PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=759639}
7,1 48 405
ocen
7,1 10 1 48405
8,0 41
ocen krytyków
Paterson
powrót do forum filmu Paterson

Jaka byla symbolika dwóch palców sklejonych plastrem u 'poety' Japończyka?

użytkownik usunięty
vvesolowska

Może więź pomiędzy nim a Patersonem?

ocenił(a) film na 8
vvesolowska

Albo odciski od godzin spędzonych na wierszopisaniu..

ocenił(a) film na 6
vvesolowska

Myślę, że nie tyle istotne było to, że palce były oplastrowane ile, że były to dwa palce. Trochę w konwencji bliźniaków.

ocenił(a) film na 9
GaIio

przemawia do mnie najbardziej zdecydowanie :)

ocenił(a) film na 7
GaIio

Będę wdzięczny jak ktoś wyjaśni albo podrzuci link do jakiejś analizy czy chociaż opisu motywu bliźniaków w filmie. Wszyscy się nad Patersonem rozpływają, ale nie widziałem jeszcze próby wyjaśnienia co się za tym kryje :) Wiem że film z założenia ma być prosty i nie należy się wszędzie doszukiwać czegoś niesamowitego, ale przed wystawieniem oceny chciałbym poznać spojrzenie innych osób.

ocenił(a) film na 10
EternalViewer

Dla mnie elementy bliźniacze symbolizują kopię, którą Paterson miał zrobić. Notabene czarno-białą (xero), jakby to chciała jego żona.

ocenił(a) film na 10
EternalViewer

Cytując klasyka "everything is a copy, of a copy, of a copy..." właśnie mi się skojarzyło z każdym takim samym dniem. :)

ocenił(a) film na 8
EternalViewer

Myślę, że Jarmuschowi pod koniec tworzenia opowieści czegoś brakowało, jakiegoś motywu wzbogacającego film i wpadł na pomysł z bliźniakami ;) Taka trochę zapchajdziura, ale zawsze można dorobić fajną teorię :D

EternalViewer

dla mnie bliźniaki były po prostu wizualizacją sny Laury (o tym, że urodziłam mu bliźnięta)

ocenił(a) film na 7
vvesolowska

Może ten dualizm życia zwyczajnego i poetyckiego. Tak samo jak jedna z bliźniaczek jest poetką tak samo jak główny bohater jest jednocześnie zwykłym człowiekiem jak i poetą. Paterson to jednocześnie nazwa miasta i nazwisko głównego bohatera. Może nie o to "chodziło" ale ja idę tą drogą w swojej interpretacji

ocenił(a) film na 6
nsl444_tomasz

Dualizm, też jest opcją. ;) Zakłada jednak istnienie dwóch co prawda równoległych ale odmiennych elementów. Wydaje mi się, natomiast, że w filmie chodziło o podkreślenie PODOBIEŃSTWA. Tzn. główny bohater i imię miejscowości - takie samo. Bliźniaczki, bliźniacy pojawiający się dość często, też podkreślają podobieństwo. Nawet kwestie wypowiadane przez bohaterów- chociażby ta z "kulą ognia" identyczne.
Uważam, że cały zabieg zastosowano by podkreślić dramat relacji w związku Patersona. Jago wyraziście odmienna, żona tak dobra i troskliwa a jednak zasadniczo inna nie tworzy z nim braterstwa dusz. Stad też najfajniejsze rozmowy i dialogi w których wydaje się poruszony to z osobami podobnymi do niego, poetycko postrzegającymi świat. . . Dla mnie to film o roli braterstwa dusz właśnie...

ocenił(a) film na 8
GaIio

Najlepsze sceny - w barze

ocenił(a) film na 8
GaIio

W kwestii podobieństwa. Nie wiem czy to jest znaczące, ale Gaetano Bresci zabiłł króla i to zdarzenie wywarło wpływ na Leona Czołgosza. Zabił on później prezydenta USA.

ocenił(a) film na 7
vvesolowska

Dla mnie symboliczną konstrukcją filmu są wzory (wzór jako powtarzalność, bliźniaczość, połączenia) w bardzo szerokim znaczeniu. Najpierw te mało złożone, zauważone przez większość widzów:
- Paterson jest kierowcą w mieście Paterson.
- zawodowy aktor we własnym życiu odgrywa rolę (Everett).
- Laura otacza siebie i domowe zacisze monochromatycznymi wzorami
- powtarzalność doby bohaterów (widok z góry na łóżko, sprawdzenie zegarka, jazda autobusem, wyprowadzenie psa, bar - tą konstrukcję w niewielkim stopniu naruszają niespodziewane, prozaiczne wydarzenia, które są jakby właściwą akcją filmu)

