Czarna komedia, horror, groteska, makabreska, komedia gotycka, horror psychologiczny - to tylko niektóre z szuflad, do których zdezorientowani krytycy starali się wepchnąć „Palacza zwłok”. W żadnej jednak z nich film Juraja Herza, zamknąć się nie da. Dla widzów to obiecujący znak, że mają do czynienia z obrazem wykraczającym poza gatunkowe konwencje i schematy. I tak, istotnie jest. „Palacz zwłok” to nowofalowy kolaż elementów różnych stylistyk i gatunków, a przy tym, mimo różnorodności źródeł inspiracji, dzieło spójne i konsekwentne, z wcale nie pretekstową fabułą. Być może jej streszczenie powyżej wyda się wielu miłośnikom horroru dość ubogie w ich ulubione motywy i elementy poetyki grozy, lecz samej grozy film nie jest pozbawiony. Obecność strachu, czy raczej niepokoju, nie jest jednak zasługą reguł gatunku, ale upiornej historii klarownie, choć ze spora domieszką surrealizmu, przedstawionej w obrazie Herza. Film jest bowiem opowieścią o konformizmie, który w rzeczywistości okazuje się być zakamuflowaną formą zła. A zło to ulubiony bohater horroru. Różnica jest tylko w tym, że w filmie Herza zło nie ma charakteru nadprzyrodzonego, lecz jego źródłem jest słaba i chwiejna ludzka natura.
Uwiarygodnieniu zła o ludzkiej twarzy służy umiejscowienie akcji filmu w szczególnych czasach. Lata trzydzieste zaczęły się (prawie) Wielkim Kryzysem, który dotknął w mniejszym lub większym stopniu cały świat, a zakończyły się wybuchem II wojny światowej. Okres pomiędzy tymi wydarzeniami to apogeum dwóch największych i najkrwawszych w dziejach ludzkości totalitaryzmów - faszyzmu w Niemczech i stalinizmu w Sowieckiej Rosji. Przez historyczne umiejscowienie akcji filmu opowieść o niepozornym pracowniku krematorium, Karlu Kopfrkinglu, zyskuję rangę uniwersalnej metafory. Oto bowiem, człowiek, którego dobre intencje prowadzą do tragicznych konsekwencji. Karl rzeczywiście czuł zatroskanie i wyrzuty sumienia, że nie dba wystarczająco o swych najbliższych, jednak ta troska na skutek jego konformizmu doprowadziła go do zguby. Niestety, nie tylko jego jednego. I tu pojawia się metafora - takich ludzi jak Karl, w „czasach zarazy” było tysiące, miliony. To dzięki nim Hitler doszedł do władzy a Stalin bezkarnie siał terror. Zło, bowiem nigdzie nie czuje się tak dobrze jak w sercach słabych, podatnych ludzi, którzy dla krótkowzrocznej korzyści gotowi są na daleko idące ustępstwa. A potem jeszcze na następne, aż w końcu stają się jedynymi z tych, którymi się kiedyś brzydzili i z którymi łączyły ich „tylko interesy”. Herz pokazuje mechanizm konformizmu w sposób porażająco przekonujący i wiarygodny. Pokazuje, w jaki sposób zło opanowuje nasze umysły i dusze. Nie czyni tego przez ukąszenie wampira, przez klątwę mściwego ducha ze studni czy obecność szaleńca z piłą mechaniczną w ręku. Zło, to prawdziwe, które czai się na ulicy i w naszych ulegających pokusom sercach, nie jest efektowne, ale jest podstępne. Jak kropla wody drążąca w skale, tak zło w naszym sumieniu drąży coraz większą dziurę. I w tym największa wartość „Palacza zwłok”, że bez cienia fałszywości ukazuje jak mała dziurka w naszej duszy przemienia się w przepaść bez dna.
Drugi motyw nieobcy kinu grozy to szaleństwo. O „Palaczu zwłok” mówi się czasem, że to połączenie Kubrickowskiego „Dr Strangelove`a” i „Wstrętu” Polańskiego. Całkiem trafne spostrzeżenie, bo podobnie jak w obrazie twórcy „Lśnienia” groteska jest zasadą rządzącą filmem Herza. Z drugiej strony proces pogrążania się bohatera we własnym, coraz bardziej szalonym, świecie ma w sobie rzetelność klinicznego opisu, którym odznaczał się „Wstręt”. Podobny jest też motyw stopniowego odrealnienia filmowych wydarzeń i przyjęcie subiektywnego punktu narracji. O ile jednak u Polańskiego rzeczywistość z początku filmu i z jego finału dzieliła przepaść, o tyle Herz nie wykracza swą opowieścią poza ramy historycznego realizmu. Dlatego jego opowieść nie traci charakteru uniwersalnej metafory ludzkich losów w czasach zniewolenia.
