Ostatnia piosenka

The Last Song
2010
7,1 105 tys. ocen
7,1 10 1 104957
4,9 9 krytyków
Ostatnia piosenka
powrót do forum filmu Ostatnia piosenka

Jeśli chodzi o mnie, to film był naprawdę, naprawdę dobry. Przede wszystkim ze względu
na swoją tematykę - a tutaj trzeba odnieść się do GENIALNEGO N.Sparksa, który napisał
książkę 'Ostatnia piosenka', na podstawie której ten film powstał. Jednak zmartwiła mnie
'gra aktorska' M.Cyrus.- ja naprawdę nie ma nic przeciwko niej, niech sobie dziewczyna
żyje, śpiewa ale niech nie gra w filmach. Przez cały czas miała identyczną minę, która pod
koniec filmu już strasznie mnie irytowała. Powiem tak-totalne niedopasowanie 'aktorki' do
roli. Po prostu nie była wiarygodna w tym co zrobiła i nie przemówiła do mnie tą postacią w
żaden sposób- a szkoda, bo gdyby nie to film byłby idealny. Pomimo to, odczuwałam
przeróżne emocje, przede wszytskim wzruszenie. I to było naprawdę warte obejrzenia.
Chciałam jeszcze powrócić do obsady, bo moim zdaniem trzeba wyróżnić tu młodego
aktora, który grał Jonah. B.Coleman w tej roli był ŚWIETNY!! Totalnie wczuł się w postać,
którą grał i to zaowocowało i to bardzo. NAjbardziej mnie wzruszał, najbardziej rozśmieszał
i jestem pełna podziwu dla tego chłopca, bo widać, że ma talent. MOja Ocena 8/10
pomimo tak fatalnej gry M.Cyrus.

butterfly2816

Zgadzam się z autorką postu.
Ja raczej napisałabym: Liam Hemsworth TAK. Miley Cyrus STANOWCZO NIE !

Moniiana

...No i przypadkiem nacisnęłam ENETR...
Oto co miałam do napisania:

Zgadzam się z autorką postu (w części...).

Ja raczej napisałabym: Liam Hemsworth TAK. Miley Cyrus STANOWCZO NIE !

W ogóle cała ich "miłość" taka banalna, trochę płytka, ale jeszcze mogłabym w nią uwierzyć. On taki przystojny i wiarygodny, Ona natomiast- tragedia. Najlepiej żeby się nie uśmiechała i nic nie mowila- ma skrzeczący głos. Jeszcze ten jej płacz.... szkoda rozpisywać się na jej temat... Pod koniec filmu, już nie mogłam patrzeć się na M. Cyrus- naprawdę fatalnie.
To samo co ja bym zagrała, jedyne czego mi brakuje to pieknych długich włosów i skrzeczącego głosu... <joke>

Moim zdaniem film jest przewidywalny jak gra w Sims'y. Ckliwy i nudny. Miłość za to dziecinnie prosta- i to, chyba mi się podobało. Najbardziej urzekła mnie relacja syna i ojca. To było piękne i bardzo wzruszające. Również uważam, że należy docenić rolę oraz grę aktorską Bobby'iego Coleman. Świetnie zagrał. Gdy on płakał, to ja razem z nim.