Tak jak lubię filmy z otwartą treścią, tak ten dla mnie bez sensu, nic nie da się poskładać do kupy.
- Ben to niby człowiek sukcesu i seryjny morderca, sam siebie przedstawia jako podpalacza. a na koniec wychodzi na jakiegoś durnia, który spotyka się ze śledzącym go dziwakiem na jakimś zadupiu. Zupełnie nielogiczna postać.
- O co w ogóle chodzi z tym pisaniem książki? Po cholerę jest to wspominane kilka razy?
- Wątek ze studnią też nie wiem po co w ogóle istniał, co to miało do rzeczy?
- Podobnie tematy ojca i matki, losowo się pojawiające. Jeśli mają pokazać, że przez to główny bohater m. in. zwariował, to dosyć słabo to robią.
- Jakim cudem kot tak dobrze by się ukrywał w takim mikromieszkaniu? Koty są ciekawskie i jednak wydają jakieś dźwięki. No a skoro były odchody to istniał. Chyba że kuweta była losowym wytworem wyobraźni. Albo wszystkie sceny z mieszkaniem. Albo całość...
- Po co ziomek w czasie czynności samozadawalających wychodził do okna i się w nie gapił? Kto tak robi i jakie to ma zalety?

Do tego dochodzi wydłużanie scen. Gdyby zamiast tego poświęcono część czasu na jakieś ciekawsze rozwinięcia niektórych wspomnianych wątków to może by wyszło coś sensownego. A tak to nuda, średniawka, która jedynie podobała mi się od strony wizualnej i klimatycznej.