I najmniej chyba widoczne na pierwszy rut oka:
- komunikacja werbalna między bohaterami również jest kliszowa. Babcia wysiadająca z zepsutego autobusu mówi przerażona, że mógłby "zamienić się w kulę ognia". Laura słysząc o awarii pojazdu także mówi "dobrze, że nie zamienił się w kulę ognia". Notatnik z poezją Patersona to Tajemniczy Zeszyt. Dziewczynka spotkana na parkingu również nazywa swój notatnik Tajemniczym Zeszytem. Ta prostota życia i powtarzalność, którą gloryfikuje film, wkrada się nawet w konwencję językową. Wiem, że to już może być nadintepretacja, ale nawet zmyślona historia podrywu "dziewczyny pięknej jak rasowe zwierzę", którą Paterson słyszał w autobusie, brzmi jak xero-przechwałka dwóch kumpli, którzy podnoszą swoją samooceną poprzez podkreślenie, że zrezygnowali z upojnej nocy.
- scena z kina w filmie grozy; aktorka wygląda jak Laura i scena z filmu przypominają jej życie z Patersonem
- od początku filmu czekamy aż Paterson zrobi kopię swojego notatnika z poezją
- dwa palce Japończyka jako kontynuacja świata przedstawionego na kanwie bliźniaków, wzorów, połączeń, ogólnie całej powtarzalności, która także przejawia się w trybie dnia Patersona

To są tylko takie migawki różnych elementów filmu, które jakoś tam połączone są wspólnym motywem. Ale ogólnie ta symbolika jest dla mnie bardzo zagmatwana i sama nie potrafię poprowadzić tej analizy dalej. Nie znam też za bardzo twórczości Jarmuscha, więc tym bardziej błądzę.

ocenił(a) film na 6
daza_

Wątek bliźniaków występował głównie dlatego, że jego żona chciała mieć ich dwójkę, więc Paterson zaczął zwracać na to ciągle uwagę.

ocenił(a) film na 8
daza_

Jeszcze jedna rzecz: Adam Driver gra kierowcę autobusu, po angielsku "bus driver" ;)

ocenił(a) film na 10
daza_

Bingo! fragment wywiadu z reżyserem w najnowszej wyborczej:

Fascynuje mnie wszelka powtarzalność, bo dzięki niej można dostrzec drobne zmiany. W naturze, we wzorach chmur na niebie, fraktalach. W nici DNA i molekułach. Kiedy byłem dzieckiem, siadałem w patio naszego podmiejskiego domu w Akron w Ohio i obserwowałem mrówki z ich żelazną organizacją, ptaki, liście na drzewach. Kocham wciąż powracające wersy w poezji, strukturę kompozycji Bacha, multiplikowane obrazy na płótnach Andy’ego Warhola. Dlatego chciałem zrobić film, w którym każdy dzień bohatera jest powtórzeniem poprzedniego – z jednym odmiennym elementem.

ocenił(a) film na 7
daza_

Fantastyczne podsumowanie!!

daza_

Ciekawym motywem symbolicznym może być postać Japończyka na końcu - z tekstu Sobolewskiego: "Jim Jarmusch wybrał się kiedyś do miasteczka Kamakura pod Tokio, gdzie mieszkał autor "Tokijskiej opowieści". Na stronie Ozu-san.com reżyser "Mystery train" opowiada, jak jechał podmiejską kolejką i w oknie wagonu rozpoznawał obrazy jak z filmów Yasujiro Ozu: te same słupy trakcyjne, druty, dachy domków, kominy, bielizna susząca się na rusztowaniu". Japończyk w filmie też jest poetą i rozmawia z Patersonem o Williamie Carlosie Williamsie.

daza_

Wszędzie wzory, szablony, wykroje, kopie, ornamenty, motywy i wzorki. I na koniec coś w ten deseń: Pa(t)ter(n)son to też wzór. ;-)

ocenił(a) film na 9
vvesolowska

Czy ktos moze pamieta slowa chinskiego pisarza o czystej pustej stronie? strasznie mi sie podobalo to zdanie a zdazylam zapamietac tylko część :(

ocenił(a) film na 8
magdalenazylowska

Czasami pusta kartka stwarza najwięciej możliwości.

