Obawiałem się propagandowej feministycznej masakry i oczywiście były takie momenty. Generalnie najbardziej chamski propagandowy element jest też tym który sprawia, że film stał się gorszy niż mógł być bez niego.
Przed każdym aktem jesteśmy informowani z czyjej perspektywy będziemy poznawać historię. Niestety reżyser postanowił zrobić z widza idiotę i w ostatnim akcie który opisuje wydarzenia z perspektywy kobiety, reszta zdania znika i z "Prawda według tej i tej" pozostaje "prawda". Tym czasem film byłby znacznie lepszy bez tego taniego, głupiutkiego chwytu. Tym bardziej, że perspektywa kobiety w oczywisty sposób różni się od perspektywy jej męża. Niemożliwe jest by ten - w jej oczach zimny i porywczy - widział ich relacje jako świetne, mówił że robi to dla niej, widział, że ona go podziwia a on jest wobec niej czuły i prawi jej komplementy. Gdyby faktycznie był tak zimny emocjonalnie jak pokazuje to jej wersja to dlaczego sam widziałby siebie jako czułego i cieszącego się szczęśliwym małżeństwem?
Tak więc film ma znacznie więcej sensu kiedy patrzy się na niego jako rzeczywistość zakrzywioną psychiką i perspektywą każdego z bohaterów, a wersja kobiety nie jest żadną prawdą ostateczną.
Drugi mój zarzut do filmu to ten fatalny filtr. Mam nadzieję, że po zejściu z kin, film zostanie wydany z normalną kolorystyką bo bardzo źle się go ogląda w tej postaci.
Średniowieczny Paryż przypomina czarne ruiny rodem z Solomona Kane'a a nie realne miejsce na ziemi. Dopiero ostatnia scena jest w normalnych, realnych kolorach. Na Boga litości z tymi niebieskimi/szarymi filtrami!
W dzisiejszej atmosferze Scott musiał wyróżnić tą jedną prawdę i tak zakończyć ten film bo zostałby zakrzyczany i zlinczowany. Tak jak piszesz ogląda się znacznie lepiej jak założymy że każda " prawda" jest subiektywna i całość trzeba poskładać z trzech. A ten filtr to chyba po to żeby pokazać jakie to było wszystko wtedy chłodne i zimne, nie tylko w sensie pogody.