O wiele bardziej podobają mi się aktorzy z tej wersji, niż z wcześniejszej - zarówno Anna Elliot jak i kapitan Wentworth. Mimo to mam zastrzeżenia do Anny, która wyglądała nieszczególnie - książkowa Anna była piękna, tylko przygaszona. A filmowa ciągle z głową do dołu, smutna, z otwartymi ustami i ciężko jej się było wysłowić. Trzech facetów chciało się z nią żenić i nie wiadomo dlaczego. Tzn. nie oczekiwałam jakiejś lalki Barbie, ale tego rodzaju Anna to nieporozumienie. Gdzie ta uroda? Może gdyby ją jakoś umalować i dać inną fryzurę, tj. nie taką zalizaną, to wyglądałaby lepiej, a tak to nie dość, że aktorka nieszczególnie piękna, to stroje i fryzura tylko podkreślały mankamenty.