Chyba takie były subtitlesy. Niestety nie zapamiętałam oryginału.

ocenił(a) film na 9
karolajna11123

Dziękuję.

ocenił(a) film na 8
magdalenazylowska

(facepalm)
To nie był chiński pisarz tylko japoński poeta.....

ocenił(a) film na 7
magdalenazylowska

"Sometimes empty pages presents more possibilities"

vvesolowska

A może aktor się ciachnął nożem tego dnia i tyle. Nie mieli kasy na dublera więc grał z takimi palcami. Nie ma tu żadnej symboliki.

ocenił(a) film na 9
vvesolowska

Dualizm. Yin-yang. Film delikatnie, ale konsekwentnie pokazuje, że świat nie tylko składa się z czarni i bieli, ale powstaje dzięki czarni i bieli. Gdyby nie było nocy, nie istniałby dzień. Gdyby nie było smutku, nie istniałoby szczęście. Para głównych bohaterów jest jednocześnie idealnie niedopasowana i idealnie dopasowana. Prosta oś fabularna, oparta na jednym zdarzeniu to interakcja między yin a yang. Co by było gdyby yin, tym jednym razem stało się bardziej yang? Nosimy w sobie próżną nadzieję, że świat może nie być dualistyczny, sprawy mogą być prostsze, bardziej jednowymiarowe. Jednak gdyby yin posłuchało się yang to by nic nie było, wszystko było bezbarwne.

Uważam, że bardzo dobry film. A relacja głównych bohaterów jest na tyle ciekawa, że film powinien być puszczany na kursach małżeńskich. Młodzi ludzie mogliby określić, co tak naprawdę rozumieją przez związek. O związku w filmie próbuję wzniecić dyskusję na moim blogu: https://pasjavspraca.com/2017/01/23/paterson-milosc-czy-brak-milosci/

arrec

Ładne. Dziękuję.

ocenił(a) film na 2
vvesolowska

Coś wspaniałego - obserwowanie płycizny intelektualnej snobów, doszukujących się głębi tam, gdzie jej nie ma.
Czarna kropka na czystym płótnie, ewentualnie całkowicie czyste płótno, kontemplacji nie ma końca.

Równie to smutne, co wesołe.
To ostatnie podrygi tego świata "sztuki".
Tego typu "intelektualne wstępowanie do towarzystwa" (lewoskrętnego) zapewne daje jakieś poczucie przynależności, słuszności działania, akceptacji środowiskowej... ale jest karykaturalne i już od dawna passe.
Polecam samodzielne myślenie zamiast konformizmu, własną ocenę zamiast "środowiskowo-słusznej", wreszcie polecam odróżnianie brodzika od Rowu Mariańskiego, a także Sztuki od "sztuki".





"Paterson" jako film jest znośny jedynie dlatego, że (niczym wielu "myślicieli" w swoich "dziełach") z minuty na minuty, w każdym kolejnym zdaniu i fragmencie, obiecuje, że do czegoś prowadzi, że o coś w tym wszystkim chodzi... niestety, prowadzi donikąd i o nic w nim nie chodzi. Poczucie straty czasu jest dojmujące, forma staje się pusta, treści jak nie było, tak nie ma.
Film jest dokładnie na poziomie poezji w nim cytowanej (bądź kreowanej przez protagonistę). Płycizna i bełkot.

ocenił(a) film na 9
Academy_Award_Winner

Rzeczywiście, dziwne można odnieść wrażenia, będąc głuchym, obserwując tańczących ludzi.

ocenił(a) film na 2
Szulc

Mnie bardziej poraża widok niewidomego, wymachującego batutą przed orchestrionem.

ocenił(a) film na 9
Academy_Award_Winner

W najgorszym razie, lepiej przerysować rzeczywistość, niż jej nie dostrzec, zwłaszcza, gdy z "orchestrionu" przygrywa prawdziwa muzyka. Poza tym, to w odbiorcy leży możliwość odnalezienia znaczeń, zbudowania z nich treści, nie potrzeba do tego wcale przerośniętej formy, wystarczy wyostrzyć zmysły. Rzeczywistość istnieje, jeżeli jej nie dostrzegasz, po której stronie tkwi problem?

ocenił(a) film na 2
Szulc

1. Nie ma "nieprawdziwej muzyki".
2. Przerysowanie usuwa rzeczywistość, z definicji.
3. Odnalezienie znaczeń nie jest i nie może być tożsame z ich kreowaniem - odbiorca nie jest twórcą.
- tyle o twoich słowach.




