Oszczędności widać już na początku filmu. Nie widzimy startu rakiety tylko trzęsącą się aktorkę i efekty komputerowe dziejące się za oknem promu kosmicznego.
Potem przez chwilę mamy efekt nieważkości w postaci łańcuszka na szyi (to już chyba klasyk). A potem włączamy "sztuczną grawitację" - i na tym kończy się zabawa, bo do końca filmu już jesteśmy na Ziemi, znaczy w kosmosie ale mamy normalną grawitację.
Potem jest już tylko gorzej, ale nie chcę zdradzać całego filmu, jednak nie warto. Od takiego filmu oczekuje się o wiele więcej a przychodzi jedynie rozczarowanie. Trochę śmieszne jest to, jak załoga rozmawia z obsługą naziemną i nie słychać tych z Ziemi na statku. Tak jakby chcieli zaoszczędzić na głosach aktorów. Ogólnie rzecz biorąc film wydaje się być efektowny a jednocześnie czuć, że ktoś miał niezłego węża w kieszeni. Są też oczywiście smaczki dla fizyków. Na pewno znajdą błędy ale to już inna bajka.