Sam film to przeciętna komedia, ale natężenie złych wzorców wystrzeliło w kosmos. Seks wszystkich ze wszystkimi już nikogo nie dziwi, palenie skrętów jak papierosów też, ale promocja używania twardych narkotyków to już wyższy stopień.
Zastanawiam się jaki wpływ oglądniecie czegoś takiego miałoby np. na moją 11 letnią córkę, gdyby nie otrzymała stosownego komentarza.
I jeszcze jedno - co będzie się działo w tego typu filmach za 10 lat, gdzie jest granica? Pe....filia, nekr....filia, już dużo miejsca pod sufitem nie zostało.
A film, jak film, komedia przeciętna+, wyróżniająca się ścieżka dźwiękowa jak z lat 80, nie spaprany wątek powtarzającego się dnia, ogólnie można oglądnąć, ale bez szału.
Bo to nie jest film dla 11-latki. I zamiast narzekać na "upadek moralny" proponuję dobierać córce repertuar na przykład z festiwalu Kino Dzieci.
Cały wywód i konwersacja od razu mi się skojarzyła z sytuacją, w której "gdyby tu było przedszkole przyszłości i Wasz synek w przyszłości przechodził, którego jeszcze nie macie, ale w każdej chwili mieć możecie... (sprawdzić, czy nie ksiądz)..." ;-) To dopiero komedia! Zdrowych i udanych dzieci życzę. :-)
To, że w filmie jest ukazana sytuacja w której ktoś zażywa narkotyki nie znaczy, że film to promuje. To tak jakby powiedzieć, że filmy gangsterskie promują przemoc, a przecież one często mają zupełnie odwrotny wydźwięk. Ponadto w "Palm Springs" zażycie narkotyków przez Raya i Nylesa nie prowadzi do niczego dobrego, wręcz przeciwnie.
No tak bo nigdy wcześniej nie powstał film który nie byłby odpowiedni dla 11 latki
Nie chodzi tu o 11 latkę. Chodzi o to, że twórcy tych nieśmiesznych komedii, zamiast sympatycznych gagów stosują metodę coraz większego szokowania. I nie ma tu też porównania z filmami o narkotykach jak Traffic czy Trainspotting, które są ciężkie i zmuszają do pomyślenia o tym problemie, czy filmów o gangach. Tu twarde dragi są dodawane do niby sympatycznej historii i w sumie pokazywane jako pozytywna używka i styl życia (vide góry-dinozaury) i działka jako zamiennik "kielicha" (pan młody z drużbami przed ślubem). Komedie romantyczne sprzed dwóch dekad były zupełnie inne (Kiedy Harry poznał Sally, Kate & Leopold, Igraszki losu itd.), potem dekadę temu trochę cięższe, ale teraz już jadą na ostro. Więc ciekawe z czego będziemy się śmiać za 10 lat. "Hahaha, on robi to z trupem" a może.... No właśnie nie bardzo już wiem jak można bardziej "podkręcić historię". W każdym razie na pewno nie podwyższa to walorów filmu.
Twój błąd logiczny to: równia pochyła
Założyłeś, że jeśli wydarzy się A, to z pewnością wydarzy się B, choć rzeczywiście nie ma takiej pewności.
Problem z tym wnioskowaniem polega na unikaniu samodzielnej analizy problemu. Zamiast tego przedstawia się hipotetyczne, dramatyczne skutki zdarzeń. Ponieważ nie ma żadnych dowodów na zaistnienie takich skutków, jest to rodzaj odwołania się do emocji poprzez strach. W efekcie argument jest skażony bezpodstawnymi przypuszczeniami.
Wchodzimy na teren przypuszczeń, czyli tego co się stanie w przyszłości. Gdyby brać pod uwagę tylko film i kino, w ostatnich 10 latach można by zastosować argument równi pochyłej, który miałby wystąpić w moim poście.
Ale sytuacja jest inna, moje przypuszczenia opierają się nie tylko na tym co dzieje się ogólnie w sztuce i to już od ponad 100 lat, ale na wielu innych zjawiskach które dzieją się w naszej cywilizacji.
A dzieją się rzeczy nieciekawe: zanegowanie naukowych dociekań a wprowadzenie dogmatów (wyrzucanie pracowników naukowych za poglądy), zanegowanie samego pojęcia prawdy (każdy ma swoją prawdę), zanegowanie historii (prąd cancel culture) zanegowanie nawet tak podstawowych rzeczy jak płeć. Ale nie tylko, są również inne rzeczy które stoją na głowie: kult ofiary, pochwalanie i promocja zjawisk ewidentnie szkodliwych jak rozwody, używanie substancji psychoaktywnych, itd., itp. Można by o tym pisać naprawdę dużo i chyba każdy widzi w którą stronę to idzie.