Teraz napisz cokolwiek o filmie, troszeczkę go obroń, ujawnij te znaczenia i uzasadnienie niemal maksymalnej oceny.

ocenił(a) film na 9
Academy_Award_Winner

1. Nie ma nieprawdziwej muzyki – to prawda, dokładnie o tym pisałem, odnosząc się do metafory niewidomego przed orchestrionem. Muzyka, któą słyszał, niezależnie od tego, co robił samemu, była prawdziwa. Odnoszę wrażenie, że wspomnienie niewidomego było jedynie metaforycznym ujęciem argumentu: „chyba ty”.
2. Przerysowana rzeczywistość z definicji nie jest rzeczywistością? Jeśli przeczytasz uważnie mój poprzedni post, odkryjesz, że semantyka, ustalenie znaczenia pojęcia „rzeczywistość”, nie wniesie niczego do sporu, nie zmieni sensu tego, co próbowałem przekazać. Jeżeli znajdujesz przyjemność w chwytaniu się każdej możliwej nieprawidłowości, niezależnie od tego, czy ma ona znaczenie w danej sytuacji, sprawdź proszę moją gramatykę, coś na pewno się znajdzie.
3. Tworzenie znaczeń przez odbiorcę – jeśli trzymać się koncepcji, że w filmie nic nie jest przypadkowe, dwa sklejone plastrem palce japońskiego poety także zostały przez scenarzystę celowo umieszczone w filmie. W jakim celu, co chciał przez to powiedzieć? O tym właśnie rozmawiają w tym temacie "intelektualne snoby, doszukujące się głębi tam, gdzie jej nie ma". Z jednej strony, twierdzisz (z czym się absolutnie nie zgadzam), że odbiorca nie może tworzyć znaczeń poprzez odniesienie dzieła do własnych doświadczeń, interesujących go sfer życia, ale musi odkryć jak na lekcji języka polskiego, co poeta miał na myśli., z drugiej zaś, masz wyraźny symbol umieszczony w dziele przez jego twórcę i starasz się go zanegować/zignorować, obrażając przy tym pozostałe osoby, które mają odmienne od Ciebie zdanie. Jeśli twierdzisz, że nadinterpretowuję film, arbitralnie odczytuję nieistniejące znaczenia, rekonstruuję treści, to równie arbitralne są Twoje twierdzenia, negujące istnienie w filmie znaczeń i treści. Ja, mam przy tym realne przeżycia intelektualne, a Ty? Grymasy i frustracje, bo nie wszystko jawi się takim, jak to samemu postrzegasz.

4. Opinii na temat filmu zostało napisanych wiele, wskazują wyraźnie na elementy przesądzające o jego wartości, złożoności i wyjątkowości, nie będę ich powtarzał. Odnosząc się do filmu subiektywnie (tak oceniam filmy na tym portalu), bliski jest mojemu spojrzeniu na tzw. "świat", prezentuje to, co w Polsce symbolizuje "ucieczka w Bieszczady". Jestem zmęczony otaczającym mnie i promowanym powszechnie materializmem, pogonią za sukcesem, sztucznie kreowanymi potrzebami, szybko i stale zmieniającą się rzeczywistością, stylem życia, w którym należy poświęcić teraźniejszość na rzecz przyszłych zysków, wszystkimi tymi szkoleniami, certyfikatami językowymi, kartami multisport, wakacjami all inclusive, domem, drzewem i synem itd. Ten film należy do grona tych, które przywracają równowagę psychiczną, pokazuje rutynową, zwyczajną codzienność, w której świat zewnętrzny nie przeszkadza temu wewnętrznemu. Bohater prowadzi uporządkowane, proste życie, jego praca jest na tyle "mechaniczna", że nie zagłusza jego myśli, pozwala im krążyć swobodnie, może on obserwować teraźniejszość, przeżywać ją na bieżąco, wyrażać w formie poetyckiej. Takie życie również jest iluzją (tak jak pogoń za iluzorycznym sukcesem), ale mam dla niej wiele wyrozumiałości, rozumiem to pragnienie, które wyraża się w stwierdzeniu: „Chcę od dziś konstruować meble, produkować zapałki, robić coś użytecznego, przekonany o celowości działania”.
Piszesz, że "Paterson" jako film jest znośny jedynie dlatego, że (niczym wielu "myślicieli" w swoich "dziełach") z minuty na minuty, w każdym kolejnym zdaniu i fragmencie, obiecuje, że do czegoś prowadzi, że o coś w tym wszystkim chodzi". I w tym dokładnie tkwi problem, bo oglądasz film w oczekiwaniu na wyjaśnienie, "przesłanie", morał? Czekanie na suspens - czekanie na sukces, poświęcenie teraźniejszości dla obietnicy przyszłej chwały; tak bardzo oczekujesz tego, co ma dopiero nastąpić, że nie skupiasz uwagi na treści, uważasz, że miałaby się ona urzeczywistnić w "rozwiązaniu akcji" filmu, podczas gdy, ta zwyczajna i monotonna treść sama w sobie była spełnieniem obietnicy. Chciałbym obejrzeć, nie tydzień z życia bohaterów, ale kolejny rok lub dłużej. I przy tym, nie potrzebne byłyby dramaty, przemiany bohaterów, intrygi, pościgi, afery, fundamentalne wartości. O tym jest dla mnie ten film.
Piszesz, że poezja w filmie, to "płycizna i bełkot". I znowu, po czyjej stronie tkwi problem? W filmie przedstawiono bezpretensjonalną, czystą miłość, tak jak proste, eleganckie, jednoznaczne są zapałki Ohio Blue Tip, których jedynym przeznaczeniem jest służyć, są gotowe aby w każdej chwili zapłaonąć, być może podpalić papierosa dla kobiety, którą kochasz pierwszy raz. Małe, bardzo przyziemne rzeczy, przedmioty, które wpływają na te najważniejsze sprawy, ale również bez wielkich uniesień, ekscytacji i patosu. Nie ma w tym poezji? Czy introwertyk piszący wiersz tylko dla siebie, a właściwie dla jednej konkretnej osoby na świecie, nienatchniony jak młody Werter czy Kordian wygłaszający na szczycie Mont Blanc wielkie słowa o Polsce - Winkelriedzie narodów, jest płytki i bełkotliwy? Jak mniemam, "prawdziwej" poezji niezbędne są uniesienia, stanowcze deklaracje, że nie będzie Niemiec pluł Ci w twarz i dzieci Ci germanił.
Inny wiersz mówił o tym, że jako dzieci poznajemy w szkole trzy wymiary: wysokość, szerokość i głębię. Jako dorośli poznajemy czwarty wymiar - czas. A podmiot liryczny po skończonej pracy idzie na piwo, spogląda w kufel i jest zadowolony. Czy potrzeba tłumaczyć sens tego prostego wiersza? To jest ta pociągająca iluzja, o której pisałem wyżej. Osobiście skojarzył mi się z (uwaga uwaga - bluźnierstwo) piosenką zespołu Grammatik sprzed kilkunasu lat:
"Wiesz z wiekiem starszym mniej do szczęścia mi starczy
Pragnienie by życie codziennie stałe miało kształty
Gdy jest się młodszym, chce się bawić, szaleć
Ja już dojrzałem i chyba za wcześnie zezgredziałem, chyba
Znalazłem swój świat w spokojnych rymach
7 2 bpm jak serce, miłość, świat w bębnów rytmach
I chwile chwytam delektując się nimi
Gotowy, by kiedyś zjawił się nowy członek rodziny
Na razie rymy, patrząc w okno, obrazy dni
Lampka rzuca cień na stal żaluzji
Kolejna kartka o tym jak na świat patrzę
Zwyczajnie zostać tym, kim się jest, na zawsze".

