Scott stworzył naprawdę charyzmatyczną, żywą postać. Wielkie uznanie dla tej kreacji, od razu widać ile w nią włożono. Poza tym film jest świetną panoramą II wojny światowej, od Kasserine po Bastogne i to kolejny powód dla którego warto go oglądać. Moim skromnym zdaniem o sukcesie filmu biograficznego decydują dwa czynniki: odegranie głównej roli i tło historyczne. Z obiema rzeczami "Patton" poradził sobie doskonale więc zasługuje na mocne 8/10.
Do tego wszystkiego dochodzi przyjemna dawka humoru (choć może niekiedy lekko przesadzili - np. scena z atakiem lotniczym, Niemcy nadlatują dokładnie w momencie gdy ktoś inny mówi o panowaniu aliantów w powietrzu). Niczego sobie jest też kreacja Montgomery'ego (naprawdę... tak go sobie zawsze wyobrażałem :P). Parę genialnych scen, np. Patton wśród ruin Kartaginy (naprawdę refleksyjna scena) czy rozmawiający z wyczerpanym żołnierzem zaraz po bitwie... Ale najmocniejsze wrażenie robią chyba słowa niemieckiego dowódcy w czasie ewakuacji pod koniec wojny - "on nie będzie mógł żyć bez wojny" - świetne podumowanie postaci Pattona. Naprawdę warto, zwłaszcza dla roli Scotta. Jedna z najbardziej żywych postaci filmowych jakie kojarzę. Aż się żałuje, że nie pognił ruskich ;)
Ciekawa ostatnia scena... Czy aby fakt, że on tam idzie w stronę akurat wiatraka, nie był przypadkowy? :)
Ciekawa uwaga z tym wiatrakiem. Wydaje mi się, ze to było zamierzone nawiązanie do Don Kichota.
Wczesniej niemiecki oficer wyraznie mowi o nim jako rycerzu przeszłości. Rowniez Patton wyjawia nam swoją naturę mowiac o pojedynku jego i Rommla , ktory mialby przewazyc szalę wojny.