Współczucie dla ofiar, kara dla oszusta. Współczucie też dla nas wszystkich bo, w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy ofiarami współczesnego świata pozoru i konsumpcji, powierzchownych relacji, braku głębszej refleksji nad własnym życiem i samotności. Dziewczyny (kiedyś powiedziałoby się dojrzałe kobiety), które z pewnością czują się niezależne, zorientowane w problemach współczesnego świata, lajkują różne humanitarne akcje, są anty… lub pro…, współczują zwierzętom i kobietom z Afryki, nie jedzą mięsa i żyją świadomie. Wyobrażam sobie, że toczą dyskusje o tolerancji, ciało pozytywności i oburzają się, gdy sexworkerki nazywane są prostytutkami. Same jednak wobec własnego życia są bezradne. Nie mają też żadnych solidnych relacji, koleżanki potrafią co najwyżej napisać: „wow!” kiedy jedna z nich rozpoczyna być może ostatnią podróż w swoim życiu ( wywiezienie do burdelu to nic w porównaniu np. z byciem dawcą organów ). Lepiej byłoby dla nich gdyby posłuszne rodzicom wyszły za sąsiada, z którym mogła by stworzyć chociaż namiastkę życia o jakim marzą. A ich marzenia, mimo wysiłku pokoleń feministek są niczym z przedwojennych romansów dla służby - poznać kogoś kto zaświadczy o ich wartości, kto widzi w nich przedmiot , kolejny gadżet w kolekcji zegarków, butów i samochodów. Ten ktoś też może być tylko przedmiotem, byle drogim.