Ucieszyłem się, kiedy zobaczyłem trailer. Niestety, zobaczyłem potem kto jest reżyserem. I "o ja pier...lę!". Zapewne kolejne schematyczna opowiastka o dobrych bez skazy i złych do szpiku kości...
Jak to jest oceniać film po trailerze? A jeszcze lepiej: jak to jest oceniać film po reżyserze, szczególnie jak się widziało trailer, który się podobał?:)
Może się tak wydawać, jednak obiecuję Ci, że to wrażenie szybko mija. Jeśli spodziewasz się, że któreś z bohaterów będzie bez skazy niczym Maximus z Gladiatora, to czeka cię spore rozczarowanie.
No jak, przecież główna postać kobieca jest niewinna jak niemowlę. A wszyscy wkoło ją gwałcą, gnębią i depczą jej dobre serduszko.
A gdzie tam. Jest wierna, sprawiedliwa, miłosierna i oddana a on jej nawet w wyrku dogodzić nie potrafi.
Jest wobec niego publicznie lojalna, jednak w scenach, gdy zarządzała majątkiem, gdy on był w Szkocji widać jak podważa jego decyzje. Widać również jej niezadowolenie z tego, że nawet zebrać należnej mu daniny nie potrafi. Mocno też widać jej rozczarowanie nim w końcowej scenie, gdy wracają do domu.
Taa..Schematyczny Scott serwuje opowiastki dla obytej-kulturalnie, wymagającej gawiedzi. I potem taki człek z nikąd przydziela sam sobie mandat na krytykowanie mistrza. To zaistniałeś- jak wypuszczony w miejscu publicznym bąk.