nie wiem dlaczego zabierałem sie do tego filmu taaak długo - jestem pod wielkim wrazeniem po... bez watpienia jeden z najlepszych sci-fi jakie widzialem! w tym filmie nie ma sie czego uczepic pod katem fizyki itd. (poza oczywiscie całą otoczką obcych - ale to to -fi) - ta sama liga co MISJA NA MARSA... w ktorej bolała mnie tylko scena w ktorej sciagajac hełm Tim Robbins zamarzł zamiast uświadczyć eksplozji głowy pod wpływem próżni (ciśnienie działa szybciej niż temperatura - ale zwiekszyło by to znacząco drastyczność tego pięknego filmu) - wracając do ABYSS... w połowie miałem dość wałkowanej wszedzie walki dobra ze złem (45min afera w okół tej bomby) ale po zakonczeniu uznalem ze mialo to znaczenie dla całości... - w filmie nie zmienił bym niczego - ARCYDZIELO!... i to '89 rok prod.... WOW!