PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=375925}

Perswazje

Persuasion
2007
7,1 7,8 tys. ocen
7,1 10 1 7798
6,0 2 krytyków
Perswazje
powrót do forum filmu Perswazje

Film "Perswazje" obejrzałam po raz pierwszy dzisiaj. Tydzień temu, przeczytałam po raz
pierwszy książkę, pod tym samym tytułem. Była to moja pierwsza przygoda z książkami Jane
Austin. Wcześniej jednak oglądałam kinowe wersje jej powieści "Rozważna i Romantyczna" (ta
z E. Thompson i K. Winslet) oraz "Dumę i uprzedzenie" (z roku 2005 z Keirą).
Wczoraj weszłam na te forum i przeczytałam różne opinie, na temat właśnie "Perswazji",
gdyby nie fakt, że na ogół sama muszę się przekonać, opinie zawarte na tej stronie
zniechęciłyby mnie do obejrzenia filmu. Większość zarzutów skierowanych było w stosunku do
Sally Hawkins, więc tym krytyczniejszym wzrokiem na nią spoglądałam....
Sama wiem, jak to jest, gdy najpierw się przeczyta książkę, wyobrazi bohatera, czasem wręcz
za bardzo całej sprawie nada romantycznej otoczki, a później przychodzi ..wielkie boom, gdy
trzeba swoją wizję skonfrontować z wizją reżysera. Ileż ludzi tyle opinii. Nie oszukujmy się, nie
da się w 100% zadowolić wszystkich widzów. W końcu jesteśmy ludźmi, a nie maszynami,
każdy ma swoją własną wyobraźnię, hierarchię, a przede wszystkim gust, którym się kieruje, i
który w efekcie decyduje o tym, czy coś nam się podoba bądź też podobało, czy nie. Tak więc ja
pisząc te kryterium kieruję się swoją własną subiektywną oceną, z którą ktoś może się zgodzić
bądź też wyśmiać.
Zacznijmy od głównych bohaterów. Sally Hawkins i Rupert Penry- Jones jako Annie Eliot i
kapitan Frederic Wentworth według mnie byli wspaniali. Czytałam wiele opnii, że filmowa Anne
jest za brzydka, okropnie ubrana itp, a kapitan Frederic zbyt sztywny.
Oczywiście, każdy ma prawo oceniać tak jak widzi, ale ja osobiście ani nie uważam Anne za
brzydką, ani kapitana za sztywniaka. Kwestia urody to jak zwykle kwestia gustu, a o gustach się
nie rozmawia. Zdaję sobie sprawę, że w książce postać Anne opisana była jako kobieta, która
po ośmiu latach nabrała jeszcze więcej urody i kobiecości. W filmie natomiast różnie to
wyglądało i z tym się zgadzam. Lecz ja praktycznie nie zwracałam uwagę na jej urodę (i w życiu
choć trudno w to uwierzyć też nie zwracam uwagę na urodę kobiecą, po prostu mnie to nie
interesuje). Dlatego tak naprawdę filmowej Anne przyglądałam się przez pierwsze 2 minuty,aby
dopatrzeć się, dlaczego tak bardzo niektórych irytowała swoim wyglądem. I nie rozumiałam
tego. Nie uważam też, aby postać Anne była jakaś ślamazarna, żałosna i godna politowania. W
książce ewidentnie było widać, że Anne to radosna, wesoła, osoba z łagodnym
usposobieniem, ale kiedy trzeba twarda. W filmie widziałam dokładnie to samo. Choć klimat
filmu trzeba przyznać utrzymany był w dosyć chwilami smutnych tonie.
Wcześniej pisałam, że w przypadku Anne nie zwracałam uwagi na urodę aktorki, i nie
przeszkadzały mi drobne odchyłki od normy (mam na myśli moje jej postrzeganie po
przeczytaniu książki a obejrzeniem filmu). Natomiast jeśli chodzi o kapitana Wentwortha było
inaczej. Ale nie chodziło mi o tym, aby był super ciachem. Ale, aby aktor grający Frederica
potrafił oddać cechy postaci książkowej. I moim zdaniem zrobił to idealnie. Istotnie niczego nie
mogę mu zarzucić. Idealnie wpasował się w mój obraz, choć przyznaję bez bicia, że
wyobrażałam sobie go jako bruneta z wąsikiem ;) Wiele razy jednak miałam zupełnie inne
oczekiwania względem bohaterów, wcześniej czytając książkę, ale zawsze brałam na to
poprawkę, nie chcąc, aby moja wyobraźnia miała ciasno zakrojona. Trzeba być kreatywnym i
pozwolić, aby wizja innych ludzi, też wpłynęła na nas.
Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów. To również mi odpowiadali. Jedynie postać Elisabeth
wzbudza we mnie wątpliwości. A to przez aktorkę, która wygląda na 10 lat niż powinna być w
rzeczywistości. Tym bardziej, że różnica wieku pomiędzy Elisabeth a Anne to były dwa lata.
Niewątpliwie do moich ulubionych scen należeć będą prawie wszystkie z gł. bohaterami.
Pierwsze spotkanie Anne i Frederica po tylu latach, ten pozorowany chłód i dystans. Scena, gdy
jedli kolację u państwa Musgrove i kapitan tak dobitnie dał do zrozumienia Anne, że wciąż go
boli ich rozstanie. Następnie sceny w Lymie. Ale najbardziej scena w sklepie i ich rozmowa.
Niesamowity uśmiech kapitana (Rupert niewątpliwie ma to coś). Scena, z której prawie
wszyscy się śmieją, czyli ta, gdy Anne biegnie z listem przez miasto (nie widzę w tej scenie nic
żałosnego, wręcz przeciwnie). Ich pocałunek a na koniec niespodzianka, jaką uczynił Frederic
Anne ;) Jedną z ulubionych scen będzie pewnie ta, gdy Anne dowiaduje się, że Louisa
wychodzi za mąż, ale za kapitana Benwicka, a nie tak jak myślała Anne za kapitana
Wentwortha. Teraz mogłabym pisać i pisać o ulubionych scenach i to tylko po pierwszym
obejrzeniu tego cudownego filmu. Już teraz widzę, że należeć będzie do moich ulubionych.
Prawdą jest, że nie obejrzałam jeszcze wszystkich adaptacji książek Jane Austin, ani nawet
nie przeczytałam jeszcze wszystkim, ale teraz już wiem, że będę wracała do tej ekranizacji.
Koniecznie muszę nadrobić moje zaległości.
Przepraszam, za moje długie wywody, ale to u mnie normalne. Nie sądzę, abym kogokolwiek
przekonała zwłaszcza tych, którzy już obejrzeli ten film i nie zamierzam nawet, ale możliwe, że
ktoś przeczyta ten post i zechce obejrzeć. A naprawdę warto.