Mogę pisać dalej, o interesujących, często humorystycznych, akcentach, jak np.: „anarchiści” z Moonrise Kingdoom, Method Man w pralni, hinduski maruda z zajezdni autobusowej, niesforny pies, rozmowy zasłyszane w autobusie. W kontekście niniejszego tematu na forum, mógłbym stwierdzić, że owa powtarzająca się "parzystość" ma coś wspólnego z przerysowaniem rzeczywistości, jest jedynym elementem, który odbiega od normalności, zwyczajności, wydaje się nadprzyrodzona. Może to bohater (a więc i widz) wszędzie ją dostrzega, gdyż jest "nastawiony" na jej poszukiwanie. To kolejne skojarzenie - z "Ulissesem", może na wyrost, może po prostu ze strumieniem świadomości, ale bohaterowie powieści Joyce'a również stale i we wszystkim dostrzegają symbole, które przywodzą im na myśl przeżywane akurat "tematy", Stefan Dedalus śmierć matki, a Leopold Bloom swoje małżeństwo.
Mógłbym więc pisać dalej, ale żałuję czasu straconego na ten post - wszystko, co tutaj "wylałem" wiedziałem już wcześniej, bez zapisywania. Strata czasu. W najmniejszym stopniu nie zależy mi na tym, by przekonać kogoś do polubienia tego, co samemu lubię. Nie muszę też mieć ostatniego zdania.

ocenił(a) film na 9
Szulc

świetny komentarz!

ocenił(a) film na 9
Szulc

podpisuję się obiema rękami! Filmy jak "Paterson" są jak medytacja, w zasadzie nic się tam nie dzieje (jeśli rozumiemy dzianie się - jako zaskakujące zwroty akcji, pościgi, intrygi, seks, drugs and rock'n'roll), ale tak naprawdę dzieje się wszystko. Film w założeniu jest mało "zachodni", dużo tu odwołań do filozofii wschodu, buddyzmu, tego, że nie cel, ale sama podróż jest wartością. Motyw yin i yang jak najbardziej, tu polecam też wcześniejsze "Only lovers left alive", które też jest pochwałą tego dualizmu i pochwałą medytacji, filmem niedzisiejszym. Jarmush ma bardzo specyficzne kino, które nie każdy musi lubić. Na tym polega piękno różnorodności, że nie każdy lubi to samo. Jeśli ktoś nie "kupuje" tego typu stylistyki, trudno. Według mnie jednak jest to film w swojej prostocie piękny i szlachetny. Oby więcej takich.

