Nie wiem, od czego zacząć. Może od końca, czyli od tego, że to nieladnie, aby pokazywać widzom Balroga skrzyżowanego z Diablo żywcem wyjętego z gier RPG - chyba, że to był celowy zabieg komediowy. Film zmierza od thillera do pastiszu. Po drodze jest czarna komedia, jakieś reminiscencje klasyków gatunku z serii horror z opętaniem i motywem pt. "Szatanie, przybywaj!". Niektóre sceny zdają się wołać, aby Kowalski przestał przyjmować środki psychoaktywne, bo ma już wystarczająco w głowie napsute. Szkoda talentu Lubaszenki i Żurawskiego na takie "coś". Scenariuszowo jest to wtórność nad wtórnościami, taka polszowa replika tego, co już było i to po wielekroć. Reżysersko - niech każdy, kto się skusi, sam oceni - smacznego :(