Warto iść do kina. Fani podróży kosmicznych nie będą się nudzić. Humor też na wysokim poziomie, czasem sala wybuchała gromkim śmiechem. Szczególnie przy relacjach maszyna-człowiek :)
Film przyjemny, ale mometami tak pozbawiony logiki ze oczy bolaly. Fajna rola Sheena jako barmana. Co ciekawe w pierwszej wizycie w barze od razu pomyslalem o "Lsnieniu".
Lepszy niż komedia, ja się śmiałam do rozpuku. Pełen absurdu, w sumie to nie żałuję że na niego poszłam. :D
Bardzo dobry film SF, nawet mojej żonie się podobał pomimo że nie lubi fantastyki, tak właśnie sobie wyobrażam przyszłe podróże międzygwiezdne, jeden tylko bajer z chłodzeniem reaktora mnie rozbawił, po za tym oceniam na 7/8*
Zgadzam się. Bardzo przyjemny romans scifiction. Aktorzy zagrali świetnie, efekty specjalne dobre. Ich położenie i sytuacja w której się znaleźli była bardzo ciekawa.
Ja nie jestem zawiedziony. Było co (i co najważniejsze, Kogo) pooglądać, ciekawy humor barmana, oryginalna sytuacja i wspaniała gra aktorska. Wybijająca się muzyka, tworząca nieopisany nastrój - tu fan sf powinien docenić wysiłek i geniusz twórców. Więcej tu romansu niż sf, mocniejszy hard sf jest nawet... w Kosogłosie part 2. No ale takiego filmu dotąd nie było, a wszystko jest tu na swoim miejscu. Harmonia, idealne proporcje. Narzekać można jedynie na sztywne ramy gatunkowe (romansu, nie sf) i powtarzalność klisz, ale jak wszyscy fani sf wiedzą ludzki mózg po prostu zaprojektowany jest na happy-endy. Czy to źle? Moim zdaniem, mimo wszystko nie.
Film całkiem niezły, fakt. Niestety największym minusem filmu (wg mnie) była Jennifer. Ten jej beznadziejny płacz, krzywienie się, przeżywanie rozeterek...w każdym filmie w jakim ją widziałem gra to dokładnie tak samo...za każdym razem wygląda to tak samo beznadziejnie. Niestety. Na szczęście dla filmu jest w nim Chris, który bardzo fajnie się wkomponował.
Trochę żałuję zakończenia, ale cóż - nie można mieć wszystkiego.
UWAGA - tu mogą być SPOJLERY:
Moim zdaniem można mieć wszystko i właśnie o tym jest ten film. Potrzeba tak niewiele... Jennifer była nieosiągalną damą, dowcipną celebrytką, rozmarzoną, romantyczną dziewczyną, kobietą ze złamanym sercem, istotą na skraju rozpaczy, śmiertelnym wrogiem, bohaterką ratującą ludzi, i człowiekiem, który nie boi się zaryzykować, wybrać swoje szczęście.
Ta...jej postać była taka złożona....typowy amerykański wzór silnej kobiety. Rozpacz, akceptacja, pogodzenie się z losem, rozczarowanie, załamanie (złamane serce), wrogość/walka, wyzwanie, stanięcie na wysokości zadania, ocalenie kogoś, odnalezienie miłości na nowo, happy end. Obstaję przy swoim - słaba rola, beznadziejna kreacja Jennifer, zagrana tak jak większość jej ról.
Zgadzam się. Lubię takie klimaty. Dla mnie świetny. Warto było wybrać się do kina.
Ty sobie jaja robisz ? Sam w sobie film nie jest arcydziełem, a dodając do tego ten sztuczny i idiotyczny wątek miłości, to film zasługuję NAJWYŻEJ na 7.
Oceniam filmy na ile mi się podobają, nie rozdaje im Oscarów :). Ten podobał mi się na 10 i co mi zrobisz ?
Nic, tylko się dziwie. Spotykałem się z tym (a tym bardziej na filmweb), że filmy dobre były słabo oceniane, ale żeby na odwrót ?
No bo fakt, trochę za szybko oceniłem ten film, bez większego zastanowienia. A nadal nie rozumiem, co jest w tym złego ?