Jednym słowem mamy do czynienia z tryumfem ciemnoty i widać ewidentne zwijanie się zachodniej cywilizacji, a to co dzieje się w sztuce, w tym i w filmie, to tylko jedna część tego zjawiska.
Łatwo można szafować argumentem równi pochyłej ale sęk w tym, że to są przypuszczenia, tak się może zdarzyć, ale nie musi. Nie twierdzę, że tak będzie na pewno, ale tylko tyle, że wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że jest to nabardziej prawdopdobna przyszłość.
Czyli jak wylać potok słów i rozmyć temat, że przywalam się do pokazywania ćpania w filmie xD Ciekawe, że nie przyczepiłeś się że Nyles w chyba każdej scenie popija browarka.
Znasz cytat o rzucaniu pereł? Moim zdaniem masz sporo racji ale tutaj raczej posłuchu nie znajdziesz. Forum FW od dawna służy pewnym typom tylko do wyładowywania emocji :/
Czytając moherowo-konserwatywne wpisy niektórych, aż się dziwię, że do kina chodzą. Pełni obaw, że ich bardzo delikatna katolicka psychika dozna poważnego uszczerbku z powodu zachodniego zepsucia światopoglądowego.
Ryzykują tak dużo zgorszenia i katowania swej delikatnej katolickiej moralności by nas oświecać jaki ten świat na każdym kroku bywa zły i zepsuty.
A te niewdzięczne "pewne typy" nie potrafią nawet docenić, ich olbrzymiego poświęcenia się na oglądanie tego zepsucia dla nich. A przecież mogliby z wielką lubością prawdziwie po katolicku spędzać całe dnie w jakimś kościele czy klasztorze leżąc krzyżem i całując palce u stóp księdza.
XD etatowy argument. Ty tak na serio czy jesteś jakimś botem?
Jedno słowo o moralności i zaraz zostajesz katolem, moherem a pewno nawet dziaderserm...
Trochę to już zużyte.
Czyli człowiek nowoczesny nie może mieć żadnych refleksji na temat tego co otrzymuje?
@krzysyek
Można sobie tak "śmieszkować", ale wystarczy zobaczyć co się dzieje na dalekim wschodzie i porówniać to do naszej rozpadającej się "kultury".
Tak się składa, że spędziłem w Chinach ponad 2 lata i mam porównanie jakie treści tam są serwowane w popkulturze.
Zresztą, dobrze znane w europie kino koreańskie też dużo mówi o różnicach kulturowych i o tym kto tu zbliża się do dna a kto rośnie i będzie rósł w przyszłości.
Wszystko ma swoje efekty - wiele negatywnych zjawisk ale też ogłupianie popkulturą już wpływa na tragiczne wyniki naszych uczniów, którzy nie mogą zdać matury na 30%!!!
I można tu śmieszkować "katolami" czy "moherami", ale szczerze mówiąc, widząc pełne kościoły w Korei-Południowej, życzył bym sobie takiego wstecznictwa i średniowiecza u nas.
Ale niestety, nie zanosi się na to, że będzie lepiej i zapewne azjaci wykupią tą masę upadłościową po zachodzie za parę juanów.
A wracając do meritum, propagowanie rozwodów, nieodpowiedzialności, niezobowiązującego seksu i pokazywanie narkotyzowania się twardymi dragami w pozytywny sposób to dno i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.
Co więcej, ja twierdzę, że spożywanie alkoholu jest złe i sam go nie spożywam. Nie wspominając o narkotykach. Ty jednak o najbardziej propagowanym w tym filmie negatywnym zjawisku nie wspomniałeś. Pomijając go w swej obszernej liście działań zmierzających Twoim zdaniem do upadku kultury na świecie. Państwa go zabraniajace też jakoś umknęły Twej uwadze jako niby godne naśladowania.
Czyżbyś jednak ulegał tej spirytualnej pokusie i był malutkim hipokrytą?
Korea Południowa jest uwsteczniona, a nie reszta świata. I to oni nadganiają świat wprowadzając chociażby wreszcie liberalizację aborcji na żądanie środowisk kobiecych. Jest szansa, że również dopuszczą mifepristone w ramach ubezpieczenia zdrowotnego do farmakologicznego przerywania ciąży.