„Palacz zwłok” to jednak przede wszystkim czarna groteska. Cechą tej formy estetycznej wypowiedzi jest łączenie skrajności: komicznego z tragicznym, poetyczności z trywialnością, brzydoty i wyidealizowanego piękna, stylu brutalnego z wyrafinowanym. Pod tym względem „Palacz zwłok” jest obrazem wzorcowym. Łączy bowiem niezwykle poważną tematykę - niszczący wpływ nazistowskiej ideologii na zwyczajnych ludzi, problematykę śmierci, turpizm i makabrę z banalnością opisu życia praskich mieszczuchów. Opowiada o okrucieństwie i w znakomitym finale przepowiada zbrodnie ludobójstwa łącząc je z pełnym frazesów komentarzem bohatera. Sam bohater, zresztą jest swoistym streszczeniem groteski całego filmu. Zagrał go rewelacyjnie jeden z najwybitniejszych czechosłowackich aktorów - Rudolf Hrusínský. Znany szerokiej publiczności z roli Szwejka („Dobry wojak Szwejk”, 1956 r.) oraz z udziału w filmach Jiriego Menzla (który, pojawia się także w filmie Herza), w „Palaczu zwłok” stworzył być może najlepszą w swojej karierze rolę. Jego Karl to sympatyczny, dobroduszny grubasek, którego miła powierzchowność kontrastuje z wygłaszanym przez niego monologiem. Pełne emfazy wypowiedzi o wyzwoleniu przez śmierć w krematoryjnym ogniu, przeplatane rzeczowymi objaśnieniami dotyczącymi funkcjonowania jego „świątyni śmierci’ z początku brzmią ekstrawagancko. Kiedy jednak bohater Hrusínský`ego z gorliwością i coraz mniejszymi wyrzutami sumienia zaczyna realizować założenia dotyczące czystości niemieckiej rasy, ekstrawagancja przemienia się w autentyczną grozę. Podobnie jak scena, w której Karl z gładko zaczesanymi włosami, gdy w charakterystyczny sposób gestykuluje i wygłasza absurdalne teorie o dobrodziejstwie spalania zwłok. Nawiązanie do postaci Hitlera i ekspresyjnego stylu jego przerażających przemówień o wyższości narodu niemieckiego nad innymi i potrzebie „przestrzeni życiowej” są aż nazbyt oczywiste.
Ale nie tylko treść „Palacza zwłok” zwraca na siebie uwagę. Oryginalna, frapująca jest także strona wizualna film Herza. Jest ona popisem autora zdjęć Stanislava Miloty, który tworzy niesamowity, horrorowy nastrój, odrealniając filmowy świat stosowaniem zniekształcających zbliżeń (tzw.„rybie oko”), czy przejść montażowych łączących za pomocą jednego ujęcia sceny rozgrywające się w różnej scenerii i czasie. Pogłębieniem niepokojącej tonacji filmu są także liczne elementy surrealizmu - postać czarnowłosej dziewczyny, wprowadzenie sobowtóra bohatera, czy ujęcie z dziećmi Karla w klatce, w ogrodzie zoologicznym.
Trudno jest wystawić cenzurkę obrazowi Juraja Herza. Jako horror, mimo kilku typowych elementów i atmosfery właściwej kinu grozy, cokolwiek z niego kontrowersyjny przedstawiciel tego gatunku. Owszem, straszy, ale gdyby niedystansujące działanie groteski, nie moglibyśmy mówić o „bezpiecznym strachu”. A o typowych atrakcjach horroru nawet nie ma co wspominać. Krótko mówiąc jako rasowy horror wyżej niż na pięć „czaszek” nie można go ocenić. Z drugiej strony jako nie-horror „Palacz zwłok” to jeden z najwnikliwszych i najciekawszych obrazów „ludzkiego” zła, które na niewyobrażalną skalę objawiło się w hitlerowskich obozach zagłady.Obowiązkowy film każdego kto uwielbia wytrawne kino.
Świetny wpis! I nie przeszkadza mi osobiście ton 'szkolnej rozprawki". Nawet jeśliby tak było, to byłaby to bardzo dobra praca ;-) Oceniam Twoją wypowiedź subiektywnie (jakbym mogła ocenić inaczej?!). Jako kinoman, czy nawet kinofil, któremu nie obce jest (a raczej: było) pisanie filmowych tekstów, uważam, że masz dużo lżejsze pióro od wielu innych, którzy przez filmweb zostali namaszczeni na krytyków i chyba sami uwierzyli, że nimi są. Tymczasem ich testy, czy nawet króciutkie podsumowania obejrzanych filmów są niejednokrotnie tak pretensjonalne, że oczy bolą, uszy puchną, a znajomość historii & teorii kina podpowiada, by kogoś takiego jedynie ignorować.
Przelewaj na papier niektóre Twoje przemyślenia; naprawdę są tego warte; a do tego 'paru innych' przeczyta z przyjemnością.
Nawet nie wiesz jak bardzo mnie motywują takie słowa bo większość na FW krytykują nie konstruktywnie.Pozdrawiam Ciebie z mojego miasta Kielce.