ocenił(a) film na 2
Szulc

ad. 1
To była symbolika działania pozornego, nic nie wnoszącego, pustego... czegoś bezwartościowego, pozbawionego sensu i znaczenia - aczkolwiek w oku osoby bardzo powierzchownej i jeszcze bardziej pustej, mogłoby to wyglądać na działanie twórcze. Taki był tego sens.

ad. 2
Gdybym był czepliwy, a nie jestem, to bym się czepiał, a nie czepiam się :) i mogłbym to udowodnić prostym zdaniem.


ad. 3
Ależ ja się nie trzymam konwencji, że nic w filmie nie jest przypadkowe - czasami jest, czasami nie. Uważam wręcz, że dewastująca jest taka postawa, doszukiwania się we wszystkim sensu na siłę, braku "przypadkowości". I efekty tego dewastującego zjawiska opisuję tutaj, w dobrym wg mnie do tego miejscu.
Powtórzę, ja się tej konwencji braku przypadku nie trzymam, ani tu ani w życiu. Przypisywanie celowości każdego działania czy zaniechania jest dla mnie typowym pseudointeligenckim zagraniem, na alibi - ułatwiające życie zarówno twórcom, jak i prostemu (także prostackiemu) odbiorcy.
Jestem przeciwny ułatwiania sobie życia w aspekcie intelektualnym, takim czy innym. Jako "mentalny Europejczyk", kultywuję (staram się, hołduje jej) tradycję "prawdy" - dlatego podejście typu "twórca udaje, że coś stworzył, ja poudaję, że to miało sens" jest mi zupełnie obce i moja siostra pogarda nigdy w odniesieniu do owego zjawiska mnie nie opuszcza.

Przypisujesz mi słowa, których nie napisałem - podejrzewam, że ze złej woli tj. woli uproszczenia sobie rozmowy. Zabieg nieudany.
Oczywiście, że odbiorca nie może tworzyć znaczeń, może je odtwarzać, odczytywać, odtworzone interpretować, ale nie tworzyć. Nie dlatego, że ja tak mówię - dlatego, że psychika ludzka by tego nie wytrzymała, schizofrenia nieuchronna. Zakorzenienie w rzeczywistości jest fundamentem równowagi umysłu. Nie jest dopuszczalne tworzenie znaczeń, ani nadinterpretacja (zresztą wg twojego słownika i tobie podobnych, to należałoby to słowo wykreślić - bowiem nadinterpretacja nie istnieje, są tylko różne interpretacje - absurd... po prostu) dzieła wytworzonego. Możesz wziąć na warsztat piosenkę "ona tańczy dla mnie" i dowodzić, że jest ona o łowieniu ryb na muche i przeciwko chińskiemu programowi kosmicznemu, ale nie ma to żadnego sensu ani podstaw - oczywiście, o ile twierdziłbyś, że ta piosenka o tym jest, a nie że tobie się z tym kojarzy, bo byłeś na rybach gdy ją słyszałeś w koło, a w międzyczasie czytałeś o chińskim programie kosmicznym.
Dzieło zawsze jest ukończone. Odbiorca przy nim majstrować nie może (chyba, że pozuje - co właśnie staram się piętnować w tym kółku wzajemnej adoracji). "Paterson" jest jaki jest, jeśli na seansie poznałeś przyszłą żonę albo jadłeś najlepsze pierogi w życiu i mieszasz wszystko z sobą w kotle percepcji, to oznacza tylko, że jesteś widzem niedojrzałym, mówiąc najkrócej.

Oczywiście, zawsze jest ważne co "autor miał na myśli". Oczywiście potępiam lekcje języka polskiego polegające na kolegialnym rozbieraniu dzieła do ostatniej śrubki - obcowanie ze sztuką jest intymną czynnością i taką musi pozostać. Ty natomiast pokazałeś niechcący, że lekcje tego typu odniosły zamierzony skutek - zostałeś sformatowany (tak to odczytuję, acz zostawiam sobie mały marginesik błędu w tym konkretnym przypadku).



ad 4.
Pierwsze zdanie w zasadzie powinno zakończyć dyskusje, bo jak tobie sie nie chce pisać, to dlaczego mnie ma się chcieć czytać. Co mnie inne opinie obchodzą, ja pytałem o twoją, a nie o inne.
Ucieczka w Bieszczady... powiem tak, jeśli jesteś zmęczony wyścigiem szczurów, to widocznie bierzesz w nim nadaktywny udział. Jeśli jesteś prawdziwy i szczery, to uciekaj w Bieszczady, twój wybór - jeśli nie, to nie zawracaj głowy i nie hołduj zasadom i wartościom, których nie wyznajesz, bo dookoła tego jest aż nadto.