Jeżeli pełne kościoły czy inne miejsca propagowania religijnych zabobonów są dla Ciebie ideałem rozwoju społeczeństwa i wyznacznikiem poziomu kultury, to nie dziw się, że bywasz postrzegany jako katol czy moher.
Po pierwsze, bycie chrześcijaninem, czy tzw. "katolem" jest obciachowo może w prowincjonalnej Warszawce, ale na pewno nie w Szanghaju, Tajpej czy Hong Kongu.
Postrzeganie aborcji, matriarchatu, praw osób LGBT i innych "zdobyczy" najnowszej historii zachodu jako postępu, to nieprawda i abstrahowanie od historii. Te zdobycze istniały już przecież w różnych kulturach i okresach, zawsze zresztą pojawiając się w okresie upadku.
Miejscem największych zabobonów są dziś katedry "gender studies", filozofii i innych nauk humanistycznych. To tam wyrzuca się za poglądy, zabronione jest badanie niektórych sfer życia, istnieją dogmaty, itd.
Religia jest naturalną potrzebą człowieka i również nigdy nie istniała cywilizacja bez niej, a okresy jej zaniku to równocześnie okresy upadku cywilizacji.
Nie sądzę też, żeby alkohol był jednym z głównych czynników upadku kultury na świecie. Najbardziej destrukcyjna jest dekonstrukcja rodziny, rozpady małżeństw, upadek nauki, ale również kierowanie się emocjami a nie głową, oraz głupota, która chyba nigdy nie manifestowała się tak bardzo jak w dzisiejszych czasach za pośrednictwem internetu. Nie wierzę, że tego nie zauważasz.
Przecież bycie chrześcijaninem oznacza wiarę w różne irracjonalne dogmaty (stworzenia człowieka z gliny, świata w 7 dni, przemiany wina w krew czczonego bóstwa (na każdej mszy katolickiej!), wodę w wino, zajście w ciążę z duchem, bycie ojcem i zarazem swoim synem itp.), a więc kierowanie się emocjami. Bardziej "czuciem" niż "szkiełkiem" jak mawiał lubujący się w irracjonalnych przeżyciach Mickiewicz.
To w takich czasach przepełnionych emocjonalnym irracjonalizmem wywołanym religijnymi wierzeniami ludzkość sięgała dna swego człowieństwa i szczytu swych okrucieństw. Religia niestety zaślepia umysł lepiej niż niejeden twardy narkotyk.
Stąd tak chętnie korzystają z mechanizmów religijnej kontroli umysłów różnej maści oszuści (guru sekt). Wzorują się w swych metodach kontroli czy wywierania wpływu na umysły innych i czerpania z tego własnych korzyści niestety na niczym innym jak chrześcijaństwo, papiestwo czy islam i ich przywódcy religijni.
Bycie ateistą oznacza wiarę w różne irracjonalne dogmaty (życie powstało samoistnie ze skały, inteligencja i kod DNA powstały samoistnie, ludzie pochodzą od małp, itd.) To dużo głupsze niż wiara w istnienie kreatora, który to stworzył.
Widać, że masz bardzo małą wiedzę o katolicyźmie, niestety jakość religii w szkole jest słaba, bo byś wiedział że na emocjach są oparte inne denominacje chrześcijańskie (np. zielonoświątkowcy), polecam poczytać Tomasza z Akwinu czy Augustyna).
Owszem dzisiaj jest wiele religii przepełnionych irracjonalizmem, np. apokaliptyczna sekta globalnego ocieplenia, (wierzy, że za 10 lat świat się usmaży), religia socjalizmu, religia ekologizmu.
Występują tam nawet pojęcia z chrześcijaństwa (grzech - wyrzucenie puszki do niesortowanego kosza, palenie w piecu węglem) zadośćuczynienie (wykupienie usługi CO2 zero czy sadzenie drzew, płacenie podatku ekologicznego), absolut (matka Ziemia), itd, itp, długo by o tym mówić.
"Stąd tak chętnie korzystają z mechanizmów religijnej kontroli umysłów różnej maści oszuści (np. twórcy handlu emisjami - przyp. autor). Wzorują się w swych metodach kontroli czy wywierania wpływu na umysły innych i czerpania z tego własnych korzyści".
To jest absolutna prawda, z tym że w dzisiejszych czasach korzystają z tego różnego typu szulerzy i mają spektakularne sukcesy.
