Muszę przyznać, że był to film z najbardziej kretyńską, niedorzeczną fabułą, jaki miałam okazję kiedykolwiek oglądać. Mitochondria, które przejmują władzę nad światem. Chryste!!!
Aaaaaaaaaaaaaaaaa!!! Mitochondria! Wszędzie mitochondria!!! Chcą pożreć mój umysł i przejąć władzę nad ciałem, a potem nad całym światem!!! Pewnie że się ich boję! Kto by się nie bał podstępnych, samozwańczych mitochondriów?
.... a wiesz ile było morderczych mrówek, pająków i ślimaków czy innych kosmitów czy wirusów eboli?
No wiem że sporo. Ale mitochondria to jednak troche co innego. Owadów, wirusów a nawet kosmitów ludzie się naturalnie boją, i wtedy horror ma jakąś hm... podstawę empiryczną. Ale mitochondria? Większości kojarzą się co najwyżej - jeśli w ogóle - z na wpól zapomnanymi lekcjami biologii. A tu jeszcze są inteligentne mitochondria które potrafią się materializować w postaci człowieka. Za bardzo przekombinowane i z nikąd wzięte, żeby wywołać cokolwiek poza śmiechem.