Bieszczady to oczywiście przenośnia, ale skoro jesteś zmęczony, to nie odpoczywasz, skoro nie odpoczywasz, to jesteś hipokrytą. Ja nie jestem zmęczony materializmem, ani wyścigiem szczurow, ani maratonem w Bostonie - bo nie jestem materialistą, nie jestem szczurem i nie przebiegłem maratonu. Jesteś w basenie to jesteś mokry, także nie obrażaj się na rzeczywistość.
Jeśli ten film wywołał w tobie takie odczucie, to znaczy, że był dla ciebie odmianą, ergo, że na co dzień nie masz żadnych "Bieszczad", tylko właśnie to czym rzekomo gardzisz. Miej azyl, miej swój świat - masz skłonności eskapistyczne, to nie biegaj z ajfonem po najmodniejszych miejscach. Nie będziesz zmęczony.
Czysta poza i obłuda. O ile napisałeś to szczerze.
Bo to co napisałeś, też mogło być tylko pozą. Taka poza w pozie, czarny pas auto-zakłamania.

Aha, morał... No tak, sam piszesz mi o morale/przesłaniu tego filmu poniekąd, ale mnie wyrzucasz, że się go spodziewam. Rozumiem, że nie chodzi ci dosłownie o taki bajkowy morał, że wyjdzie Paterson i powie narrator o co chodziło, kurtyna wrzawa oklaski.

Co jest bardziej prawdopodobne: że poszedłem na premierę filmu "Paterson" z nastawieniem na pościgi wybuchy i suspens, czy że ten film jest po prostu nieudany?
Z cały szacunkiem, staram się rozmawiać racjonalnie i tak żyć, dlatego nie rozumiem, skąd takie uparte imputowanie mi, że pomyliłem sale w kinie?
Poszedłem na "Patersona" całkowicie świadomie i celowo, szukam kina tego typu - rozumiem, że robienie ze mnie fana MadMaxa i Transformersów to kolejna nieudana próba ułatwienia sobie dyskusji. I po co. Nie ze mną te numery, po prostu.
Film jest słaby. Film jest Słaby. Film jest sł-a-b-y. Po prostu. Przepraszam za porównanie, ale jeśli fan "kina akcji klasy c" mi napisze z wszelkimi możliwymi błędami, że jak mi się nie podoba to mogę "wy...." i nie oglądać, to odczuwam dokładnie to samo co w tym momencie pisząc z tobą - choć oczywiście w ładniejszej formie tutaj się to odbywa. Po prostu fanbojska, z góry założona apologia i bałwochwalstwo kiepskiego dzieła filmowego.

To co nazywasz morałem, ja bym nazwał po prostu tworczością. Widziałeś film to wiesz, że od drugiej sceny ze skrzynką na listy było wiadomo, że wrócimy do tego. Oczywiście, możesz zaprzeczyć i udawać, że gdyby on tylko te skrzynke poprawiał i poprawiał, to byłoby to tak samo dobre, jak to co było w filmie - otóż wg mnie nie. Film był tutaj lepszy od owego potencjalnego alternatywnego rozwiązania. W tym przypadku.
A w innych był gorszy.

Oczywiście, możesz (możecie) robić z siebie nadludzi i udawać, że to co ludzkie jest wam obce - ale potrzeba sensu jest w charakter człowieka wpisana równie mocno jak poczucie pragnienia, głodu, jak mechanizm doszukiwania się twarzy czy dążenie do minimalizacji zagrożeń. Wiem, że marksiści (wszystkich krajów i maści) walczą i walczą z naturą ludzką, ale niestety skazani są na porażkę - bo nie tylko z nią źle walczą, ale wręcz negują fakt jej istnienia. Wyjdź do klatki z GSP i neguj fakt jego istnienia, zobaczymy czy tę walkę wygrasz.
Marksizm kulturowy też może udawać, że człowiek jest inny niż jest, ty też możesz (świadomie bądź nie, na tym polega przecież snobizm) "wychodzić poza kondycję ludzką" (oczywiście jedynie deklaratywnie) i porzucać psychiczną potrzebę poszukiwania sensu (zupełnie jakbyś mógł nad tym mechanizmem, wbudowanym, zapanować - to tylko twoje złudzenie), możesz nawet napisać mi tutaj (deklaratywnie, to nic nie kosztuje, ani nie boli), że w dowcipach nie czekasz na puentę, a w pracy na jej ukończenie.... Tylko, powtarzam - nie ze mną te numery, po prostu. Ja tego nie chwytam, ja nie jestem "z tego towarzystwa", ja nie zakładam trzech masek i w nich nie idę na wielki wiec "walki przeciwko maskom w naszym życiu". Mam komfort bycia szczerym i uczciwym, wobec siebie i wobec świata.