Tylko z ostatnich miesięcy:
-większość młodych ludzi 18-29 w PL uważa, że największą bolączką polskiej szkoły jest..... Brak edukacji seksualnej......
- kilkanaście procent absolwentów uczelni w USA uważa, że własność prywatna powinna być zdelegalizowana
- duża część studentów w USA uważa, że z orientacją seksualną się rodzimy i jest niezmienna, ale płeć można dowolnie zmieniać.
itd. itp.
Inny przykład: mnóstwo ludzi dziś uważa, że najważniejszym problemem społecznym jest dyskryminacja osób LGTB. Jeśli większość nie zdaje sobie sprawy ze zmian jakie następują w świecie i jakie są prawdziwe problemy najbliższych lat, to czy to jest skutek wpływu Kościoła?
Media, przemysł rozrywkowy i edukacja jest dziś prawdziwym opium mas i jeśli ktoś twierdzi, że to religie w dzisiejszych czasach indoktrynują to jest po prostu niespostrzegawczy.
Myślę, że nie ma sensu dalej kontynuować tematu, bo i tak się nie przekonamy.
Ale ta masa upadłościowa zwana zachodem padnie i to pewnie w nie tak odległym czasie, bo głupota większości (którzy do tego mogą głosować) przekracza już wszelkie granice.
Dla mnie dziwne jest to, że równie ochoczo nie wieszczysz upadku naprawdę chorym umysłom i ideom jak Talibowie czy inni fanatycy religijni łącznie z chrześcijańskimi, znęcającym się nad "grzesznymi" ich zdaniem ludźmi. Chcący im nakazywać wedle starodawnych, tradycyjncyh zasad czego nie wolno robić (w Polsce wystarczy chociażby posłuchać katolickiego kazania w kościele).
Talibowie i muzułmanie nie upadną z innego powodu: mają bardzo dużą dzietność. Religia jest też dużym spoiwem społeczności, więc razem z dzietnością działa raczej wzmacniająco. Co oczywiście nie zmienia zdania, że raczej w Arabii Saudyjskiej nikt z nas nie chciałby żyć.
Ale powiem więcej - przy tak dużym nihiliźmie który panuje na zachodzie i filozofii "popić i zakąsić" to oni mają szansę w przyszłości nami zawładnąć.
Polecam Ci przeczytać prace niezbyt może znanego, ale niewątpliwie wielkiego myśliciela Feliksa Konecznego, o wielości cywilizacji, w których porusza i ten problem.
Naprawdę słabo znasz katolicyzm. To nie to samo (delikatnie mówiąc) co islam, który kieruje życiem wyznawcy od A do Z.
Kościół niczego nie nakazuje (w znaczeniu zmuszania) jak ma to miejsce w islamie. Daje przykazania i wskazówki jak postępować aby żyć szczęśliwym życiem. Możesz a nie musisz ich przestrzegać. Żaden ksiądz czy biskup nie każe za grzechy chłoszcząc czy strzelając w polylicę.
A na kazaniu w kościele raczej już daaaaaaawno nie byłeś. Wiadomo, są wyjątki, ale raczej się teraz zarzuca księżom, że są zbyt ugładzeni i w ogóle nie wspominają o grzechach i innych nieprzyjemnych rzeczach.
To jest dokłądnie to samo, z tym, że obecnie katolicyzm (od Oświecenia) będący spadkobiercą papieskich okrucieństw jest pod olbrzymia presją ze strony europejskich humanistów (filozofów, ateistów czy naukowców wszelakiego rodzaju) szerzących krytykę religii.
Watykan (papiestwo) ma tego pecha, że znajduje się w tej - ich zdaniem - przekletej, oświeconej Europie. Więc niestety nie mogą sobie pozwolić na takie akcje na jakie przed okresem Oświecenia sobie pozwalali. Więc póki co zaprzestali palenia kobiet na stosach, chłost czy innych tortur na jakie mogą sobie pozwalać islamiści mający swoje siedziby poza Europą.
Póki ateiści europejscy trzymają Watykan w ryzach, to w kościołach katolickich słyszy się biblijne "wskazówki". Tym niemniej watykańczycy kary za złamanie swych religijnych zasad starają się wpisać w prawodawstwo poszczególnych państw (wywierając wpływ na polityków będących blisko ich organizacji). Majac za nic fakt, że ktoś może wyznawać inną religię niż oparta na Biblii lub też nie wyznawać żadnej.