, wierna itp. Miała leżeć, pachnieć i niewiele protestować. Reżyser i scenarzyści zrobili by lepiej moim zdaniem gdyby zamiast powielania nieco innych scen wcisnęli więcej wątków tłumaczących dlaczego ci ludzie myśleli tak a nie inaczej, jak wyglądało wtedy wychowanie itp.

Owszem pod względem przychodów klapa totalna, z tego względu, że teraz do kina chodzi najwięcej młodych ludzi do 25go roku życia, a oni wolą filmy na podstawie komiksów Marvela, aniżeli historyczny film, bo jak wiadomo większość młodych historii nie cierpi i się nią nie interesuję. No cóż taki mamy klimat :) Dom Gucci się Ridleyowi i producentom na pewno zwróci.