Tekst piosenki jest idealnym niemal zaprzeczeniem wszystkiego o czym pisałeś. Zarówno w formie, jak i w treści. Upewniłem się w postrzeganiu twojej pozy.
Dobrze, że wspomniałeś o "Ulissesie". Pasuje jak ulał do tego co pisałem, jeszcze nie widząc końca twojego wpisu. Właśnie o tym mówię - choć, powieść ta ma przynajmniej (to jej trzeba oddać) jeden poważny atut.


Tyle.
Jeśli żałujesz straconego czasu, to mogę jedynie od siebie (spróbować) osłodzić ci rozgoryczenie stwierdzeniem "współczuję i współżałuję". Poczucia winy nie mam, zrobiłeś co chciałeś.
Bądź sobą dla siebie.



Pozdrawiam

ocenił(a) film na 8
Szulc

Żasna strata czasu. Dzięki Szulc za kawałek dobrego tekstu. Jak to się mówiło? Zaorane? pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Academy_Award_Winner

W kinie jest sporo miejsca na różne filmy. Nie wszystkie muszą mieć klasyczną dynamikę i akcję oraz kończyć się finałem, typu bohater uratował świat:)

vvesolowska

Dawniej w malarstwie przedstawiono wizerunek Chrystusa z połączonymi dwoma palcami, co symbolizowało złączenie natury boskiej i ludzkiej. Może złączone palce Japończyka, były dla Patersona wskazówką, że można połączyć poezje i prozę życia, przed czym chyba tak się bronił.

ocenił(a) film na 8
holly6

Ciekawe spostrzeżenie. Zgadzam się z Tobą. ;) Paterson nie byłby sobą, gdyby był tylko kierowcą. Na jego naturę składa się i poeta, i kierowca.

ocenił(a) film na 7
vvesolowska

Szukając jednojajowości. Nawet, jeśli nie wiesz, że kopia, sobowtór, bratnia dusza czy whatever istnieje, zawsze doń dążysz, bo to taka naturalna potrzeba co bardziej zneurotyzowanych, ztraumatyzowanych, aspołecznych, wrażliwych, zlęknionych i wyalienowanych z różnych powodów ludzi, a może i w mniejszym stopniu nawet wszystkich ludzi. Wszystko w filmie jest podwójne co daje poczucie jakiejś przynależności, ładu i więzi ze światem zewnętrznym.
Sam może mocno nie czuję takiej potrzeby, ale podczas filmu czułem, że między innymi o to się w nim rozchodzi (-;

ocenił(a) film na 9
vvesolowska

Ja się w ogóle nie orientuję, co wszystko symbolizowało, i to jest kapitalne, że mam mnóstwo pomysłów. Czarno-biała Laura, bar, Marvin, pasażerowie, Japończyk, bliźniaki, można wymieniać dalej. Ktoś ma jakąś ogólną teorię, bo ja wciąż myślę?

ocenił(a) film na 9
vvesolowska

https://www.youtube.com/watch?v=bXwDDK0u03w

ocenił(a) film na 9
vvesolowska

Dla mnie Paterson to film o wyjątkowej przeciętności i przeciętnej wyjątkowości. Z pozoru banalna historia wiernie odtwarzająca nieciekawe życie przeciętnego człowieka w istocie jest głębokim namysłem nad faktyczną banalnością i przeciętnością życia ciekawych skądinąd ludzi. Jarmusch w bardzo trafny i umiejętny sposób pokazuje moment, w którym człowiek odkrywa swą przeciętność i który w sposób zupełnie wyjątkowy godzi się z nią. Jakby był bliźniakiem: jeden jest sławny, drugi nikomu nie znany. Jeden jest przeciętny, drugi jest wyjątkowy i genialny. Jakby Paterson był wcieleniem niepowtarzalnej ontogenetycznej jednostki (jako kierowca) i filogenetycznej zbiorowości (jako miasto) i właśnie w sposób bolesny i niezwykle godny odkrywał ten fakt. Ten film nie tylko jest o momencie objawienia i refleksji egzystencjalnej, on strukturę tego objawienia czy refleksji próbuje odwzorowywać. I odwzorowuje w sposób – moim zdaniem – wybitny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones