film dobry, dobra fabuła, świetny scenariusz. obejrzałam jedynie ze względu na to że jest on
Nicholasa Sparksa. przeczytałam książkę, a film jedynie z ciekawości a byłam bardzo
sceptycznie nastawiona, szczególnie ze względu na odtwórczynię głównej roli, i co do jej gry,
nie myliłam się w ogóle. było fatalnie. dosłownie irytowała mnie jej twarz w kadrze, wszystko
inne psuł mi jej widok. po prostu nie pasowała tu -.- i zagrała równie kiepsko jak wyglądała.
dokładnie o tym samym pomyślałam po przeczytaniu książki. wiedziałam, że odtwórczynią głównej roli jest Miley Cyrus, która kojarzyła mi się jedynie z jej debilnymi minami w beznadziejnym serialu z Disney Channel... po pierwsze, książka opisuje dziewczynę ładną, dlatego nie mam pojęcia, kto wybrał ją do tego filmu. po drugie, ciągle robiła te same miny... drażniło mnie to... chociaż scena w szpitalu mnie wzruszyła, w ogóle sceny związane ze Stevem mnie rozczulały (w książce jest opisany jak spokojny i zrównoważony człowiek, kiedy krzyknął na Ronnie, która do niego pyskowała, zaskoczyło mnie to, ponieważ książkowy 'tato' był wręcz cudowny) oczywiście nie mówię, żeby wybrali do tej roli jakąś plastik blondi prosto z solarki, ale według mnie nie trafili z wyborem. tak czy inaczej, film był bardzo fajny, mimo, że nie lubuję się w takim rodzaju filmów - daję 9 :D